Jestem już głęboko na Szumawie, na zmianę łapiąc burze i internet do wiaderka. Zanim o górach, dwa słowa o jednym z najbardziej niesamowitych dworców Europy. Byłem tu kilka miesięcy temu i to między innymi ta wizyta zainspirowała mnie do obecnej wycieczki.
Po zejściu z Großer Arbera nie mogłem odmówić sobie przejścia przez podwójną stację kolejową w Bayerisch Eisenstein/Železnej Rudzie-Alžbětinie. Prawdę mówiąc, to dosłownie nie mogłem sobie odmówić, bo inaczej żeby dojść do czerwonego szlaku biegnącego w stronę Austrii musiałbym iść albo po szosie, albo strasznie naokoło świata.
Już tu byłem i całkiem obszernie o tym miejscu pisałem. Dworzec i linię kolejową zbudowano w epoce wielkiego gospodarczego i kolejowego entuzjazmu, w latach 70-tych XIX wieku, przegrodzono murem w czasie Zimnej Wojny, ponownie uruchomiono w zjednoczonej Europie. Wciąż robi na mnie wrażenie porównanie dzisiejszego wyglądu ze zdjęciami peronów przeciętych drutem kolczastym, płotu w środku dworcowego holu (granica biegnie przez budynek) czy obywateli RFN, patrzących na to kuriozum. Potem był żywy łańcuch dwudziestu tysięcy ludzi, uroczystość z udziałem kanclerza Kohla, dziś jest tylko linia symbolicznie przecinająca perony, chodniki i pomieszczenia.
Tym razem miałem czas, żeby zwiedzić wystawę obu parków narodowych. W lutym tylko zerknąłem na jej hol. Teraz mogłem obejrzeć kolejne piętra, w tym bardzo ciekawą część poświęconą samej linii kolejowej. Jakie eleganckie paradne kapelusze mieli bawarscy i cesarsko-królewscy kolejarze!
A stojący przy peronie pospieszy do Pragi kusił. Ale nie! Choć tym razem nie muszę się dostać do Budziejowic, to poszedłem dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz