środa, 11 września 2019

Balustrada z Naumburga

Dziękuję wszystkim Czytelnikom za odzew we wspomnianej poprzednio sprawie. Przykrą i prawdopodobnie po prostu bezmyślną uchwałą radnych z Istebnej zainteresowało się bardzo wiele osób. Mam nadzieję, że radni spostrzegą swój błąd i zrozumieją, że przyczynili się do krzywdy także swoich bliskich i znajomych. Tymczasem zawieśmy ten temat i zajrzyjmy do Naumburga, korzystając z powoli porządkowanych zdjęć i wrażeń z lata. 


Najpierw dziegieć. Zwiedzanie zabytkowych kościołów w Polsce to często przykre doświadczenie. Liczące setki lat wnętrza są bardzo często (zazwyczaj?) traktowane przez proboszczów jako miejsce do spełniania ambicji dekoratorskich. A że brakuje im wiedzy o sztuce i artystycznego obycia, gotyckie mury i barokowe nawy ozdabiają często szpetne posągi, kiczowate portrety i nieudolne freski. Spotkania z udanymi dziełami współczesnej sztuki sakralnej sprawiają mi wielką radość. Czasami dość dziecinną, i tak było w saskim Naumburgu. W relacji z drogi wspomniałem że na pewno będę o tym miejscu jeszcze mówić.


Katedra w Naumburgu to arcydzieło późnego romanizmu. To tam jest sławna "śmiejąca się Polka", powstałe w 1 połowie XIII wieku rzeźbiarskie przedstawienie margrabiny miśnieńskiej Regelindy Bolesławówny. Chodziłem po nawach i zachwycałem się to strzelistymi murami, to romańskimi rzeźbami, i wtedy zobaczyłem balustradę. 


To jest, proszę Czytelników, święty Franciszek. To znaczy: wydaje mi się oczywiste, że to jest święty Franciszek, choć polskojęzyczny przewodniczek mówi, że scena ilustruje "ludzkie dążenie do osiągnięcia raju". Tys piyknie, ale jednak Franciszek. Tego niezwykłego świętego człowieka rzeźbiarz i konserwator zabytków Heinrich Apel przedstawił na szczycie poręcz, po której wędrują zwierzęta. Święty głosi im kazanie.


Choć święty u szczytu ma tylko kilka centymetrów wysokości, nawet bez słuchających go zwierząt da się rozpoznać w nim właśnie ubogiego kaznodzieję z Asyżu. Rzeźbiarz zadbał o przepasanie go sznurem z trzema węzłami. Taki sznur franciszkanie noszą do dzisiaj. Węzły przypominają o trzech zakonnych ślubach: posłuszeństwa, czystości i ubóstwa.


Stałem przy balustradzie, wchodziłem i schodziłem. Jest tu paw, są dwa gołąbki, jest koza i ślimak; jest wąż, żółw i dżdżownica.


Dygresja. Zawsze żałuję, że w polskiej szkole omawiany jest żywot świętego Aleksego. Wiem, że to tylko dla zachwycenia uczniów zabytkiem starodawnego języka polskiego (powodzenia), ale święty Aleksy Boży to okropna postać. Nie ma w jego życiorysie nic inspirującego, bo kult umartwiania się i dobrowolnej nędzy to kompletna aberracja, a porzucenie przez Aleksego żony było zwyczajnie okrutne i egoistyczne. Tymczasem jest tyle fascynujących żywotów świętych, a i dobre dzieła literackie na ich temat by się znalazły. Święty Franciszek, to jest piękna historia! Coś z "Kwiatków" zdaje się jest teraz w programie.


A z tym kazaniem było tak: święty Franciszek wędrował wraz z towarzyszami przez Włochy. Wszyscy już wiedzieli, że darzy wielkim szacunkiem i uczuciem zwierzęta. Czy Jezus miał na myśli zwierzęta, gdy mówiąc o Sądzie Ostatecznym wspomniał o "braciach moich najmniejszych" (Mt 25,40), nie wiadomo. Ale Franciszek tak uważał i za to mu chwała. Gdy zobaczył stadko ptaków, miał poprosić towarzyszy wędrówki o chwilę postoju i wygłosić do ptaków kazanie. Scenę tę przedstawił na słynnym fresku Giotto, a w 1983 roku rozwinął ją jako balustradę Apel. 


W tym pięknym ciągu miniaturowych zwierząt jest też artystyczny cytat: symbol Rzymu, wilczyca kapitolińska. Jeżeli to coś więcej niż kolejne zwierzę, to może to hołd dla papieża Innocentego III, który, choć sam będąc potężnym władcą, pozwolił Franciszkowi na działanie jego dziwacznego zakonu? A jeżeli nie, to i tak jest w życiu świętego miejsce dla wilka: jeden z "Kwiatków świętego Franciszka" opowiada o oswojeniu przez niego straszliwego wilka z Gubbio.


Do Naumburga i jego wpisanej na listę UNESCO katedry mam nadzieję wrócić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz