poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Kilometr 872, Sainte Marie-aux-Chênes

Od Metzu zaczynają się zachodnie krańce kaiserowskich Niemiec. Cały dzień natykałem się na tego ślady. Jak to na kresach bywa, Druga Rzesza bardzo starała się zaznaczyć tu swoją obecność. 


Wspominałem już o cesarskiej dzielnicy w Metzu. Jeszcze rano zawędrowałem w okolice potężnego, neoromańskiego dworca, szukając butli z gazem, klapek i zabytków. Robi wrażenie wyraźne podobieństwo kolejowego gmachu do cesarskiego Zamku w Poznaniu, odpowiednika Metzu na ówczesnym niemieckim Wschodzie. Klapki kupiłem. 

Już wychodząc z Metzu w kierunku na Verdun, na stokach Góry Świętego Kwintyna (Mons Saint-Quentin) odwiedziłem - przecież musiała być w niemieckim mieście! - Wieżę Bismarcka. Stoi sobie, jak dziesiątki w Polsce, w krzakach, ale prowadzą do niej drogowskazy. Co ciekawe, zachował się nawet rzeźbiony portret kanclerza. Fakt, że postrzelany. 

Dużo dalej, w okolicach Saint Privat-la-Montagne (tak, istnieje św. Prywat) pełno z kolei upamiętnień i cmentarzy po krwawej bitwie, stoczonej tu w 1870 w roku. Jak wyjaśnił mi przechodzień, z wzniesionego na pamiątkę pomnika-wieży (znowu...) miał korzystać Wilhelm II, spoglądając na bój verduński. Prawda, czy nie, możliwe w każdym razie. Teren opada tu mocno w dół, ku zachodowi, ku dawnej granicy. Tak jak w zeszłym roku szukałem w terenie granicy austro-rosyjskiej, tak teraz chciałem znaleźć tę niemiecko-francuską, oczywiście sprzed 1918 roku. 

Według Wikipedii najdalej na Zachód wysuniętą miejscowością Niemiec było Gravelotte. Mi z mapy wychodzi, że było to Sainte Marie-aux-Chênes. Może Gravelotte sięgało na zachód jakąś wypustką wśród pól? W każdym razie przekraczając tę zniesioną w 1918 roku granicę nie znalazłem żadnych widocznych śladów. Pewnie zniknęły już pod budynkami wielkiego, wyrosłego przy autostradzie centrum handlowego. Na pewno jestem już w granicach wczesnej Trzeciej Republiki, powstałej po klęsce w 1870.

Tak jak niemieckiej Lotaryngii strzegła twierdza w Metzu, tak Francji broniło Verdun. Mam nadzieję być tam za dwa dni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz