sobota, 7 lipca 2018

Kolejnych czterech świętych, cz. 2

Przedstawiłem już świętego z ulem. Kim są pozostali trzej Doktorzy Kościoła Zachodniego?


Święty z płonącym sercem w dłoni to Augustyn z Hippony, chyba najbardziej z nich znany. Na zdjęciu widać go na ambonie w karynckim Ossiach, domniemanym miejscu pochówku króla Bolesława II Śmiałego. Augustyn był uczniem Ambrożego, który go osobiście ochrzcił. Z tej okazji święty Ambroży miał ułożyć najbardziej uroczystą pieśń zachodniego chrześcijaństwa, "Te Deum", czyli "Ciebie Boże [wychwalamy]". Augustyn był może - obok Orygenesa? - największym filozofem wśród Ojców Kościoła. Na marginesie dodam, że zawsze dziwiła mnie tendencja do ostrego rozdzielania "starożytnej filozofii" od wczesnochrześcijańskiej teologii. Myśl Augustyna i jemu podobnych była przecież ostatnią wielką gałęzią tego samego drzewa filozofii, które wyrosło setki lat wcześniej wraz z Sokratesem czy Platonem.


Jako biskup afrykańskiej Hippony Augustyn był zagorzałym wrogiem donatystów, manichejczyków, pelagian i innych, którzy z racji niepowodzenia swoich poglądów zostali uznani za heretyków. Augustyn zostawił po sobie rozważania na temat grzechu (wspominał scenę, gdy kradł z przyjaciółmi owoce z ogrodu sąsiada nie dlatego, że był głodny, ale dlatego, że było to zakazane) i szereg wielkich pism, na czele z "Confessiones" ("Wyznaniami") i "De civitate Dei" ("Państwo Boże"). Na obu powyższych przedstawieniach biskup trzyma w ręku płonące serce, symbol Bożej miłości i swój najważniejszy atrybut. Żałuję, że posiałem gdzieś zdjęcie wielokrotnie oglądanego przedstawienia św. Augustyna z kościoła klasztornego w Czerwińsku nad Wisłą. Postaram się to jeszcze uzupełnić.


Kilka lat przed Augustynem urodził się święty Hieronim ze Strydonu. To przede wszystkim wielki tłumacz, któremu Zachód zawdzięcza przekład Pisma Świętego na łacinę. Przez setki Biblia nazywana Wulgatą i jej przekłady na języki narodowe (w przypadku języka polskiego najznakomitszym przykładem jest Biblia Wujka) były podstawową bramą Zachodu do poznania Biblii. Oczywiście, później zwrócono wreszcie uwagę na konieczność zajrzenia do tekstu oryginalnego (hebrajskiego i greckiego). Upowszechnienie takich tłumaczeń jest wielką, w Polsce zapomnianą zasługą Reformacji.


Przedstawienia św. Hieronima doskonale pokazują jego skomplikowany życiorys. Podróżował po całym wczesnochrześcijańskim świecie: działał i w Rzymie, i Trewirze, i Antiochii; przewodniczył wspólnocie mnichów w Betlejem i odwiedzał Egipt. Co zaskakuje w obrazach czy rzeźbach Hieronima to zmieszanie postaci półnagiego ascety z kardynałem. Spójrzmy jeszcze raz na fresk z Auli Leopoldiny:


Hieronim jest półnagim, pogrążonym w pracy pustelnikiem. Pracuje właśnie nad przekładem Pisma albo jednym ze swoich innych, niezliczonych dzieł. Księga wspiera się na lwie. Zwierzę nie ma skrzydeł: to całkiem zwyczajny, ziemski lew, którego Hieronim oswoił, wyciągając mu cierń z łapy. Odtąd drapieżnik służył i pomagał pustelnikowi w czasie jego pobytu na pustyni. Powyżej widać świętego Marka, i "jego" lew ma już skrzydła. Ale to inny lew, już mistyczny, z prorockiej wizji Ezechiela.


Ale jest coś jeszcze. Putto na lewo od Hieronima trzyma kapelusz kardynalski, i jest on też widoczny na schodach prowadzących na ambonę łowickiej katedry. Rokokowa ambona jest dziełem Franciszka Vogta, ufundował ją ostatni prymas pochowany w katedrze - Adam Ignacy Komorowski. To zresztą znakomity przykład, jak działają w sztuce chrześcijańskiej atrybuty: nie potrzeba człowieka, wystarczą symbole. Jest więc krzyż patriarszy i kapelusz kardynalski. Hieronim ani nie był kardynałem (to jeszcze nie te czasy), ani biskupem, jednak w ten sposób tradycyjnie podkreśla się jego dokonania i rangę. Zza kapelusza wystaje pióro, oczywiste odwołanie do jego obfitej twórczości oraz trąba, przypominająca o Sądzie Ostatecznym.


Ten niepokojąco wychudzony (czyżby na dworze Esterházych tak źle karmiono?) święty to Grzegorz Wielki. Żył znacznie później od pozostałych towarzyszy z ambon i ołtarzy. Życie Ambrożego zamyka się w całości w IV wieku, Augustyn i Hieronim zmarli w pierwszej ćwierci V. Grzegorz Wielki był papieżem w latach 590-604, więc całą epokę później. Poznajemy go po tiarze, czyli papieskiej koronie. To oczywiście anachronizm, czyli coś z niewłaściwych czasów. Podobnie jak w przypadku kapelusza kardynalskiego świętego Hieronima, Grzegorz tiary w takiej formie nie nosił, bo jeszcze nie istniała. Niemniej przez setki lat była oczywistym symbolem papieskiej władzy i majestatu. Dziś już nieużywanym: ostatnim, który używał jej zgodnie z tradycją był Jan XXIII; Paweł VI koronował się, ale poza tym już tiary nigdy nie użył. Jan Paweł I świadomie zrezygnował z koronacji, zamykając ten okres w historii Kościoła.


Wróćmy do Grzegorza Wielkiego. Po upadku Cesarstwa na Zachodzie papiestwo przejęło część jego funkcji, sprawując w miarę możliwości trochę opiekę, a trochę władzę nad ziemiami dawnego Imperium. Kolejni papieże nie wiedzieli, jak wybrnąć z problemu rozszerzania chrześcijaństwa. Losy Kościoła i Rzymu wydawały się być ściśle powiązane: Jezus urodził się za Augusta, pierwszego cesarza, Konstantyn pozwolił wyznawać, Teodozjusz nakazał, by chrześcijaństwo było wiarą państwową. Wszystko w granicach rzymskich podbojów. Dopiero Grzegorz stwierdził, że nie ma sensu zajmować się tylko utrwalaniem tego, co było i zaczął wysyłać misje. Z sukcesem: wysyłani przez Grzegorza misjonarze, głównie jego bracia z zakonu benedyktynów nawrócili na chrześcijaństwo Anglię. Niosąc tam też śpiew liturgiczny, nazywany chorałem gregoriańskim.


Święci Ambroży, Augustyn i Hieronim budowali chrześcijaństwo starożytne. Grzegorz Wielki wprowadził je śmiało w nową epokę - średniowiecze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz