poniedziałek, 16 lipca 2018

Kilometr 39, Beroun

Zauważyłem już, że przy długich marszach najtrudniejsze są dwa konkretne dni: pierwszy i drugi. Pierwszy, bo jednak buty nie są tak wygodne, plecak tak dobrze spakowany, a trasa tak łatwa, jak miało być. Drugi, bo płaci się za wszystkie błędy z pierwszego dnia. Na szczęście po przejściu pierwszych dzisiejszych kilometrów mogę stwierdzić, że nie jest tak źle. 


Wczoraj aż do Rudnej szedłem przez praskie przedmieścia. Taki marsz po chodniku (lub nie) wzdłuż drogi to umiarkowana przyjemność, z radością więc skręciłem w bok. Od tego momentu idę przez malownicze, w większości zalesione wzgórza, zajmujące przestrzeń między Pragą a Pilznem. Teraz jestem w średniowiecznym, otoczonym zachowanymi częściowo murami Berounie; podobno nazwa pochodzi od włoskiej Werony. Dalej będę szedł krawędzią parku krajobrazowego Křivoklátsko, wieczorem mam nadzieję być w mieście o malowniczej nazwie Žebrák.

Zastanawiam się nad stosowaniem nepomuków jako jednostki miary. Na oko sześć nepomuków składa się na jednego masaryka. 

2 komentarze:

  1. Cudna statystyka :-) "Zastanawiam się nad stosowaniem nepomuków jako jednostki miary. Na oko sześć nepomuków składa się na jednego masaryka. "

    OdpowiedzUsuń
  2. Do tego ta miara miałaby zastosowanie również na Śląsku, trzeba to koniecznie przemyśleć!

    OdpowiedzUsuń