Bardzo lubię okazje do łączenia różnych pojawiających się na tym blogu wątków. Raptem dwa tygodnie temu przy okazji Gallowego Somogyvár wspomniałem o tureckiej inwazji Węgier w XVI wieku. Drugi wątek to posągi Rolandów, symbole miejskich praw i swobód (raz była mowa o Środzie Śląskiej i Wrocławiu, drugi o Belgern). A trzeci to oczywiście Słowacja, najczęściej pojawiający się na tych łamach kraj. A więc - zapraszam do Bratysławy.
Trochę historii - można przewinąć. Tradycyjnym miejscem koronacji królów węgierskich był Białogród Królewski, czyli Székesfehérvár (o pielgrzymce Bolesława Krzywoustego również do tego miejsca wspomina Gall). Tam koronowani byli między innymi polsko-węgierscy lub węgiersko-polscy Ludwik I Wielki, Władysław Warneńczyk oraz Władysław II i Ludwik II Jagiellonowie. Po śmierci tego ostatniego i wygnaniu rywala koronację w Székesfehérvár zdołał jeszcze odbyć Ferdynand I Habsburg. Potem turecka armia zajęła większość Węgier wraz z koronacyjną stolicą. To, co zostało przy Habsburgach miało być odtąd rządzone z miasta o wielu nazwach. Węgrzy nazywali je Pozsony, Niemcy Preszburgiem, Słowacy - Bratysławą.
Pierwszym Habsburgiem, któremu koronę św. Stefana założono na głowę w bratysławskiej katedrze pw. św. Marcina był Maksymilian II. Jak na austriackiego Habsburga przystało dbał głównie o Wiedeń i swoją dziwną dolną wargę1, ale nie można mu też zarzucić olewania Bratysławy. W 1572 roku cesarz i król ufundował na rynku (Hlavné námestie) renesansową fontannę, zwieńczoną swoimwłasnym rycerskim posągiem. Autorem dzieła był mistrz Andreas Luttringer. Oczywiście, fontannę mocno od tego czasu przekształcono, jednak pozostaje pięknym zabytkiem niemiecko-węgiersko-słowackiego renesansu.
Trochę to posąg cesarza, trochę tradycyjny Roland. Hrabia ten, dzielny, choć niezbyt rozgarnięty wojak Karola Wielkiego stał się w średniowieczu symbolem praw i swobód miast. Jego pomniki zdobiły rynki i ratusze ważniejszych ośrodków, przypominając, że mieszczańscy rajcy też mogą ścinać głowy. Maksymilian-Roland, opiekun zastępczej węgierskiej stolicy wspiera się na tarczy z węgierskim herbem. Nie przypadkiem jest on podobny do herbu Słowacji; oba państwa używają krzyża lotaryńskiego (na Słowacji nazywanego dvojkrížem i zdobiącego m.in. szczyt Dziumbiera). W lewym ręku dzierży miecz. Cokół zdobią cztery płyty z łacińskim tekstem sławiącym cesarza-króla i jego żonę, Marię. Pokazuje to przy okazji, że budowany z zapałem przez przewodników mit o arcywyjątkowości kolumny Zygmunta III jest nieco przesadzony. Warszawski pomnik wzniesiono 70 lat późniek.
A przy okazji, jakie to sympatyczne - sławiąc siebie, dostarczyć przy okazji ludziom wody z fontanny? Cenna lekcja także dzisiaj, gdy stawiamy dużo pomników, jakby nie widząc palących problemów wokół nas.
1 - hiszpańscy Habsburgowie mieli dziwniejsze
1 - hiszpańscy Habsburgowie mieli dziwniejsze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz