niedziela, 6 sierpnia 2017

Kilometr 706, Świdnica (cz. 1)

Świdnicę widać z daleka. Już z odległości wielu kilometrów da się dostrzec wysoką na ponad sto metrów wieżę katolickiej katedry św. Stanisława i Wacława. Wspaniała gotycka świątynia przypomina czasy średniowiecznej świetności miasta, śmiało rywalizującego w swym złotym wieku o prym na Śląsku z samym Wrocławiem.


Gotycki ołtarz Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny na tzw. chórze mieszczan w rzymskokatolickiej katedrze świdnickiej

Jak napisałem wcześniej, istnieje jakby schemat dziejów śląskiego miasta. Tak jest i tutaj. Najpierw rządy piastowskich książąt świdnicko-jaworskich, najdłużej zresztą niezależnych od czeskiej korony (to zasługa ambitnego i zręcznego Bolka II). Potem Reformacja, zdobywająca sobie wśród świdnickich mieszczan licznych zwolenników i wiernych. Piękna świdnicka fara - od 2004 roku katedra - jest wówczas kościołem luterańskim. Potem przyszła straszna wojna trzydziestoletnia, śmierć i zniszczenia, a także - habsburska rekatolicyzacja.

Dobrze, można zapytać, ale właściwie, czy Habsburgowie mogli narzucać poddanym swoją wiarę? Mogli, i nie był to tylko barbarzyński obyczaj, ale obowiązujące prawo. Traktat zawarty w Augsburgu roku 1555, który miał zakończyć wojny religijne w ówczesnych Niemczech wprowadził zasadę "cuius regio, eius religio". A więc: "czyja władza, tego wiara". Książę przyjmował luteranizm, narzucał go poddanym. Książę zostawał przy katolicyźmie, narzucał go poddanym. Dlatego książęta cieszyńscy czy ziębiccy mogli zaprowadzić u siebie protestantyzm i dlatego Habsburgowie mogli go tępić. W tym samym czasie królowie polscy stwierdzali, że nie są królami sumień. To był jednak inny świat; potem nam przeszło.

Wróćmy do Świdnicy. Wojnę trzydziestoletnią zakończyły w 1648 roku traktaty pokojowe zawarte w Münster i Osnabrück. Zbiorczo nazywamy je pokojem westfalskim. Wśród niezliczonych postanowień zawarto w nich też cesarskie, katolickie ustępstwo na rzecz protestantów: cesarz rzymski (taki tytuł od setek lat nosił zwierzchnik niemieckiej układanki), król czeski etc. Ferdynand III zgodził się, by w jego własnych, dziedzicznych dobrach na Śląsku powstały trzy kościoły luterańskie. Te niezwykłe budowle przejdą do historii i dziedzictwa naszego świata jako Kościoły Pokoju.

Kościół Pokoju w Świdnicy

Warto w tym miejscu przypomnieć Czytelnikom artykuł o kościele Artykularnym w Kieżmarku.  W Świdnicy, Jaworze i Głogowie warunki były podobnie upokarzające. Wojna wojną, traktat traktatem, ale Habsburg musiał pokazać, że na Śląsku rządzi on, a nie jacyś Szwedzi. A więc: poza murami miasta (dzisiaj tego nie rozumiemy, ale kiedyś mury miasta były granicą stanowiącą o stanie i wolności człowieka), z nietrwałych materiałów, bez kościelnego wyglądu (niech się heretycy modlą w stodole!), do tego - rok na budowę (gdańską bazylikę Mariacką wznoszono półtora... stulecia). Powstały trzy perły baroku, dwie przetrwały - dziś wpisane są na Listę UNESCO.

W Świdnicy miałem zaszczyt spotkać proboszcza świdnickiej parafii, biskupa diecezji wrocławskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w naszym kraju, ks. Waldemara Pytla.

Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz