Rano spotkanie z dzikami, po południu jednocześnie zabytkowe i nowoczesne miasto: dotarłem do Metzu. Jak się okazuje, mimo setek kilometrów odległości ma on zaskakująco dużo wspólnego z Norymbergą.
To również dawna stolica państw, których już nie ma na mapach. Urzędowali tu władcy Franków z dynastii Merowingów i królowie Lotaryngii. Tak jak Norymberga, położony nad Mozelą Metz należał potem do Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Był przez setki lat wolnym cesarskim miastem, mieszczańską republiką pod bezpośrednią opieką cesarza. Samodzielność mieszczan była tak duża, że biskupi miasta woleli się z niego trwale wynieść.
Tak jak w Norymberdze, tak i tutaj - tak, w dzisiejszej Francji - odbywały się sejmy Rzeszy. Oczywiście, dużo rzadziej, ale sławny z powodu wydania Złotej Bulli Reichstag 1356 roku zebrał się najpierw w Norymberdze, a potem w tym samym roku właśnie w Metzu. W XVI po miasto sięgnęła Francja. Konkretnie zrobił to król Henryk II, ojciec naszego króla-choć-zbyt-długo-nim-nie-był Henryka Walezego. Z władców Polski związany z tą okolicą był jeszcze wspominany już Stanisław Leszczyński.
Pamiątką świetnej średniowiecznej przeszłości jest wspaniała katedra, jedno z największych i najdoskonalszych dzieł francuskiego gotyku. Nawy wspinają się wysoko, ponad ozdobione witrażami okna. Na zdjęciu widać łuki sprowadzające ciężar sklepień na ziemię, wizytówkę gotyckiej katedry. Znalazłem wreszcie dwóch świętych Wawrzyńcow; pokażę przy okazji. W katedrze nie warto oszczędzać na wejściu do krypt i skarbca. Choć Rewolucja pozbawiła Metzu wielu zgromadzonych skarbów sztuki, jest tu co oglądać. Choćby pierścień świętego Arnulfa, mający co najmniej półtora tysiąca lat. Jest i romańska krypta, miło przypominająca wspaniałą kryptę św. Leonarda na Wawelu. Na mojej trasie będzie jeszcze koronacyjna katedra w Reims.
Pamiątką świetnej średniowiecznej przeszłości jest wspaniała katedra, jedno z największych i najdoskonalszych dzieł francuskiego gotyku. Nawy wspinają się wysoko, ponad ozdobione witrażami okna. Na zdjęciu widać łuki sprowadzające ciężar sklepień na ziemię, wizytówkę gotyckiej katedry. Znalazłem wreszcie dwóch świętych Wawrzyńcow; pokażę przy okazji. W katedrze nie warto oszczędzać na wejściu do krypt i skarbca. Choć Rewolucja pozbawiła Metzu wielu zgromadzonych skarbów sztuki, jest tu co oglądać. Choćby pierścień świętego Arnulfa, mający co najmniej półtora tysiąca lat. Jest i romańska krypta, miło przypominająca wspaniałą kryptę św. Leonarda na Wawelu. Na mojej trasie będzie jeszcze koronacyjna katedra w Reims.
Sporo średniowiecznej sztuki ma też miejskie muzeum. Samo w sobie fascynujące: to kompleks połączonych, zabytkowych gmachów, istny labirynt przejść, sal i schodów. Cierpiącym na klaustrofobię odradzam. Sam zgubiłem się coś ze trzydzieści razy.
I wreszcie jest Metz niemiecki, podobnie jak Norymberga kreowany na symbol niemieckości. Gdy w 1871 roku miasto włączono do zjednoczonych Niemiec, powstała tutaj cała nowa, cesarska dzielnica. To, swoją drogą, też pokrewieństwo Metzu i Poznania.
I wreszcie jest Metz niemiecki, podobnie jak Norymberga kreowany na symbol niemieckości. Gdy w 1871 roku miasto włączono do zjednoczonych Niemiec, powstała tutaj cała nowa, cesarska dzielnica. To, swoją drogą, też pokrewieństwo Metzu i Poznania.
Szczęśliwie, jest między dziejami Norymbergi a Metzem co najmniej jedna wielka różnica. Miasta odróżnia wojenny los: Metz nie był zniszczony w czasie żadnej z ostatnich wojen.
Kierunek: Verdun.
Kierunek: Verdun.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz