piątek, 2 sierpnia 2019

Podniesiona kurtyna. Kilometr 937, Linz (pod dawnym hotelem Schiff)

Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej wydaje mi się, że jednak największymi przegranymi pierwszej wojny światowej byli Austriacy. Pewnie, Trianon było dla Węgrów bolesnym zderzeniem z narodową rzeczywistością, czego wielu Madziarów nie zrozumiało do dzisiaj. Ale jednak zostało im własne narodowe państwo i wszystko, czego potrzebowali do dalszego istnienia. A Austriacy?


Im w zasadzie nie zostało nic. Nawet nazwa "Austriacy" jest dla 1918 czy 1938 roku trochę naciągana. Byli zawsze Niemcami, poddanymi Habsburgów, którzy przez setki lat budowali imperium i jednoczyli kolejne krainy. Teraz nie było Habsburgów, nie było imperium, nie było nawet niemieckości, bo marzenie o zjednoczeniu z drugimi, większymi Niemcami było stanowczo zakazane przez zwycięzców. Do tego bieda; częste są międzywojenne wspomnienia opisujące podróż z Pragi do Wiednia jako drogę z bogatego do biednego kraju.

Nic dziwnego, że tamta Austria była w prawie stałym kryzysie. Miała w miarę stabilne rządy, ale w tle były walki między całkiem jawnymi bojówkami partii i wielkie podziały w społeczeństwie. Prawica robiła wszystko, by nie dopuścić socjalistów do władzy, choćby w koalicji. W czasie jednego z wybuchów, w lipcu 1927 roku, spalono wiedeński Pałac Sprawiedliwości. Największy dramat przeszedł do historii jako Austriacka Wojna Domowa.


Był luty 1934 roku. Austriacka demokracja umierała już: rok wcześniej kanclerz Dollfuss pod formalnym pretekstem rozwiązał parlament i zaczął przebudowę państwa w duchu tak zwanego austrofaszyzmu. W ramach budowy autorytaryzmu policja chciała przeszukać siedzibę socjaldemokratów w hotelu Schiff w Linzu. Szukano broni, która rzeczywiście tam była. Na pierwszym zdjęciu widać to miejsce dzisiaj, na drugim w dniach wojny domowej. Socjaldemokraci postanowili się bronić, walki wybuchły w Linzu, potem w Wiedniu i w innych miastach. Po kilku dniach opór stłumiono z pomocą wojska, a w maju Austria była już państwem jednopartyjnym. Poniżej można zobaczyć pomnik na dziedzińcu dawnego hotelu.


Na zamku w Linzu zwiedzałem bardzo ciekawą wystawę o międzywojennej Austrii. To stamtąd pochodzi środkowe zdjęcie. Gdybyście przejeżdżali, bardzo polecam. 

Zmierzam do chyba ciekawej pointy. Kilkudniowa wojna domowa miała na Austriaków trwały wpływ. Po odrodzeniu swojego państwa obiecali sobie, że nigdy nie pozwolą już na taki ostry polityczny konflikt. Od 1945 roku rządzą zazwyczaj wielkie koalicje spadkobierców przedwojennych wrogów, czyli socjaldemokraci i chadecy. Austria jak na razie na tej zgodzie dobrze wychodzi.

Byłoby pięknie, gdybyśmy my także wyciągnęli jakieś mądre wnioski z historii, choćby z katastrofy powstania warszawskiego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz