wtorek, 5 lutego 2019

Poslušně hlásím! Kilometr 172, to na zaśnieżonych zboczach nad Protivinem

Okrążył je [Vodňany] zręcznie drogą przez łąki, a poranne słońce powitało go na zaśnieżonych zboczach nad Protivinem.


Skoro zbocza, tak moja, jak Szwejkowa droga musiała ani chybi biec przez stoki Boru i Skały. Protivín lśnił światłami po mojej prawej stronie, ku wschodowi. To miasto bardzo często pojawia się u Haška. Szwejk jeszcze w Pradze korzysta ze znajomości tych okolic (z manewrów) w rozmowie z wprowadzającą psa służącą. Stąd lub z bliskich okolic był również poczciwy i wiecznie głodny Baloun.

— Stale naprzód — rzekł sobie dobry wojak Szwejk. — Obowiązek wzywa. Do Budziejowic dostać się muszę.

Zbiegiem nieszczęśliwych okoliczności, zamiast od Protivina na południe ku Budziejowicom, zwróciły się kroki Szwejka ku północy, na Pisek.


Te ośnieżone pola i zbliżający się finał Anabasis to też okazja do przypomnienia innej miłej sercu czytelnika postaci z Haškowych opowieści. Gdzieś tutaj, wśród podobnych krajobrazów urodził się przełożony Szwejka, porucznik Lukasz. Już dawno powinien był zostać kapitanem, ale ponieważ z przełożonymi był otwarty i szczery, nie uznając w stosunkach służbowych żadnego lizusostwa, więc nie zdała mu się na nic jego ostrożność w sprawach narodowościowych. Tyle pozostało mu z charakteru południowoczeskiego chłopa. Urodził się bowiem na wsi, na południu, wśród czarnych borów i stawów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz