czwartek, 26 lipca 2018

Kilometr 336, Norymberga

Wczoraj wieczorem wreszcie zobaczyłem żółtą tablicę z napisem "Nürnberg". Ostatnie kilometry do kempingu szedłem przez miejski las. Przypominał mi trochę krakowskie Bielany: jest tam nawet ogród zoologiczny. A później w świetle zachodzącego słońca widziałem jeszcze monumentalną trybunę na Zeppelinfeld, przypominającą o złożoności historii miasta. 


Spędziłem dziś w Norymberdze cały dzień, pierwszy z zaplanowanych w czasie tego spaceru na odpoczynek. Teraz, po kolejnym już pobycie w tym mieście mam w głowie trzy węzły historii, trzy tematy norymberskie.

Pierwszy - to średniowieczna chwała. Norymberga była stolicą państwa bez stolicy, Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Tu Karol IV wydał Złotą Bullę, tu często obradował sejm Rzeszy, tu Hartmann Schedel wydrukował swoją Kronikę wraz z pierwszym widokiem Krakowa, tu z łaski Zygmunta Luksemburskiego przechowywano insygnia  władzy cesarskiej. Dziś są w Wiedniu, ale w muzeum miejskim oglądać można ich kopie (powyżej). Na pięknym cmentarzu św. Jana miałem zaszczyt odwiedzić dziś groby sławnych mieszkańców Norymbergi tej epoki: Albrechta Dürera i Wita Stwosza (poniżej).


Potem przyszła nowożytność, a wraz z nią rozkwit handlu, Reformacja - i wojna trzydziestoletnia. W 1632 armia szwedzka broniła się w wynędzniałym mieście przed armią cesarską. We wspomnianym już muzeum wisi obraz Joachima von Sandrarta. Widzimy bankiet wieńczący uzupełniające negocjacje pokojowe z 1649 roku. Niby koniec wojny i radość, jednak z twarzy bije znużenie i świadomość, że coś się dla Norymbergi skończyło. Potem sejmy Rzeszy przeniesiono do Ratyzbony, wreszcie Napoleon włączył tę dawną wolną stolicę Rzeszy do Bawarii.

Trzeci węzeł to zbrodnia i kara. Partia Hitlera cieszyła się we Frankonii dużym poparciem. To, i chęć powiązania nowego reżimu z dawną Rzeszą sprawiło, że Norymberga stała się sceną dla wielkich zjazdów nazistowskich. Kto widział "Triumf woli" Leni Riefenstahl ten wie, jaką potężną oprawę miały te wydarzenia. Relikty nieukończonego kompleksu zjazdowego rozciągają się wokół kempingu, na którym jestem. To tu Reichstag "uchwalił" rasistowskie ustawy norymberskie. "Uchwalił", bo była to już tylko parodia parlamentu i bezprawie ubrane w prawnicze paragrafy - wciąż żywa przestroga dla Europy. Kary były dwie.


Niesprawiedliwa, bo trudno mi uzasadnić bombardowania zabytkowego serca Norymbergi, które w kilkudziesięciu nalotach zburzono. I sprawiedliwa: tutaj, w Pałacu Sprawiedliwości osądzono największych niemieckich zbrodniarzy. Dziś widoczna na zdjęciu sala nr 600 nie wygląda już tak samo, ale wciąż przypomina o tamtym wielkim zwycięstwie prawa nad barbarzyństwem. A przecież trzeba było odwagi: jeżeli to miał być sprawiedliwy proces, trzeba się było liczyć z tym, że niektórzy lub wszyscy oskarżeni odejdą wolno. Wielu zbrodniarzy tamtego i innych konfliktów uszło karze. Ale może od tego momentu wielcy świata pamiętają, że nie ma ludzi bezkarnych. Na pewno warto im i sobie nawzajem o tym wciąż przypominać.

Jutro ruszam dalej na zachód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz