Wreszcie! Na niebie znowu pojawiły się chmury, upał łagodzi przyjemny wiatr. Po połączeniu z porośniętymi lasem wzgórzami powstał prawie idealny dzień drogi przez Frankonię. Już z namiotu nad jeziorem Obernzenner wracam myślami do mojego dzisiejszego pobytu w Karkonoszach.
Brzmi jak szaleństwo, ale droga nie rzuciła mi się jeszcze tak na głowę. Karkonosko zrobiło się na chwilę, w sympatycznym Neuhof nad rzeką Zenn. Najpierw zobaczyłem hotel Riesengebirge - co jest niemiecką nazwą Karkonoszy. Dalej był rynek i fontanna z Rübezahlem, czyli Karkonoszem lub Liczyrzepą (i hotel, i fontanna są na zdjęciu). Wreszcie w uliczce prowadzącej do zaniedbanego (o!) zamku wielki, kamienny herb Trautenau, czyli czeskiego, podkarkonoskiego Trutnova. Skąd to wszystko? Jak się okazało, w te okolice trafiło wielu Niemców wysiedlonych spod Karkonoszy w 1945 roku i później. Już później zajrzałem na poleconą mi stronę internetową, na której pełno jest pamiątek i wspomnień z utraconej małej ojczyzny. Tak, dość niespodziewanie, trafiłem na kolejną stronę moich wrażeń z zeszłorocznego marszu przez czeski Śląsk - czeskie ziemie odzyskane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz