środa, 25 maja 2016

Wieczorem w Królewianach

Jazda pociągiem na Słowacji należy do dużych turystycznych przyjemności. Oznaczenia są czytelniejsze, informacja po angielsku powszechniejsza, a stacje bardziej cywilizowane, niż u nas. W zasadzie i pociągi są średnio przyjemniejsze, choć ta różnica się powoli zaciera. U nas i pociągi, i stacje się poprawiają, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że problemy wielu stacyjek kolejowych w Polsce rozwiązaliśmy przez ich likwidację.


Przejazd pociągiem z Rużomberka do Dolnego Kubina, który musiałem wykonać dwa tygodnie temu wymaga przesiadki. Najpierw trzeba przejechać kilkanaście kilometrów w dół Wagu po szynach Kolei Koszycko-Bogumińskiej (obecnie jest to linia nr 180 z Żyliny do Koszyc). W końcu XIX wieku stacyjka w Królewianach (Kraľovany) zmieniła się w węzeł; pociągnięto stamtąd w górę Orawy tory do Trsteny (nr 181). To właśnie w Królewianach trzeba poczekać na szynobus do Dolnego Kubina.


Na królewiańskiej stacji, wciśniętej głęboko w dolinę między masywami Wielkiej i Małej Fatry byłem już kilkakrotnie. Ma dla mnie jakiś szczególny urok, wynikający choćby z typowej dla drugorzędnych węzłów kolejowych atmosfery solidnej, choć niespiesznej pracy. Wokół rozłożyło się maleńkie miasteczko. Formalnie chyba wieś, ale na Słowacji nawet wsie miewają charakter miasteczek. 


Z Królewian można dotrzeć nie tylko do Dolnego Kubina czy Rużomberka. Stają tu również ekspresy do Pragi i Bratysławy. To prawda, że od dwóch lat polska kolej dalekobieżna (spółka Intercity) odnotowuje znaczny wzrost liczby pasażerów. Ale czy nie odbywa się to tylko dzięki podróżnym z wielkich miast? Pamiętacie, Czytelnicy, pełną kpin falę krytyki przystanku Włoszczowa Północ, który otworzył tysiącom ludzi z ubogiego regionu możliwość wygodnej i szybkiej podróży do Warszawy i Krakowa? A wiecie, że od grudnia 2014 roku jest na CMK jeszcze przystanek Opoczno Południe? O dziwo, teraz jakoś obyło się bez kpin.


Słowacja jest przykładem, że kolej może być nie tylko komunikacyjnym kręgosłupem łączącym wielkie miasta. Może być krwiobiegiem łączącym wszystkie, także wiejskie obszary kraju. Tym samym może pomóc w zacieraniu kontrastów i wykorzystaniu potencjału drzemiącego w ludziach, którzy dzisiaj muszą jeździć po Polsce nie przystającymi do czasów i naszych ambicji marszrutkami.

Swoją drogą. Wiecie, Czytelnicy, ile na Słowacji wynosi zniżka na bilety kolejowe dla dzieci i studentów? Sto procent.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz