niedziela, 14 lipca 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 314, Point Alpha

Oczywiście, jakby wybuchła wojna atomowa, wszyscy byśmy mieli przegwizdane. Nie przypadkiem opowiadano sobie dowcip: co należy zrobić w przypadku ataku atomowego? Owinąć się w prześcieradło i nie wzbudzając paniki czołgać w kierunku najbliższego cmentarza. Były jednak na widowni tej potencjalnej nuklearnej zagłady miejsca lepsze i gorsze.


Te najlepsze mieli amerykańscy żołnierze stacjonujący na tak zwanym Point Alpha, ponad wschodnioniemieckim miastem Geisa. Z Hesji, z grzbietu Rasdorfer Berg widzieli jak na dłoni dolinę i drogi, którymi przez tak zwaną Bramę Fuldajską szłoby wschodnie uderzenie. Widzieli też po tamtej stronie wschodnioniemieckich pograniczników, a po swojej czerwoną linię, której nie wolno było przekroczyć czołgom. Byłoby trochę głupio, jakby wojnę wywołał kierowca nierozróżniający kolorów.

To był ten ważniejszy z dwóch planowanych przeze mnie punktów do odwiedzenia na zachodnim krańcu NRD. Wiedziałem, że jest tu muzeum, ale nie spodziewałem się, że aż takie! W dawnych budynkach amerykańskiego posterunku i nowopostawionym pawilonie są trzy świetne wystawy. Jedna opowiada o życiu amerykańskich żołnierzy wśród Niemców, od ścisłego zakazu fraternizacji (zaprzyjaźniania się) z pokonanymi, przez powstanie stałej bazy w Fuldzie po trwające do dzisiaj kontakty i tradycje. Jest też mowa o ruchach pacyfistycznych i przerażającej pamiątce: włazie od studzienki na minę atomową. Druga mówi o posterunku na tle całej zimnej wojny. Są tu na przykład kolejne plany powstrzymywania radzieckiej inwazji, także z użyciem broni jądrowej, są wymienione ruchy opozycyjne i przemiany, także w Polsce. Trzecia jest o samej granicy i o tym, jak ją stworzono i zmieniano. Wrażenie robi fakt, że jeszcze chwilę przed upadkiem Muru władze NRD zatwierdzały plan "Granica 2000", chcąc wykorzystać najnowocześniejsze technologie do lepszego trzymania własnych obywateli w więzieniu. Jak to dobrze, że historia też czasami ma poczucie humoru.

Nad tym wszystkim górują dwie wieże strażnicze, amerykańska i enerdowska. Widać je na górnym zdjęciu, zrobionym spod pomnika zjednoczenia. Na tę amerykańską (po prawej) można wchodzić. Oczywiście to zrobiłem, żeby cieszyć się widokiem kolejnego pasma górskiego (gór Rhön, Rezerwatu Biosfery UNESCO) oraz nowej nawale burzowych chmur. Tak, żołnierze amerykańskiej kawalerii pancernej mieliby stąd świetny widok na koniec świata. Przez kilka minut, ale by mieli. 


Ale żeby nie było zbyt poważnie, to przy tej amerykańskiej wieży jest zdjęcie: załoga życzy wschodnim Niemcom wesołych Świąt - z błędem na transparencie. Liczą się dobre chęci. Albo to taki dialekt, bo z niemieckim nigdy nie wiadomo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz