poniedziałek, 8 lipca 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 127, Naumburg

Z Weißenfels poszedłem mniej-więcej wzdłuż Soławy (Saale). Rzeka, jej kręcąca się wśród skał dolina, zamki i winnice są szczególnie chronione krajobrazowo. Zmysł turbopatriotyzmu każe przypomnieć, że w Soławie miał Chrobry wbijać kiedyś słupy graniczne. Swoją drogą, jeżeli naprawdę je wbijał, i do tego robił to tak intensywnie, jak chcieli panowie malarze Zamoyski i Cybis (link) to nic dziwnego, że w samej Polsce tak niewiele po nim zostało na powierzchni ziemi. No, ale priorytety. 


Chrobry, o dziwo, pojawia się tu nie tylko w tym dziwnym dość kontekście. Wiąże się jeszcze z jedną z najpiękniejszych wczesnogotyckich rzeźb. Musiałem przejść przez wspaniały Naumburg, by zobaczyć "śmiejącą się Polkę", sławną rzeźbę w zachodnim chórze tutejszej katedry. To dzieło Mistrza Naumburskiego, który w połowie XIII wieku pracował przy ozdabianiu świątyni. No, może w rankingu sławnych rzeźbionych uśmiechów przegrywa z aniołem z katedry w Reims, ale to jest dużo bliższy nam uśmiech. Czemu? Rzeźba najpewniej przedstawia Regelindę, córkę Bolesława Chrobrego i żonę margrabiego miśnieńskiego Hermana. Życie rodzinne musiało im dostarczać masy radości, skoro Chrobry przez pół panowania bił się z każdym i o wszystko, wliczając w to tutejsze ziemie. Na koniec ożenił się jeszcze z siostrą męża własnej córki (tego po lewej). No, także tego.

O wspaniałej, wpisanej na Listę UNESCO katedrze w Naumburgu na pewno będzie mowa. Chcę wspomnieć o lektorium (oczywiście) i pięknej współczesnej balustradzie [o balustradzie wspomniałem: link, o lektorium jednak nie]. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz