"Maszerować wciąż naprzód, to się nazywa anabasis."
Wstałem trochę po szóstej (ciemno i zimno), po siódmej byłem w drodze. Ostatni raz wspiąłem się na wysoką skarpę górującą nad doliną Aisne i wyszedłem na rozległe pola Pikardii. Wtedy na szczęście rozproszyły się już poranne chmury i kościół w Saint-Crépin-aux-Bois - oczywiście zamknięty - oglądałem w słońcu. W poprzecinanym prostymi drogami lesie Compiègne (jak w Karlsruhe...) było nawet ciepło. Po jedenastej byłem na miejscu: tam, gdzie 11 listopada 1918 roku około piątej rano niemiecka delegacja złożyła podpisy pod aktem zawieszenia broni. Przeszedłem, jak mi wychodzi, 1202 kilometry. Podobnie jak w zeszłym roku bardzo dla mnie ciekawe. Mam nadzieję, że było to widać w bieżących relacjach. Bardzo dziękuję za doping i zainteresowanie!
Zawieszenie broni podpisano w jednym z wagonów pociągu sztabowego marszałka Ferdynanda Focha. W marcu 1918, pod wrażeniem wielkiej niemieckiej ofensywy sojusznicy zgodzili się uznać go głównodowodzącym wszystkich sił na Zachodzie. Teraz mógł postawić pokonanym surowe warunki, potwierdzone później w Wersalu. Oryginalny wagon stał w tym historycznym miejscu do 1940 roku. Niemcy wykorzystali go wtedy do zawarcia zawieszenia broni z pokonaną Francją. Potem zabrali go do Rzeszy, gdzie pod koniec wojny spłonął. Obecnie w muzeum Clairière de l'Armistice prezentowany jest taki sam wagon z odtworzonym wyposażeniem (na zdjęciu). Muzeum opowiada o całej Wielkiej Wojnie i dalszych losach Europy, krótkim pokoju i kolejnym, jeszcze straszniejszym konflikcie. Pomnikowy plac jest obecnie kompletnie rozkopany. Jak rozumiem, trwają przygotowania do obchodów w listopadzie.
To niesamowite, jak bardzo może się zmienić świat przez jeden strzał. Zamach w Sarajewie to była tragedia, pewnie, ale nie pierwszy i nie ostatni raz strzelano do polityka. Pięć tygodni później prawie cała Europa była w stanie wojny. Zabrakło odrobiny rozsądku i dobrej woli. 1567 dni później nie było już carskiej Rosji, nie było Austro-Węgier i Cesarstwa Niemieckiego, nie było Pięknej Epoki i katedry w Reims, nie było milionów ludzi. Była Czechosłowacja i Polska, wielkie nadzieje i wielkie wątpliwości, była bolszewicka Rosja i pandemia grypy. Ba! z Niemcami tempo było jeszcze lepsze. Delegacja niemiecka przybyła na polanę koło Compiègne reprezentując cesarza, a podpisywała - w imieniu Republiki. Podobno delegaci dowiedzieli się o abdykacji Wilhelma II z gazet.
A trzysta lat wcześniej? Czeski bunt, zdarzało się nie pierwszy raz. A parę lat później trwała już ogólnoeuropejska rzeź, w której bić się będą i Francja, i Szwecja, i Hiszpania. My nie, przynajmniej oficjalnie. Choć ci lisowczycy...
Jeszcze bardziej niż dawniej doceniam po tej wycieczce i pokój, i otwarte granice, i Unię Europejską. Niewiele trzeba, żebyśmy to wszystko utracili. Jedna-dwie głupie decyzje polityków, trochę narodowego podniecenia, przypadkowy wystrzał. Warto, żebyśmy sobie to wszyscy każdego dnia uświadamiali.
Długo rozglądałem się za odpowiednią ilustracją do tematu zakończenia Wielkiej Wojny. Co do wojny trzydziestoletniej, wybór jest jakby oczywisty: to grafiki Jacquesa Callota pt. "Okropności wojny". Na temat 11 listopada 1918 roku przedrukowuje się zazwyczaj zdjęcie zrobione alianckiej delegacji na schodach wagonu. Ale cóż, okropności tej wojny dotyczyły raczej prostych żołnierzy i ludności cywilnej, mniej generałów i książąt z kwater głównych. Nagle w Blérancourt zobaczyłem ten obraz Cyrusa Leroya Baldridge'a pt. "Front belgijski, 11 listopada 1918 roku":
Autor, artysta i amerykański korespondent wojenny namalował go na podstawie pospiesznego szkicu wykonanego w chwili ogłoszenia zawieszenia broni. Nikt nie miał wtedy siły na wiwaty.
* * *
Piekło wojny trzydziestoletniej i pierwszej wojny światowej to dla Europejczyków już daleka przeszłość. Tymczasem wspomnienie naszej części Europy jest codziennością milionów ludzi na całym świecie. Jeżeli podobały Ci się, Czytelniku, moje teksty, dowiedziałeś się z nich czegoś interesującego lub zainspirowały Cię do własnej wyprawy - pomóż tym, których dotyka piekło wojny. Zachęcam już teraz do odwiedzenia strony Polskiej Akcji Humanitarnej i wsparcia jednego z jej programów.
* * *
"Bardzo kocham zacnego wojaka Szwejka i
opisując jego losy czasu wojny światowej, mam nadzieję, że wy wszyscy
będziecie sympatyzowali z tym skromnym, nieznanym bohaterem. On nie
podpalił świątyni bogini w Efezie, jak to uczynił ten cymbał
Herostrates, aby się dostać do gazet i do czytanek szkolnych.
To wiele." (J. Hašek)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz