sobota, 2 lutego 2019

Poslušně hlásím! Kilometr 78, to jest Siedlec koło Horażdiovic (czyli chyba Sedlice)

Trzeba iść prosto przez las na Siedlec koło Horażdiovic. Tam jest bardzo porządny żandarm i każdego przez wieś przepuści. Macie przy sobie jakie papiery?



Siedlec koło Horażdiovic... Pewnie chodzi o Sedlice, ale czemu koło Horażdiovic? Horažďovice leżą prawie dwadzieścia kilometrów dalej na zachód. Dziwne to określenie. Kim jednak jestem, by poprawiać Haška? Szczególnie, że reszta topografii się zgadza:

Z Malczina szedł z nim stary muzykant grywający na harmonii. Szwejk poznajomił się z nim w szynku malczińskim, gdy sobie kupował wódkę na tę długą milę do Radomyśla.

Potem jednak:

(...) muzykant bardzo się rozzłościł i ruszył w lewo przez pole grożąc Szwejkowi, że idzie do Cziżovej do żandarmów oskarżyć go. Choć to daleka droga, po ruszeniu z Malčic na zachód, by dotrzeć do Čížovej rzeczywiście trzeba skręcić w lewo, przez pole.

Pierwsza połowa dzisiejszej drogi była piękna. Wspaniałe lasy i malownicze, jakby bezludne pola. Sedlice przywitały mnie barokowym kościołem pw. św. Jakuba Większego, patrona wędrowców - więc i żołnierzy idących do pułku. Na zdjęciu widać to miasto z daleka, w padającym z lekka deszczu. Ciekawe, czy to już koniec zimy? Szczęśliwie, jest tu również pokryty renesansowymi sgrafittami hotel, a w hotelu - zaskakująco żywa restauracja. A na rynku nepomuk, ale to chyba oczywiste. 

Wracając do trasy. Żeby było jeszcze dziwniej, gdy Dobry Wojak Szwejk opisuje w Pisku swoją drogę, wymienia nie tylko Sedlec, ale też Horażdovice. A przecież tam nie był na pewno. Inaczej nie dałby rady być wieczorem w Radomyślu. Nawet na cesarsko-królewskim komiśniaku nie da się zrobić sześćdziesięciu kilometrów w jakieś pięć czy sześć godzin. O niezwykłym tempie przemieszczania się Szwejka już jednak wspominałem. Podążanie śladami Dobrego Wojaka jest daleko trudniejsze od szukania żywej wody w baśniach Bożeny Niemcowej

Ciekawe, czy pod wieczór znajdę w Radomyšlu dom gospodarza Melicharka?

Aneks. Już po wyjściu z restauracji obejrzałem ratusz. I oto odkrycie: przekroczyłem tak jak w lecie granicę. Chodzi o linię spotkania, do której w 1945 roku doszły oddziały amerykańskiej 3 armii. Co upamiętnia tablica.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz