czwartek, 10 października 2019

Szlak szwedzki, cz. 1

Moja letnia wycieczka miała kilku patronów i towarzyszy. Szczególnie w drodze przez historyczną Saksonię i sąsiadujące z nią protestanckie ziemie na prawie każdym kroku spotykałem Gustawa Adolfa. Oczywiście, szwedzki król nie żyje od niemal czterystu lat, ale wyraźnie pozostał we wdzięcznej pamięci protestantów całej Europy. Spotykałem tę postać już w poprzednich latach (działalność Bratniej Pomocy im. Gustawa Adolfa w Polsce, Kościół Pamiątkowy Gustawa Adolfa w Norymberdze itp.), ale ten rok był szczególny.


W telegraficznym skrócie: przez pierwsze lata wojny trzydziestoletniej protestanci przegrywali z katolickimi Habsburgami bitwę za bitwą i wojnę za wojną. Najpierw Czesi i Palatynat, potem Duńczycy, po drodze szereg innych państewek niemieckich. Wydawało się, że zbliża się koniec protestantyzmu w Europie. I wtedy nadciągnęli Szwedzi, swoim zwyczajem robiąc spore zamieszanie po drugiej stronie Bałtyku. 


Pewnie, Gustawowi Adolfowi chodziło w równym stopniu o obronę wiary, jak o władzę i łupy dla wygłodniałej Szwecji. Ale to jego interwencja pozwoliła odepchnąć Habsburgów i dać jakąś nadzieję stronie protestanckiej, którą później poparła jeszcze - polityka to jednak rzecz dziwna - katolicka Francja. Szwedzkim podbojom nie zaszkodziła nawet niespodziewana śmierć króla na polu bitwy pod Lützen w 1632 roku.


W tej galerii zgromadziłem kilka wybranych, bardziej malowniczych i charakterystycznych Gustawo-Adolfskich pamiątek z mojej trasy. Pierwsze trzy zdjęcia pokazują obraz Ernsta Albrechta Fischera przedstawiający wystawienie ciała króla w kamienicy Pod Czerwonym Jeleniem w Eilenburgu. Obraz, co widać po estetyce, powstał w dobie secesji, w 1906 roku, a wystawiony jest w eilenburskim muzeum, w kamienicy Pod Czerwonym Jeleniem właśnie. Dobrze widać rangę szwedzkiego króla jako opiekuna wiary: w narożnikach obrazu widać symbole ewangelistów, którym towarzyszą reformatorzy - Luter i Melanchton. Zwracam uwagę na urocze, secesyjne kolczyki w uszach Łukaszowego wołu. 


A to już witraż u świętego Tomasza w Lipsku. Kościół jest sławny z mnóstwa powodów, między innymi z istniejącego od XIII wieku chóru chłopięcego, dwudziestu siedmiu lat pracy i grobu Jana Sebastiana Bacha oraz sympatycznego polonika (poloniku?): w 1496 roku w kościele doszło do ślubu księcia saskiego Jerzego Brodatego i księżniczki polskiej i litewskiej, Barbary Jagiellonki. Ich grób znajduje się w katedrze w Miśni, pokazywałem go dwa lata temu. Na zdjęciu powyżej widać dziękczynny witraż z Gustawem Adolfem, oczywiście.


Najważniejsze miejsce na tej tematycznej trasie to oczywiście Lützen. Wspominałem o nim z drogi. Po niefortunnym utknięciu w Norymberdze - wojska szwedzkie były oblegane w mieście przez Wallensteina, zżerane przez głód i epidemie - Gustaw Adolf cofnął się do Saksonii. Za nim ruszyły wojska habsburskie, ale bojów już się nie spodziewano. Przyszła jesień, drogi rozmiękały, dni były krótkie. A przecież ówczesne wojsko spało w namiotach, albo i pod gołym niebem. Szwedzi postanowili jednak zaskoczyć cesarskich, i w gęstej mgle, 16 listopada 1632 roku stoczono na polach Lützen krwawą i chaotyczną bitwę.


Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz