niedziela, 21 kwietnia 2019

C. i k. obrazki kolejowe, część szósta, częściowo bawarska

[Do Bayerisch Eistenstein/Železnej Rudy wróciłem w czasie wycieczki wzdłuż Żelaznej Kurtyny: najpierw w krótkiej notatce, potem w ramach większego przeglądu]

Już po publikacji poprzedniego posta zorientowałem się, że część o granicznej stacji jest dużo większa, niż planowałem. Dla porządku w moim katalogu postanowiłem podzielić więc ten post na dwie części. Oto więc to samo, ale osobno: jedna z najbardziej niesamowitych stacji kolejowych, jakie dotąd widziałem.


A właściwie dwie stacje na raz. W głębi zdjęcia jest Železná Ruda-Alžbětín, bliżej nas - Bayerisch Eisenstein. Stację postawiono w 1877 roku na znak niemiecko-austriackiej (i bawarsko-czeskiej) przyjaźni okrakiem na granicy. Wielkość gmachu była już wyrazem całkiem konkretnej kalkulacji ekonomicznej: liczono, że nową, krótszą linią pobiegnie większość ruchu z południowych Niemiec do krajów czeskich, a może i dalej, na Śląsk.


Dzisiaj w nowoczesnym gmachu jest muzeum przyrodnicze, w którym zobaczyć można między innymi ten projekt budynku. Ukośna linia to granica państwowa. Z lewej (wschodniej) strony była część austriacko-czeska, z prawej (zachodniej) - niemiecko-bawarska.


Główny hol dworca jest teraz holem muzeum przyrodniczego obu sąsiadujących parków narodowych (Národní park Šumava i Nationalpark Bayerischer Wald). W podłodze można zobaczyć zaznaczoną szarym pasem granicę państwową.


Jest ona również pokazana od strony peronów. Co ciekawe, czerwona linia granicy nie pokrywa się z różnicą nawierzchni.


Choć ukryty był za ogromną zaspą, zauważyłem też słupek bawarski.


Nadzieje ekonomiczne związane z linią i ogromnym dworcem zostały zaspokojone tylko częściowo. Choć trasa przez Bayerisch Eisenstein/Železną Rudę była nieco krótsza, to trudności związane z pokonywaniem dużych przewyższeń zmniejszały jej atrakcyjność. Linia nigdy nie służyła masowemu ruchowi pasażerskiego ani towarowemu. Dziś jest nieco podobna do stacji takich jak Szklarska Poręba Górna czy Zakopane: docierają tu w sezonie bardzo liczne bezpośrednie pociągi z Pragi, służąc głównie turystom (takim jak ja). Dalekobieżnego ruchu międzynarodowego nie ma, pociągi z Pragi do Monarchium jadą inną trasą, przez Domažlice i Furth im Wald. Na zdjęciu powyżej kolejny raz "nurek", czyli lokomotywa serii 754. Są za to połączenia lokalne. Na zdjęciu poniżej pociąg niemiecki: Stadler Regio-Shuttle RS1 w barwach bawarskiej Kolei Leśnej (Waldbahn). Ze stacji Bayerisch Eisenstein można dojechać do Plattling, a stamtąd dalej, do Ratyzbony, Monachium czy Wiednia.


Oczywiście, nie zawsze było tak pięknie. Dziś swobodnie przekraczana granica była trzydzieści lat temu Żelazną Kurtyną, tą samą, którą w lecie przekraczałem u stóp okropnie oszpeconego Čerchova (mowa o nim było w tym wpisie z drogi), a której upamiętnienie widziałem niedawno koło Mikulova. W pensjonacie, w którym nocowałem było sporo książek, które z dużym zaciekawieniem przejrzałem i wieczorem, i rano. Poniżej kilka zdjęć zaczerpniętych - z pomocą aparatu fotograficznego, nie skanera (stąd mierna jakość) - z książki Zdenka Roučki "Šumavou ze svobody do opony"1.


Widome znaki zimnej wojny. Tory od niemieckiej strony zasypane stertami żwiru, granica wytyczona płotem, a otwarte obecnie perony - przegrodzone murem.


Graniczny dworzec około roku 1954 widoczny od bawarskiej strony. Zwraca uwagę duża czerwona gwiazda zamocowana na szczycie budynku już po czechosłowackiej stronie. Nieczytelne rzeczy w oknach to radzieckie i czechosłowackie flagi oraz obrazki gołąbków pokoju. Jak wiadomo, kraje bloku wschodniego było gotowe zanieść pokój w najdalsze zakątki świata, jak daleko czołgowe gąsienice zaniosą.


Żelazna Kurtyna przyciągała turystów, oczywiście tylko od strony bawarskiej. Na tym zdjęciu datowanym na początek lat 60-tych widać Niemców oglądających to niebezpieczne kuriozum. Zwraca uwagę zniknięcie gwiazdy. Oczywiście, bywali tu nie tylko turyści. W 1954 roku Bayerisch Eisenstein odwiedził zasłużony prezydent Republiki Federalnej Theodor Heuss. W tym czasie dworzec służył normalnie niemieckim podróżnym; ze strony czechosłowackiej pociągi docierały tylko do stacji Železná Ruda.

Ze stacji wybrałem się na wschód słońca na Großer Arber czyli Wielki Jawor. Przechodziłem tak granicę w te i we wte, i jak zwykle wykorzystuję okazję do przypomnienia: doceniajmy pokój i doceniajmy Unię Europejską. Jeżeli nie będziemy o nie dbać, w każdej chwili mogą wrócić widoki takie, jak na czarno-białych zdjęciach powyżej.

1 - Roučka Zdeněk, "Šumavou ze svobody do opony", Pilzno 2013. Doszedł mnie słuch, że książka wywołała kontrowersje, nie wczytałem się jednak na tyle, żeby wiedzieć, dlaczego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz