Dzień zaczął się nienadzwyczajnie, bo od deszczu. Potem na szczęście przestało padać, ale chmury zostały - bez upału szło się bardzo przyjemnie. Z tej okazji postanowiłem wydłużyć nieco trasę i przejść się szlakiem biegnącym nad brzegiem spiętrzonej rzeki Schwarzach.
Co ciekawe, przeznaczona dla pieszych i rowerzystów droga biegnie śladem nieistniejącej już linii kolejowej. W jednym miejscu można nawet zobaczyć lokomotywę, a już w Neunburgu - pamiątkowy pomniczek. Całość drogi przypomina mi trochę szlak nad jeziorami Kwisy. Z tą oczywiście różnicą, że tam mamy prawie górski szlak, a tu łagodne łuki i przecinające skały wąwozy.
Neunburg to urocze miasteczko z górującym nad nim zamkiem, którego dziedziniec zajmuje scena do wystawiania widowiska historycznego o wojnach husyckich. Jak rozumiem, dotarła tu jedna ze "wspaniałych jazd", husyckich wypraw. W XIV wieku Czechy miały zresztą część tych okolic w swoich granicach. W paru witrynach widziałem nawet posążki Husa i Žižki, raz w otoczeniu pudełek voltarenu. Nie podejmuję się wyjaśniać związku.
Odwiedzałem kolejne otwarte kościoły. Był zupełnie niepozorny, a w środku pięknie barokowy kościół św. Zbawiciela w Rötz, był starodawny, częściowo romański św. Jakuba w Neunburgu. I, dzięki temu, że to Bawaria, a nie Saksonia, wciąż są nepomuki!
Neunburg to urocze miasteczko z górującym nad nim zamkiem, którego dziedziniec zajmuje scena do wystawiania widowiska historycznego o wojnach husyckich. Jak rozumiem, dotarła tu jedna ze "wspaniałych jazd", husyckich wypraw. W XIV wieku Czechy miały zresztą część tych okolic w swoich granicach. W paru witrynach widziałem nawet posążki Husa i Žižki, raz w otoczeniu pudełek voltarenu. Nie podejmuję się wyjaśniać związku.
Odwiedzałem kolejne otwarte kościoły. Był zupełnie niepozorny, a w środku pięknie barokowy kościół św. Zbawiciela w Rötz, był starodawny, częściowo romański św. Jakuba w Neunburgu. I, dzięki temu, że to Bawaria, a nie Saksonia, wciąż są nepomuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz