wtorek, 31 grudnia 2019

Wielki końcoworoczny przegląd nepomucki. Cz. 6, to jest nepomuki współczesne

Wielkimi krokami zbliża się równie wielki finał tego przeglądu, czyli nepomuki na mostach. Wcześniej jeszcze jedna, szósta już część, w której zebrałem kilka współczesnych przedstawień św. Jana Nepomucena. Przez "współczesne" rozumiem nie tylko młode wiekiem dzieła sztuki. Głównie chodzi o te, w których widać jakąś świeżą i nowatorską myśl artysty. Nie ma więc tutaj nowych replik starych rzeźb.

sobota, 28 grudnia 2019

Wielki końcoworoczny przegląd nepomucki. Cz. 5, to jest nepomuki muzealne

Widzieliście już, Czytelnicy, dziesiątki nepomuków. Wiecie, że większość z nich (jakieś dziewięćdziesiąt procent?) wpisuje się w ukształtowany na przełomie XVII i XVIII wieku kanon. Jest postać kanonika w służbowym stroju, jest barokowy kontrapost (to jest: święty opiera się na jednej nodze, a przez to jego ciało wygina się. To nie jest zdrowe dla kręgosłupa, ale męczennikowi już wszystko jedno), jest adorowany krucyfiks i palma męczeństwa. Do muzeów trafiają zabytki zarówno z tego kanonu, dzieła ludowych lub dworskich artystów, jak i spoza niego. Zerknijmy.

środa, 25 grudnia 2019

Wschody słońca, cz. 36. Hochwechsel

Za kilka dni wybieram się w góry, gdzie mam nadzieję też przespacerować się na jakieś poranne widowisko. A skoro tak, to przy okazji Świąt obejrzyjmy jeszcze jeden z tegorocznych alpejskich wschodów, ten na Hochwechselu.

sobota, 21 grudnia 2019

Wielki końcoworoczny przegląd nepomucki. Cz. 4, to jest nepomuki na placach

Kolejny albumik stworzyłem z tych nepomuków, które stoją na placach i skrzyżowaniach. Pewnie, zawsze w pobliżu jest jakaś rzeka albo jakiś kościół, ale dla tych poniżej to nie one są tłem. W końcu przez skrzyżowanie też trzeba się przeprawić, i bywa to niełatwe.

poniedziałek, 16 grudnia 2019

Wielki końcoworoczny przegląd nepomucki. Cz. 3, to jest nepomuki w niszach

W ramach wielkiego końcoworocznego przeglądu nepomuckiego pokazywałem już, jak elegancko posągi świętego praskiego kanonika prezentują się w kościołach i przed nimi. Nepomuki występują również w niszach różnej głębokości, spoglądając to na mosty, to na przechodniów, to gniazdując sobie tak po prostu w elewacjach kamienic.

wtorek, 10 grudnia 2019

Wielki końcoworoczny przegląd nepomucki. Cz. 2, to jest nepomuki przed kościołami

Po wizycie w kilku pięknych kościołach - i dzisiejszej prelekcji w PKG, za udział w której dziękuję! - wyjdźmy na zewnątrz. W tej galerii zebrałem te nepomuki, dla których tło i kontekst tworzą pobliskie świątynie. Galerię miał otworzyć nepomuk z warszawskiego placu Trzech Krzyży, ale uznałem, że umieszczę warszawskie posągi osobno. Więc na początek: Łowicz.

czwartek, 5 grudnia 2019

Wielki końcoworoczny przegląd nepomucki. Cz. 1, to jest nepomuki w kościołach

Mój folder "blog" składa się z dwóch głównych części. Pierwszą są ponumerowane foldery, w których są materiały już opublikowane albo właśnie umieszczane w internecie. Drugą tworzy kilkadziesiąt teczek, do których wstawiam na bieżąco (a przynajmniej próbuję) kolejnych świętych, podobne widoki, skojarzenia i tym podobne, czekające na zebranie do tzw. kupy i opublikowanie. W ten sposób od dwóch lat rósł sobie folder ze świętymi Janami Nepomucenami. Od dwóch lat, bo wtedy opublikowałem wielki przegląd po wycieczce do Wittenbergi (część pierwsza, druga, trzecia). W tym roku była tylko notatka o pięknym nepomuku z Cierlicka. Folder urósł - i dojrzał do publikacji. Oto wielki-mega-super dwuletni przegląd końcoworoczny. Kilkadziesiąt wybranych zdjęć podzieliłem na siedem kategorii (i aneks) (...). Na początek: nepomuki w kościołach.

sobota, 30 listopada 2019

Przegląd Wawrzyńców tradycyjny. Cz. 2

Pod koniec poprzedniej części wawrzyńcowego przeglądu weszliśmy do pięknego i gościnnego kościoła św. Wawrzyńca w Hof. To "matczyny kościół" Górnej Frankonii; parafia istniała na pewno już w 1214 roku. Kościół spłonął w XVI wieku i wtedy przeniesiono do niego z innego hofskiego kościoła, św. Michała, piękny ołtarz. Wykonano go w latach 80-tych XV wieku, najpewniej w Norymberdze lub w Bambergu, z fundacji bamberskiego kanonika Hertnida. W centralnej części można zobaczyć cesarza Henryka II i jego żonę, św. Kunegundę trzymających model katedry w Bambergu. Ale jest też święty Wawrzyniec. Dużą postać można było zobaczyć pod koniec poprzedniej notatki, ale ciekawsza jest mniejsza:

środa, 27 listopada 2019

Przegląd Wawrzyńców tradycyjny. Cz. 1

Lato - co widzieli już mili goście mojej prezentacji w Stołecznym Klubie Tatrzańskim - miałem pełen gór, biwaków, granic i trójstyków. Ale było też mnóstwo kościołów, a jak były kościoły, to byli święci. A jak byli święci, to i święci Wawrzyńcowie. Zapraszam na kolejny, piąty już przegląd przedstawień świętego patrona grilujących.

środa, 20 listopada 2019

Wschody słońca, cz. 35. Jakobskogel

Na wstępie spieszę z erratą do zaproszenia na moją jutrzejszą prezentację w Stołecznym Klubie Tatrzańskim. Moja prelekcja nt. "Podniesionej kurtyny" odbędzie się o 17:00, nie o 17:30. Przepraszam za zmianę i związane z nią kłopoty!

* * *

Po spacerze kolejowym wróćmy do wspomnień z alpejskiego lata. Trzynastego sierpnia w gęstej, zimnej mgle przeszliśmy krótką, nieco ponad dwugodzinną trasą ze schroniska Habsburghaus do położonego na zboczu Jakobskogela schroniska Ottohaus. Pogoda była okropna, zrezygnowaliśmy więc z wchodzenia na sięgający kilka kroków nad granicę dwóch tysięcy metrów Heukuppe. Szkoda, bo w ten sposób nie przekroczyłem w czasie swojej wycieczki tej dość symbolicznej poziomicy. Ale jak wiadomo, co się odwlecze, to itd.

piątek, 15 listopada 2019

Zaginiony numer pięć. Cz. 2

Ruszmy dalej śladami nieistniejące linii kolejowej numer 5 [część pierwsza tekstu dostępna jest tutaj]. Ambitny plan miał poprowadzić drugą część Centralnej Magistrali Kolejowej ze stacji Korytów na Płock i Gdańsk. Choć linii nie ma, to prace przerwano na dość zaawansowanym, nawet widowiskowym etapie.


sobota, 9 listopada 2019

Trzydzieści lat bez muru

Przeglądając blogowe archiwalia zauważyłem kolejną tradycję. Moje spacery są związane z rocznicami, które ja przechodzę w lecie, a one przychodzą sporo po moim powrocie. Mogę więc o nich wspominać z pomocą zrobionych w czasie wycieczek zdjęć. Do tego, rzecz ciekawa, jako preteksty do tych wędrówek wybrałem wydarzenia, które w kalendarzu są całkiem niedaleko od siebie. Dwa lata temu była to rocznica wystąpienia Marcina Lutra (31 października), w zeszłym roku rocznica zakończenia pierwszej wojny światowej (11 listopada). A właśnie teraz, między tymi datami mija trzydzieści lat od upadku muru berlińskiego, 9 listopada 1989 roku. 

Jeden z "polskich" kawałków muru: dziedziniec pałacu w Krzyżowej (zdjęcie z 2017 roku)

środa, 6 listopada 2019

Zaginiony numer pięć. Cz. 1

Prawie wszystkie obrazki i notatki kolejowe na tym blogu pochodzą z zagranicy, a przecież najczęściej jeżdżę pociągami po Polsce. Najczęściej, czasem po kilka razy w miesiącu jeżdżę Centralną Magistralą Kolejową, głównie do Krakowa. I dziś chciałbym napisać coś trochę o tej, a trochę nie o tej linii.

czwartek, 31 października 2019

Powrót do Wąchocka

Ponad dwa lata temu (niezmiennie: jak ten czas...) odwiedziłem z Czytelnikami klasztor oo. cystersów w Wąchocku. Tamten tekst zaczął się stwierdzeniem, że byłem tam na ostatniej gimnazjalnej wycieczce. Ale też wyrażeniem nadziei, że, cytuję: "może kiedyś wyjazdy te odrodzą się w nowym-starym liceum?". I, jak czytamy w Legendzie Panońskiej, "tak też się stało".

niedziela, 27 października 2019

Szlak szwedzki, cz. 2

Przed przerwą poświęconą na Pieniny (widoki na Wysoką) i Spisz (frydmańskie piwnice) zacząłem przegląd zdjęć z tegorocznego "szlaku szwedzkiego". W czasie pierwszych odcinków mojej wakacyjnej drogi natrafiałem na mnóstwo pamiątek po królu Gustawie Adolfie. Szwedzki monarcha jest pamiętany w protestanckich regionach Europy jako wielki obrońca luteranizmu przed katolicką, habsburską dominacją. Najważniejszym miejscem na Gustawoadolfowej mapie Niemiec jest Lützen, miejsce bitwy i śmierci króla 16 listopada 1632 roku.

wtorek, 22 października 2019

Wysoka (widoki na, odc. 6)

Dawno nie było tutaj pienińskiej Wysokiej. Kiedyś pojawiło się tu łącznie pięć zbiorów widoków na ten szczyt, wyróżniający się swoją sylwetką w panoramach widzianych z bardzo wielu miejsc. Dla porządku wymienię: pokazywałem szczyt od zachodu, ze stoków Aksamitki (drugie zdjęcie w tej galerii), północnego zachodu, ze stoków Marszałka (pierwsze zdjęcie tutaj) i spod Bereśnika (tutaj), północy, spod Rogaczy (tutaj), północnego wschodu, ze Szczobu (drugie zdjęcie tutaj), wschodu, spod samego szczytu (trzecie zdjęcie tutaj) i z daleka, z Gór Lubowelskich (pierwsze i drugie zdjęcie tutaj), południowego wschodu, z Ubocza w Górach Lewockich (trzecie i czwarte zdjęcie tutaj) i południowego zachodu, ze stoków Wietrznego Wierchu (zdjęcie pierwsze tutaj). W weekend miałem okazję dołączyć do tej kolekcji kolejne zdjęcia.

czwartek, 17 października 2019

Spiska dziura w całym

Dawno, dawno temu, gdy rodził się ten periodyk (i gdy miałem bardzo dużo czasu, jak wnoszę z liczby publikowanych tekstów) wspomniałem o pięknym spiskim Frydmanie. Na Spisz wracam cały czas: osobno była mowa m.in. o Betlanowcach, Kieżmarku i Podolińcu. Ten rejon to fantastyczne skrzyżowanie narodów, wiar i kultur, kraina pełna pięknych zabytków. No i gór, na czele z Tatrami wyrastającymi prosto z żyznych łanów zbóż. W ostatni weekend byłem we Frydmanie, a właściwie pod nim.

czwartek, 10 października 2019

Szlak szwedzki, cz. 1

Moja letnia wycieczka miała kilku patronów i towarzyszy. Szczególnie w drodze przez historyczną Saksonię i sąsiadujące z nią protestanckie ziemie na prawie każdym kroku spotykałem Gustawa Adolfa. Oczywiście, szwedzki król nie żyje od niemal czterystu lat, ale wyraźnie pozostał we wdzięcznej pamięci protestantów całej Europy. Spotykałem tę postać już w poprzednich latach (działalność Bratniej Pomocy im. Gustawa Adolfa w Polsce, Kościół Pamiątkowy Gustawa Adolfa w Norymberdze itp.), ale ten rok był szczególny.

sobota, 5 października 2019

Wschody słońca, cz. 34. Ötscher, cz. 2

Słońce wstało około 5:40. W pierwszej kolejności oświetliło szczyty bliskie Wiedniowi, czyli te należące do pasm Türnitzer Alpen, Gutensteiner Alpen i wreszcie Lasu Wiedeńskiego, ulubionego celu spacerów wiedeńczyków. Widoczność była dobra, choć nie bardzo dobra: już szczyty odległe o kilkanaście kilometrów widoczne były przez mgłę.

poniedziałek, 30 września 2019

Wschody słońca, cz. 34. Ötscher, cz. 1

Gdzieś w czerwcu oglądałem sobie zarys mojej przyszłej trasy na mapie i zastanawiałem się, skąd uda mi się zobaczyć wschody słońca. Czułem spory respekt przed Alpami, wolałem więc nie planować za dużo. Do nieco wyższych szczytów, które miałem nadzieję zdobyć należał Ötscher. Byłem na nim wreszcie dwa razy: po południu 6 i nad ranem 7 sierpnia. Tradycyjnie, czas na nieco więcej zdjęć z tych wyjść.

czwartek, 26 września 2019

Marcin, który udaje Rolanda

W każdym odwiedzanym mieście wypatruje Rolandów. Pisałem o nich już kilka razy, w dużych odstępach czasu. Najpierw w 2016 roku pokazałem rycerskie podobizny ze Środy Śląskiej i Wrocławia, potem w 2017 roku obejrzeliśmy wielkiego Rolanda z saskiego Belgern. W 2018 roku był Roland-Maksymilian z Bratysławy. I tak rok po roku trafia się okazja, by pokazać kolejny przykład tego międzynarodowego pomnikowego fenomenu. Nawet, jeżeli Roland jest trochę udawany.

sobota, 21 września 2019

Podniesiona kurtyna: trasa i zaproszenia

W tym roku udało mi się szybciej przygotować podsumowanie spacerowej trasy. W zeszłym roku podobną notatkę opublikowałem 4 października, a tu proszę, mamy jeszcze wrzesień, i nawet jeszcze podobno jest lato. Oto więc coroczny frapujący zbiór informacji i zaproszeń.

poniedziałek, 16 września 2019

Wschody słońca, cz. 33. Großer Arber albo Wielki Jawor po raz drugi

Do najmilej wspominanych momentów moich wycieczek zawsze należą wschody słońca. W czasie tegorocznego spaceru obejrzałem cztery: na Wielkim Jaworze, na Ötscherze, na Jakobskogelu i na Hochwechselu. O wszystkich tych wschodach wspominałem z drogi, teraz pokażę więcej zdjęć z tych porannych wyjść. Najpierw, zgodnie z chronologią, Großer Arber, najwyższy szczyt Szumawy (1456 metrów nad poziomem morza).

środa, 11 września 2019

Balustrada z Naumburga

Dziękuję wszystkim Czytelnikom za odzew we wspomnianej poprzednio sprawie. Przykrą i prawdopodobnie po prostu bezmyślną uchwałą radnych z Istebnej zainteresowało się bardzo wiele osób. Mam nadzieję, że radni spostrzegą swój błąd i zrozumieją, że przyczynili się do krzywdy także swoich bliskich i znajomych. Tymczasem zawieśmy ten temat i zajrzyjmy do Naumburga, korzystając z powoli porządkowanych zdjęć i wrażeń z lata. 

sobota, 7 września 2019

List do Istebnej

Ostatnie kilka dni spędziłem na Podlasiu, gdzie zabrałem swoją nową klasę wychowawczą na wyjazd integracyjny. Tam dogoniła mnie wiadomość, że Rada Gminy w beskidzkiej Istebnej przyjęła uchwałę "powstrzymującą ideologię LGBT". Z napisanego kiepskim językiem tekstu (dostępnego tutaj) bije brak wiedzy i refleksji, ale krzywda została zrobiona: kolejne setki Polaków dowiedziały się, że samym swoim istnieniem - bo przecież nie ma i nigdy nie było "ideologii LGBT", tak jak wcześniej nie było zmyślonej "ideologii gender" - zagrażają rodzinie, wierze i kulturze. Do wiadomości Czytelników publikuję swoje pismo skierowane do p. Stanisława Legierskiego, przewodniczącego Rady Gminy Istebna.

niedziela, 1 września 2019

Pożegnanie gimnazjum

Za kilka godzin zacznie się nowy rok szkolny, a ten stary trafi na archiwalną półkę. To wyjątkowy przełom sierpnia i września: żegnamy gimnazja i kawał historii polskiej edukacji. Tym razem na tę archiwalną półkę trafi tylko część dorobku uczniów i nauczycieli. Miliony podręczników, wycieczek, konkursów, planów i tradycji wyrzucamy zwyczajnie na śmieci, gdyż tak zadecydowali rządzący Polską populiści przy poparciu milionów z nas. Gimnazjom należy się jednak godne pożegnanie, i stąd mój kolejny po tym z czasu strajku tekst o edukacji.


środa, 28 sierpnia 2019

Drugi z najstarszych. Cz. 2, czyli wewnątrz

W poniedziałek miałem przyjemność podzielić się z Czytelnikami pierwszymi wrażeniami i widokami pięknego kościoła pw. św. Jerzego w słowackich Kostolanach (Kostoľany pod Tribečom). Dzięki uprzejmości jednej z parafianek, która otworzyła nam kościół, zajrzyjmy teraz wspólnie do wnętrza skrywającego prawdziwy skarb słowackiej i europejskiej kultury.

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Drugi z najstarszych. Cz. 1, czyli z zewnątrz

W lutym opowiadałem trochę Czytelnikom o Wielkich Morawach. Pretekstem do tego była zimowa wycieczka, w czasie której zwiedziłem przypuszczalną stolicę tego państwa w nadmorawskich Mikulczycach. Byłem też wtedy w maleńkim kościółku pw. św. Małgorzaty w Kopczanach (Kopčany). To jedyna budowla, o której możemy powiedzieć niemal z pewnością, że pamięta Wielkie Morawy, Mojmirowiców i św. Metodego. Wspominałem przy okazji o jeszcze jednej świątyni, która może być podobnie stara - ponad tysiąc lat! - czyli o kościele w Kostolanach pod Trybeczem (Kostoľany pod Tribečom). W drodze powrotnej ze swojej zakończonej pieszej wycieczki miałem okazję odwiedzić i to piękne miejsce. 

czwartek, 22 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1320, czwarty i ostatni trójstyk

Finał tego spaceru biegł przez trzy doliny i trzy wały wzgórz. Doliny wyrzeźbiły kolejne dopływy Raby (tej co wpada do Dunaju, nie tej z Beskidów), a wzgórza, cóż, miały już tylko po trzysta metrów z hakiem. W Güssing przeszedłem przez Strem, koło granicznego Szentgotthárd przez Lafnitz, wreszcie przy Jennersdorf przez samą Rabę. I już co chwila dotykałem granicy z Węgrami.

środa, 21 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1282, Güssing

Dziś około południa dotarłem do celu. Jak wspominałem, dokończę jeszcze notatki z drogi, ale już teraz dziękuję za śledzenie relacji oraz wszystkie wiadomości i pytania! 

Tak samo jak rok i dwa lata temu, robiłem ostatnie rzeczy: ostatni biwak, ostatnie gotowanie (butla kończyła się od dwóch tygodni i jakoś skończyć nie mogła), ostatnie pięćdziesiąt i ostatnie piętnaście kilometrów. Oraz, oczywiście, ostatni zamek.

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1267, Güttenbach/Pinkovac

Jak się okazuje, na ziemiach Burgenlandu (prawie tysiąc lat w granicach Węgier) więcej jest Chorwatów, niż Węgrów. I nie chodzi o promil w te czy we wte. Chorwatów jest tu sześć procent. Ot, niespodzianka.

wtorek, 20 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1249, Oberwart/Felsőőr

Zostało mi już tylko kilkanaście kilometrów do przejścia, ale też kilka chyba ciekawych miejsc do wspomnienia. Sądzę, że pozwolę sobie na utrzymanie niewielkiego, jednodniowego opóźnienia w tej relacji. A więc: Oberwart, czyli Felsőőr, stolica Węgrów w Austrii.

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1241, Oberschützen (przy pomniku Anschlussu)

Gdy po wielu kilometrach marszu przez głęboką dolinę Willersbachu wyszedłem z lasu byłem już w innej krainie. Burgenland to jednak zupełnie inna Austria.

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1230, bonusowy trójstyk

Zapowiadałem, że będą trzy trójstyki. Ale plan się trochę zmienił i przybył jeszcze jeden. Niby tylko wewnątrzaustriacki, ale jednak nie. 

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1224, Luckerbauerriegel

Krok po kroku schodziliśmy z Hochwechsela. Cały czas jednym długim na kilkanaście kilometrów grzbietem: najpierw pokrytym halami i skałami, potem lasem i mrowiskami, wreszcie polami i znowu czworobokami gospodarstw. Gdzieś przed Aspang przekroczyłem 1202 kilometr, i bęc, to już jest moja najdłuższa piesza wycieczka. 

niedziela, 18 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1189, Hochwechsel (cz. 2)

Poza fantastycznym widokiem na cztery strony świata na Hochwechselu warto zobaczyć cmentarz wojenny i kaplicę. Jest to prawdopodobnie najwyżej położony cmentarz wojenny Austrii.

sobota, 17 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1189, Hochwechsel (cz. 1)

Za Semmering rozciągają się już Przedalpy. Wysokości są coraz mniejsze, rzeźba coraz mniej dramatyczna. Ale te widoki! Ze szczytów poza kolejnymi skalistymi pasmami widać już w oddali bezkresną Kotlinę Panońską, której płaska powierzchnia kontrastuje z alpejskim krajobrazem.

piątek, 16 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1170, przełęcz Semmering

Choć widoki są pewnie lepsze z pociągu, z perspektywy pieszego kolej przez przełęcz Semmering i tak robi wrażenie. W końcu to pierwsza normalnotorowa górska kolej Europy, licząca w tej chwili już 165 lat.

czwartek, 15 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1152, Ottohaus (albo Jakobskogel po raz drugi)

Alpejskie schroniska, które do tej pory odwiedziłem (cztery ze spaniem i jeszcze kilka na krótsze wizyty) mają swoje wady i zalety. Do najważniejszych zalet należy piękne położenie. Wszystkie postawiono na krawędzi stromego urwiska, na szczycie skalistego wzniesienia czy na progu trawiastej doliny. Budowniczowie Ottohaus też zadbali o widoki.

środa, 14 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1152, Jakobskogel

Ottohaus (w memie z Kubusiem Puchatkiem we fraku: Schronisko Arcyksięcia Ottona) leży u stóp Jakobskogela. Nie jest to jakiś nadzwyczajny szczyt, szczególnie pomiędzy mających ponad dwa tysiące metrów Heukuppe i Klosterwappen. Ale bliskość zbudowanej już w latach 20-tych kolejki górskiej i sąsiedztwo Wiednia sprawiają, że odwiedza go mnóstwo ludzi. Może właśnie dlatego umieszczono tutaj krzyż z konkretną dedykacją? 

wtorek, 13 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1145, Habsburghaus

Z każdym kolejnym krokiem zaczynam coraz bardziej zazdrościć wiedeńczykom ich Hausberge, czyli "domowych gór". Raptem godzinę czy półtora od centrum miasta wznoszą się dwutysięczne szczyty. A skoro blisko cesarskiej stolicy, to bywała tu i c. k. arystokracja i sama c. k. rodzina panująca.

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1133, Schneealm

Tak jak przy okazji Ötschera, wrażenia ze Schneealm nie mają żadnego związku z historią. To tylko krótka wzmianka o pięknym i lekko surrealistycznym górskim krajobrazie. 

niedziela, 11 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1115, Neuberg an der Mürz

Tak się jakoś złożyło, że nie byłem w czasie tego spaceru jeszcze w żadnym cysterskim klasztorze. A że bardzo cenię sobie ten dostojny i zasłużony zakon, cieszyłem się bardzo na odwiedzenie Neuberga. I słusznie, jak się okazało.

sobota, 10 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1092, Dürrigelalm

"Alm" to mniej więcej to samo, co "hala". Wysokogórskie pastwisko, na które wypędza się wiosną zwierzęta, a potem wyciąga je w zbliżonej liczbie z krzaków na jesieni. Ale to też to samo słowo, które w formie "Alp" prawdopodobne dało nazwę całemu łańcuchowi. To nie powinno dziwić nikogo, kto w Beskidach widział liczne miejsca o nazwie Beskid. Mogło się też tak zdarzyć, że zamiast Karpat mielibyśmy na przykład Przysłopy. 

piątek, 9 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1079, Mariazell

Skoro już doszliśmy do Mariazell (lub dojechaliśmy wąskotorówką), trzeba odwiedzić sanktuarium. Wierzących nie trzeba do tego dodatkowo zachęcać, niewierzący powinni to zrobić dla piękna zabytku. I jeszcze co najmniej kilku bardzo interesujących cech. 

czwartek, 8 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1075, Erlaufsee

Z Ötschera dało się już wyraźnie zobaczyć sanktuarium w Mariazell. Oczywiście, w górach nie ma zbyt wielu prostych dróg, schodziłem więc wczoraj cały dzień pięknym, skalistym grzbietem wciągniętym ku szczytowi Gemeindealpe. To taka Gubałówka dla Mariazell.

środa, 7 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1057, Ötscher

Großer Arber dało się jakoś podłączyć do tematu Żelaznej Kurtyny. Bo radary, bo granica, bo podzielona stacja kolejowa. Ale wschód słońca na Ötscherze nie ma z historią żadnego związku. Ma związek wyłącznie z moją miłością do gór i wschodów słońca.

wtorek, 6 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1039, Lunz am See

Idę w stronę Mariazell, oglądając coraz to nowe szczyty i coraz to nowe burzowe chmury. Na mojej trasie nie brakuje jednak też krów i ciekawych zabytków techniki.

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1003, Waidhofen an der Ybbs

Niedługo po ruszeniu z Seitenstetten stanąłem u wylotu doliny rzeki Ybbs. To dla mnie ważny moment: przez tę dolinę miałem wreszcie zagłębić się w Alpy. Przez cały dzień widziałem już coraz wyższe, coraz bardziej skaliste szczyty.

niedziela, 4 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 989, Seitenstetten

W chwili przejścia przez Dunaj zbliżyłem się najbliżej od dawna do poziomu morza. Rzeka toczy tam swoje wody na wysokości ok. 245 metrów, płynąc niezbyt szeroką, ale za to zupełnie płaską doliną. Od tego czasu wspiąłem się już na wzgórza i, jeżeli wszystko dobrze pójdzie, będę się wspinać dalej.