niedziela, 15 lipca 2018

Kilometr 0, Pod Kielichem

Moją drogę do Compiègne mogłem zacząć tylko tutaj. I tylko jednymi słowami:

— A to nam zabili Ferdynanda — rzekła posługaczka do pana Szwejka, który opuściwszy przed laty służbę w wojsku, gdy ostatecznie przez lekarską komisję wojskową uznany został za idiotę, utrzymywał się z handlu psami, pokracznymi, nierasowymi kundlami, których rodowody fałszował.

Prócz tego zajęcia dotknięty był reumatyzmem i właśnie nacierał sobie kolana opodeldokiem.

— Którego Ferdynanda, pani Müllerowo? — zapytał Szwejk nie przestając masować kolan (...)



Ruszam! Do Francji strasznie daleko, ale nie ma się  sensu przejmować. W końcu jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było. 

2 komentarze:

  1. Refleksja nieco obok tematu wspaniałego spaceru, dotycząca zacytowanej działalności Szwejka. By może Hašek wybrał taką "profesję" Szwejkowi, żeby się czytelnik pod nosem uśmiechnął, ale - jakie to aktualne. Psy obserwowane w dużej liczbie na ulicach dziś- ich dziwne, pokraczne kształty. Może wtedy Szwejk działał w niszy. Dziś tacy "psi Szwejkowie" - fałszerze i deformatorzy ciała pierwotnego wilka - funkcjonują i tworzą silną, okrutną branżę, żerującą i na psach i na ludziach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mopsy, najlepszy (najgorszy?) przykład. Ja dziś jadąc i idąc przez świętokrzyskie z radością patrzyłem na człapiące sobie z radością, swobodnie oddychające, a zupełnie nie rasowe kundelki.

      Usuń