środa, 6 lutego 2019

Poslušně hlásím! Kilometr 186, to jest między Putimiem a Piskiem

Jako się rzekło, przesłuchanie Szwejka w Putimiu przeciągnęło się do późnych godzin nocnych. Już o tym pisałem, ale to proza zbyt dobra, by jej nie czytać kolejny raz. Więc tylko dla ilustracji krótki fragment:


Przy stole siedział wachmistrz z resztą kontuszówki w butelce, trzymał Szwejka za szyję, łzy spływały mu po ogorzałej twarzy, wąsy miał zlepione kontuszówką, a usta z wielkim wysiłkiem wymawiały słowa:
— Powiedz, bracie, szczerze, że w Rosji nie mają takiej dobrej kontuszówki, powiedz, żebym mógł spokojnie spać. Wyznaj to jako uczciwy człowiek.
— Nie mają.
Wachmistrz zwalił się na Szwejka.
— Uradowałeś mnie, przyznałeś się. Tak być powinno przy badaniu. Jeśliś winny, to czemu się wypierać?

No, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: zaprzyjaźniony z wachmistrzem Flanderką Szwejk wyruszył pod eskortą do komendy w Pisku. A że pogoda była parszywa, tworzący eskortę frajter postanowił wstąpić na jednego Ciekawe, gdzie na tej ruchliwej dziś szosie była karczma? Specjalnie sprawdziłem na starej mapie, że dzisiejsza szosa biegnie tak samo, jak w okolicach pierwszej wojny światowej. Przed stawami, czy za stawami? Gdzie można było wstąpić na jednego? No, góra dwanaście.

Ciemno już było, gdy się frajter zdecydował ruszyć ze Szwejkiem w dalszą drogę ku Piskowi. W zawiei śnieżnej nie widział pan frajter własnego nosa i bezustannie powtarzał:
— Trzeba iść ciągle prosto przed siebie, aż do Pisku.
Kiedy sentencję tę wygłosił po raz trzeci, głos jego nie rozległ się już na szosie, ale dochodził skądś z dołu. Pan frajter stoczył się po miękkim śniegu do rowu. Wspierając się na karabinie, wdrapał się z wielkim wysiłkiem znów na szosę. Szwejk słyszał, jak żandarm śmieje się zduszonym śmiechem:
— Śli-i-zgawica…


Z Putimia do serca Pisku jest tylko sześć kilometrów. Jednak, choć wyruszyli rano, do Pisku dotarli dopiero późnym wieczorem. Wspomniany już film z 1956 roku zawiera kilka uroczych scen z tego odcinka. W pewnym momencie musi Dobry Wojak Szwejk prowadzić frajtra na sznurku, żeby go nie zgubić.

A ja cóż, cieszyłem się ostatnimi kilometrami tej kolejnej pieszej drogi. Pokryte lasem wzgórza, zaśnieżone pola, wielki komin elektrociepłowni. I pociąg do Czeskich Budziejowic.

Ale pociągiem to każdy potrafi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz