niedziela, 3 lutego 2019

Poslušně hlásím! Kilometr 111, to jest stóg pod Putimiem (wyimaginowany)

Z Radomyšla ruszyłem - rzecz jasna - na Czeskie Budziejowice. Szwejk maszerował znów niemal całą noc i dopiero koło Putimia znalazł w polu stóg. Rozgrzebał nieco słomę i z bliska usłyszał głos:
— Z którego pułku? Gdzie idziesz?
— Z 91. Do Budziejowic.
— Gdzie cię tam diabli niosą!
— Ja tam mam swojego oberlejtnanta.
Słychać było, że śmieje się nie jeden głos, ale głosy trzy.



Ja nie miałem jakoś ochoty maszerować całą noc. Choćby dlatego, że stogi już tu niestety nie występują, a nadzieja na wiosnę skończyła się szybko - od rana Czesi zmagają się ze skutkami śnieżyc. Zaszedłem więc najpierw do Strakonic, które przywitały mnie plakatami przyszłorocznego festiwalu dudziarskiego, i po przespaniu się poszedłem na wschód, ku Czeskim Budziejowicom.

Czy dobry wojak Szwejk był za pierwszym razem w środku Putimia, czy tylko na polu pod wsią? Uznałem, że pod. Zbliżyłem się więc na wyciągnięcie ręki do Putimia, po czym nieco inną drogą, na drugim brzegu Otawy zawróciłem na zachód, w kierunku Czeskich Budziejowic.

Liczyłem, że znajdę jakiś stóg i to on będzie ilustracją tego tekstu. Niestety, ze stogu nici. Jest za to pomnik husyckiego wodza Jana Žižki, który w 1420 roku stoczył wśród stawów Sudomierza (Sudoměř) jedną z pierwszych ważnych bitew wojen husyckich. Mimo wielkiej przewagi liczebnej wrogiego rycerstwa husyci zwyciężyli; rosła sława ich wojennych taborów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz