środa, 25 grudnia 2019

Wschody słońca, cz. 36. Hochwechsel

Za kilka dni wybieram się w góry, gdzie mam nadzieję też przespacerować się na jakieś poranne widowisko. A skoro tak, to przy okazji Świąt obejrzyjmy jeszcze jeden z tegorocznych alpejskich wschodów, ten na Hochwechselu.


Po przejściu przełęczy Semmering weszliśmy w Przedalpy, zamykające od wschodu Alpy Środkowe. Alpy są w porównaniu z Karpatami tak ogromne, że Alpenverein w swojej klasyfikacji nazywa te mające ponad 1700 metrów szczyty Randgebirge - "górami brzegowymi" albo nawet "przedgórzem". Ten konkretny obszar to Randgebirge östlich der Mur, czyli "przedgórze na wschód od Muru". Mur to w tym wypadku rzeka, nie efekt fascynacji "Grą o tron". Alpenverein dorzucił do tej grupy jeszcze różne pasemka zajmujące przestrzeń między Alpami a Dunajem, w tym sympatyczne Góry Litawskie. Mówiąc pół żartem (a pół serio, oczywiście), dwa lata temu zdobyłem najwyższy szczyt Gór Litawskich, majestatyczny Sonnenberg. To, że ma 484 metry to nic, ważne, że Alpy.


Hochwechsel ma 1743 metry, najwyższy na tym obszarze Stuhleck jest 40 metrów wyższy. Kolejne masywy tworzą tu jakby ogromne Turbacze: rozległe, dużo bardziej podobne do Szumawy niż alpejskiego Raxu grzbiety pokryte lasami i halami. Na przykład przez rozróg Wechsela - rozrogiem nazywamy masyw, gdzie grzbiety rozchodzą się promieniście od szczytu w różnych kierunkach, jak na Turbaczu właśnie - szliśmy samymi halami przez około 7-8 kilometrów, pokonując w tym czasie niewiele ponad 100 metrów podejść.


Grzbietem łączącym Semmering z Wechselem i dalej, przełęczą Wechsel w Mönichkirchen biegnie granica Dolnej Austrii i Styrii. Jak pisałem z drogi, stał tu długo jeden z ostatnich frontów drugiej wojny światowej. Z jednej strony nacierała Armia Czerwona, z drugiej broniły się oddziały alpejskie Wehrmachtu, do tego pewnie masa różnych nieszczęśników. Śladów tych walk jest sporo, głównie w postaci cmentarzy wojennych.


Z łatwo dostępnego szczytu Hochwechsela rozciąga się wspaniały widok ku zachodowi i północy. Trudno się dziwić, że to popularny cel wycieczek, tym bardziej, że da się tu nie tylko dojść, ale też dojechać samochodem. Na szczycie jest schronisko, którego jednak nie polecam szczególnie. Mniejsza o nie: na zdjęciu powyżej widać kawał panoramy wschodniego krańca Alp. Z lewej jest podobny do Wechsela, płaski Stuhleck, najwyższy szczyt tej części Przedalp (1782 metry). Na prawo od niego, na najdalszym, ostatnim planie da się dostrzec dobrze mi już znanego Ötschera. Zajmujący mniej więcej 1/3 panoramy wał to zlewające się w jedno masywy Raxu i Schneebergu, wśród których wyróżnia się liczący nieco ponad dwa tysiące metrów Heukuppe. Wreszcie już z prawej strony ostatni dwutysięcznik Alp, czyli Klosterwappen. 


I jeszcze piękna, wieczorna panorama. To widok przesunięty w porównaniu do tego wcześniej nieco w lewo. Można to poznać po sylwetce Stuhlecka, która tu jest po prawej stronie, a na poprzednim zdjęciu była z lewej. Tu też da się zobaczyć Ötschera, nieco wyraźniej odcinającego się na tle wieczornego nieba. W bogatej panoramie wyróżnia się łagodny w kształtach Hohe Veitsch, nieco na lewo od Stulecka (w 1/3 zdjęcia, licząc od prawej) oraz Hochschwab w środku fotografii.


Wszystkie moje tegoroczne alpejskie wschody słońca miały tę samą cechę: słońce wschodziło - uwaga! - na wschodzie, a więc nijak nie chciało towarzyszyć wierchom Alp. Tak samo było tutaj. U stóp Wechsela leży już Mała Nizina Węgierska, ozdobiona rozległą połacią jeziora Nezyderskiego.


Słońce wzeszło kilka minut przed szóstą. Jak wspominałem już wcześniej, w krąg światła wszedł na chwilę zarys jakiegoś pasma, albo bardzo odległych, nieruchomych chmur. Choć kusi pomysł, że jakimś cudem słońce ukazało tam Tatry, to oczywiście dużo bardziej prawdopodobne jest, że to coś z masywów karpackich zamykających Małą Nizinę Węgierską w rejonie Nitry, choćby Inowiec albo Góry Szczawnickie.


Przy tej okazji życzę wszystkim Czytelnikom spokojnych, smacznych i w dowolnie wybranym znaczeniu miłych Świąt!

* * *

Zapraszam na moje zbliżające się prezentacje:
  • we czwartek, 30 I o 19:00 w klubokawiarni "Jaś i Małgosia" przy al. Jana Pawła II 57 w Warszawie będę opowiadał o "Podniesionej kurtynie". Gospodarzem spotkania będzie Studenckie Koło Przewodników Turystycznych.
  • we czwartek, 19 III 2020 r. o 17:00 w siedzibie Zarządu Głównego PTTK przy ul. Senatorskiej  11 w Warszawie będę po raz pierwszy opowiadał o "Budziejowickiej anabasis". Gospodarzem spotkania będzie Stołeczny Klub Tatrzański;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz