poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Kilometr 1128, Wittenberga (cz. 4)

Co jeszcze moglibyśmy zyskać po stanięciu w XVI wieku po stronie Reformacji?


Poranny widok na Pińczów spod kaplicy św. Anny. Widoczna pińczowska kolegiata. W złotym wieku miasta była kościołem kalwińskim, a położone tuż obok budynki klasztoru paulinów przeznaczono na siedzibę znakomitej szkoły. Można sądzić, że w podobny sposób wykorzystano by przynajmniej część odebranych zakonom dóbr.

Nastąpiłby przewrót dyplomatyczny. Oczywiście, różnice wyznaniowe władcy traktowali czasem wyłącznie jako pretekst (np. katolicka Francja w wojnie trzydziestoletniej sprzymierzyła się z państwami protestanckimi, byle przeciwko Habsburgom). Jednak dobre stosunki i małżeństwa władców Polski z Habsburżankami nie byłyby już możliwe.

Otworzyłoby to za to cały wachlarz nowych możliwości dyplomatycznych. Pewnie nie rozeszłyby się tak brutalnie drogi Polski i Prus; renesansowi Hohenzollernowie mogliby naprawdę sięgnąć po elekcyjną koronę polską. Także związki z tolerancyjnym, silnie poddanemu wpływom kalwińskiej Reformacji Siedmiogrodem nie skończyłyby się na jednym Batorym. Może w poszukiwaniu nowego systemu sojuszy i królewskich małżeństw udałoby się wzmocnić słabe więzi z protestanckimi księstwami śląskimi? Możliwości jest wiele, wszystkie łączy wypełnienie luki po Habsburgach.

Moim zdaniem taki przewrót w dyplomacji to wielka, zmarnowana szansa. Podobna do tej, jaka naprawdę nie wyszła za Jana III: mało kto pamięta, że król Sobieski wcale nie chciał wojny z Turkami. Z zawartego przez króla sojuszu z - uwaga - Francją Ludwika XIV i planowanego ze Szwecją niewiele wyszło, bo "król Słońce" się rozmyślił.

Neogotycka ambona w Kościele Zamkowym w Wittenberdze. Założony w tym mieście w roku 1502 uniwersytet był miejscem wykładów m.in. Filipa Melanchtona i Marcina Lutra. Również w Polsce wielu duchownych protestanckich było równocześnie wybitnymi uczonymi.

Jak byłoby ze szkołami? Reformacja stworzyła w Polsce znakomite uczelnie. Wystarczy wymienić akademickie gimnazja w Gdańsku i Toruniu czy wspomniane już akademie w Pińczowie i Rakowie. To zmobilizowało Kościół do odpowiedzi i zakładania świetnych szkół, w tym kolegiów jezuickich. Wiele z nich przerodziło się w uniwersytety (Wilno, Lwów). Na przełomie XVI i XVII wieku, w szczycie reformacyjno-kontrreformacyjnej walki poziom edukacji jest w szlacheckiej Rzeczypospolitej najwyższy w historii. Później konkurencja została pokonana, a szkoły jezuickie stały się symbolami szkoły przestarzałej i odpornej na wszelkie zmiany. Czy to samo stałoby się ze szkołami protestanckimi, gdyby pokonano katolicką konkurencję?

Możliwe. Z drugiej strony, kontakty z uczelniami niemieckimi (Wittenberga), holenderskimi (Lejda) czy duńskimi (Kopenhaga) na pewno ożywiałyby naukę. Wybitny astronom Jan Heweliusz, działający już w drugiej połowie XVII wieku był wychowankiem gdańskiego gimnazjum akademickiego, studiował na luterańskim uniwersytecie w Królewcu. Trudno znaleźć w tym okresie wybitnych uczonych wychowanych przez polskie szkoły katolickie.

Żałuję, że Polska nie stanęła po stronie Reformacji. Tego jednak nie zmienimy. Możemy natomiast zmienić naszą zbiorową niewiedzę o Reformacji i jej roli w polskiej historii. Pięćsetlecie jest ku temu najlepszą okazją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz