czwartek, 31 października 2019

Powrót do Wąchocka

Ponad dwa lata temu (niezmiennie: jak ten czas...) odwiedziłem z Czytelnikami klasztor oo. cystersów w Wąchocku. Tamten tekst zaczął się stwierdzeniem, że byłem tam na ostatniej gimnazjalnej wycieczce. Ale też wyrażeniem nadziei, że, cytuję: "może kiedyś wyjazdy te odrodzą się w nowym-starym liceum?". I, jak czytamy w Legendzie Panońskiej, "tak też się stało".


Do pięknego, starodawnego i do tego wielce gościnnego Wąchocka jeżdżę z uczniami od 2014 roku. Przez kolejne lata były to wycieczki klas pierwszych gimnazjum, kilka dni temu pojechałem tam pierwszy raz z uczniami nowego, czteroletniego liceum. Nie znam w środkowej Polsce lepszego miejsca, by jednocześnie opowiedzieć o średniowiecznym klasztorze, obejrzeć znakomitą sztukę romańską i do tego jeszcze pokazać twarz polskiego Kościoła zasługującą na większy szacunek, niż na to pracują nasi biskupi. Warto jechać trzy godziny w jedną stronę.


Po raz pierwszy wspomniałem o Wąchocku nieco wcześniej, bopóźną zimą 2017 roku, po powrocie z Węgier. Obejrzałem tam niesamowity, zasnuty mgłą kościół pocysterski w Bélapátfalva, na stokach Gór Bukowych. Jak wtedy pisałem, powstałe w podobnym czasie Wąchock i Bélapátfalvę łączy malownicza cecha architektury: mury wzniesione z pasów różnokolorowego kamienia. Dr hab. Qurini-Popławski kazał raczej porzucić marzenia o istnieniu wędrownego Mistrza Simona, budowniczego San Galgano, Bélapátfalva i Wąchocka1, ale to przecież w żaden sposób nie zmienia wartości wąchockiego romanizmu. Obok pięknego kościoła, należącego do najznakomitszych późnoromańskich zabytków Polski zachowało się tu całe romańskie skrzydło. To do niego należy widoczny na powyższym zdjęciu kapitularz, moim zdaniem dzielący tytuł najpiękniejszego wnętrza romańskiego naszego kraju tylko z kryptą św. Leonarda na Wawelu.


Żeby nie było, że tylko z sentymentu powtarzam to i owo, są i nowości. Spostrzegawczy Czytelnicy mogą porównać zdjęcia z dawnych wpisów i to powyższe. Różnica rzuca się w oczy: kościół opacki ma nowy dach. Miedziana blacha lśni z daleka, nie pokryta jeszcze patyną. Tak samo jak warszawski kościół ewangelicko-augsburski kościół w Wąchocku będzie teraz stopniowo zielenieć.


Inne ozdoby wąchockiego klasztoru, takie jak pomnik św. Bernarda z Clairvaux w ogrodach i sympatyczna kawiarnia pozostają bez zmian. Zachęcam Was, Czytelnicy, do odwiedzania Wąchocka. Można to zrobić choćby w drodze z Warszawy do Krakowa, albo w ramach większej wycieczki w północne przedgórza Gór Świętokrzyskich.


* * *

Przy tej okazji przypominam, że dziś minęły 502 lata od wystąpienia dr. Marcina Lutra. Z której to okazji składam wszystkim znajomym ewangelikom serdeczne życzenia! Dziękuję również warszawskiej Parafii Ewangelicko-Reformowanej za przypomnienie o moim rocznicowym spacerze sprzed dwóch lat.

1 - Qurini-Popławski Rafał, „Rzeźba przedromańska i romańska w Polsce wobec sztuki włoskiej”, Kraków 2006, s. 145

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz