Że w lutym nie spotkam zbyt wielu turystów - to wiedziałem. Ale winiarski Tokaj i tak mnie zaskoczył. Opustoszały, choć pełen ogłoszeń dla turystów; barwny, choć zasnuty mgłą był w zabawny sposób nierzeczywisty. Podobnie jak dawniej, w przypadku Bielska, pozostawię większość zdjęć bez komentarza.
Most na Cisie.
Zbieg Bodrogu i Cisy.
Na stokach tokajskiej góry rozłożone są cmentarze. Szedłem wśród nich na szczyt, co jednak wobec bardzo marnej widoczności pozbawione było większego sensu.
W Tokaju żyje obecnie trzech Żydów. Jednego z nich spotkałem przy cmentarzu, położonym na północnych obrzeżach miasta. Razem dbają o pamięć licznej niegdyś społeczności, wśród których byli też Żydzi krakowscy. Dbali oni o koszerność sprowadzanych do Korony win.
Obok cmentarza wznosi się zadziwiająca w kształcie willa architekta Ferenca Bána. Niezależnie od docenienia oryginalności projektu pozwalam sobie wyrazić wątpliwość, czy autor wykazał się w ten sposób szacunkiem do krajobrazu i sąsiadującego z nim cmentarnego dziedzictwa.
Mgła towarzyszyła mi jeszcze następnego dnia, w drodze przez Szerencs, Miszkolc, Füzesabony, Eger do Bélapátfalva.
Tak, dogadanie się z kasjerką na dworcu w Tokaju nie było proste.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz