Słońce wstało około 5:40. W pierwszej kolejności oświetliło szczyty bliskie Wiedniowi, czyli te należące do pasm Türnitzer Alpen, Gutensteiner Alpen i wreszcie Lasu Wiedeńskiego, ulubionego celu spacerów wiedeńczyków. Widoczność była dobra, choć nie bardzo dobra: już szczyty odległe o kilkanaście kilometrów widoczne były przez mgłę.
Na lewo od czerwonej tarczy słońca można zobaczyć piramidę Hohensteinu, a na prawo szczyty pasma Hinteralmu i Reisealpe. Dobrze widać po nich, jak stopniowo zniżają się w stronę swojego wschodniego krańca Alpy. Ötscher ma 1893 metry, Reisealpe 1399, a jeszcze kawałek dalej leży Hocheck - ostatni w stronę Wiednia szczyt przekraczający tysiąc metrów. Najwyższy szczyt Lasu Wiedeńskiego, Schöpfl, liczy już tylko 893 metry. Alpy kończą się tam, gdzie Dunaj wypływa do szerokiego Basenu Wiedeńskiego, nad którym wiszą pierwsze lub ostatnie alpejskie szczyty - dobrze znany Polakom Kahlenberg i Leopoldsberg.
Na szczęście, napatrzyłem się na panoramę już poprzedniego dnia. Wiedziałem więc mniej więcej, czego wypatrywać i w którym kierunku.
Na południe ode mnie widać było dolinę Ötscherbachu i obejmujący ją grzbiet. Miałem tamtędy iść cały zaczynający się dzień. Za linią lasów i wierzchołków ukrywają się rozległe, skaliste pastwiska. O tych tak zwanych Almach pisałem z drogi. Na środku zdjęcia widać górujący nad Mariazell szczyt Gemeindealpen, jak wiele podobnych szczytów zabudowany wyraźnie widocznymi wieżami i obiektami narciarskimi. Dokładnie nad nim widać potężny masyw Hohe Veitsch, najwyższego szczytu Alp Mürztalerskich.
Już bez urokliwej łuny wschodu, ale spójrzmy jeszcze na wschód. Na pierwszym planie widać Małego Ötschera (po prawej), a dalej, już za doliną rzeki Ois, pasmo Bärenleitenkogela łączące się przez przełęcz Bärenleitensattel z widocznym w środkowej części zdjęcia masywem Dürrensteina (1878 metrów).
To była wreszcie okazja, by zobaczyć z bliska niektóre ze szczytów, które widziałem w zimie z Wielkiego Jawora. Na lewo od szczytu Dürrensteina widać w oddali (ok. 50 kilometrów) piramidę Lugaera. To jeden z najbardziej charakterystycznych szczytów towarzyszących mi w czasie tegorocznego spaceru. Wiele razy widziałem jego wapienne ściany oświetlone przez poranne lub wieczorne słońce.
Jak to często bywa, byłem w kolejnych dniach na kolejnych, także wyższych szczytach. Ale Ötschera zawsze będę wspominać z życzliwością - jako miejsce mojego pierwszego alpejskiego wschodu słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz