wtorek, 20 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 1241, Oberschützen (przy pomniku Anschlussu)

Gdy po wielu kilometrach marszu przez głęboką dolinę Willersbachu wyszedłem z lasu byłem już w innej krainie. Burgenland to jednak zupełnie inna Austria.


Widać to było już w Willersdorf i Oberschützen, pierwszych burgenlandzkich miejscowościach na mojej trasie. Prawie zniknęły czworoboki gospodarstw, pojawiły się za to domy ustawione prostopadle do drogi. Miasteczka są mniej zwarte i inaczej zaplanowane. Obok kościołów katolickich pojawiły się te ewangelickie. Burgenland to trochę taki austriacki Śląsk Cieszyński, czy może bardziej Podlasie (ze względu na płaskość) - kraina wyraźnie różna od reszty kraju pod względem wyznaniowym, a też narodowościowym. Nieco ponad trzynaście procent mieszkańców Burgenlandu to chrześcijanie jednego z dwóch głównych wyznań protestanckich. To może niewiele, ale tak jak w Polsce, dominacja rzymskiego katolicyzmu jest w Austrii wyraźnie widoczna. Znaczący odsetek protestantów jest jeszcze w Karyntii.

O mniejszościach narodowych, czyli Węgrach (oczywiste) i Chorwatach (o!) jeszcze napiszę. Albo spróbuję napisać, bo mi się wycieczka kończy.

Tymczasem o zdjęciu. W drodze do Oberschützen wypatrzyłem na mapie "pomnik Anschlussu". Wiedziałem, że będzie to ciekawe, ale nie miałem pewności, czy chodzi o wydarzenie z 1938 roku. W końcu słowo znaczy tyle, co "przyłączenie", mogło więc chodzić o przyłączenie Burgenlandu do Austrii po pierwszej wojnie światowej. Tak czy owak - ciekawe.


Chodziło jednak o Ten Anschluss. Ponad Oberschützen wznosi się typowa dla nazistowskiej architektury budowla-świątynia, czworoboczna arkada z dziedzińcem, na którym miały się na pewno odbywać ceremonie w równych szeregach. Zostawiono ją na pamiątkę, ze skutymi napisami na środkowym cokole, za to z odpowiednią tablicą ku pamięci ofiar zbrodniczego ustroju.

Co tu dużo ukrywać, robi to wrażenie, głównie przez swoją surowość i świadomość, jakie okrucieństwo kryło się za tą sztuką. Oberschützen to dla mnie kolejny argument przeciwko niszczeniu pozbawionych już chwały pomników. Niech stoją, na pamiątkę i ku przestrodze.

Dwie godziny później byłem już w węgierskiej stolicy Austrii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz