czwartek, 13 lipca 2017

Kilometr 177, Kazimierza Wielka

Kończąca się droga przez Ponidzie obfitowała w piękne widoki i spotkania. Wśród nich na czoło wysuwa się oczywiście dwugodzinna rozmowa w Muzeum Regionalnym w Pińczowie. Miałem zaszczyt i przyjemność rozmawiać tam z p. dyr. Jerzym Znojkiem, pastorem Sławomirem Barańczykiem z Kościoła Chrześcijan Wiary Ewangelicznej oraz p. Teresą Znojek, pasjonatką lokalnej historii. Rozmawialiśmy o  Reformacji, jej dziełach - na czele ze wspaniałą Biblią, przetłumaczoną w Pińczowie, a wydaną w 1563 roku w Brześciu. 


Zbór braci polskich w Cieszkowach

Pińczów to piękne miasto; jego ozdobą prócz wspaniałych kościołów jest też jedna z najstarszych polskich synagog oraz renesansowa kamienica, nazywana Domem lub Drukarnią Ariańską. Jest tu też ulica Ariańska. Co jednak zostało z Reformacji w umysłach ludzi tak w Pińczowie, jak w całej Polsce? Zdaje się, że niewiele. Pewnie dlatego, że tak kalwinizm, jak ruch braci polskich pokrył Rzeczpospolitą powierzchownie. Był ruchem szlacheckim, który nie zadbał o to, by przyciągnąć do siebie polski, ruski czy litewski lud. Będę się na pewno jeszcze z tym wątkiem spotykał, tym bardziej, że przede mną w oddali Śląsk Cieszyński - który nawrócił się prawdziwie i trwale.

Moja trasa wiodła z Pińczowa przez arcypolskie krajobrazy: wzgórza pokryte szachownicą pól, szerokie doliny rzek, ukryte w drzewach wioski z górującymi nad nimi wieżami kościołów; tam z kolei ukrywają się skarby, jak renesansowe nagrobki w Chrobrzu. Szukałem wśród nich śladów Reformacji. Jest piękny zbór braci polskich w Cieszkowach (zdj.); jest tak zwana Mogiła Ariańska w Czarnocinie (nazwa chyba wyłącznie tradycyjna). Szukałem też źródeł, w których ponurzać, to jest chrzcić się mieli arianie w Korycie. Znalazłem nawet kilka, ale o które chodziło? Być może historia zatarła już tę wiedzę.

Wspaniali są ludzie, którzy chętnie odpowiadają na moje pytania, wytężają pamięć, proszą o pomoc starszych członków swoich rodzin. Ale o Reformacji, a szczególnie o braciach polskich wiedzą niewiele. Tyle, co przekazała im silnie naznaczona kontrreformacją lokalna tradycja i współczesne tablice informacyjne, sugerujące wciąż, że zajmowali się ci heretycy głównie dewastowaniem kościołów. W Stradowie przeczytać możemy, że kościół parafialny miał swój "kacerski epizod". 

Z deszczowej Kazimierzy Wielkiej wyruszam na południowy-zachód; przede mną w oddali Kraków.

Dziękuję bibliotece w Kazimierzy Wielkiej za udostępnienie komputera i trzech słowników, z pomocą których upewniałem się, że słowo "kacerz" jest przestarzałe i dawne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz