piątek, 10 czerwca 2016

Sztefaniczka raz jeszcze

Wstępem do pokazywanego przeze mnie kilka dni temu wschodu słońca był nocleg w Sztefaniczce. Schronisko niezmiennie urocze, choć spało mi się trochę gorzej, niż zwykle. Trzeba stale przypominać szanownym turystom, że do głośnych rozmów i konsumpcji przeznaczone są schroniskowe bufety czy sale kominkowe, a nie zbiorowe sypialnie. 


Schronisko widziałem do tej pory dwukrotnie w lecie. Wiosną - dość jeszcze wczesną, jak na wysokie góry przystało - wygląda jeszcze bardziej urokliwie. Zresztą, wiecie to dobrze, Czytelnicy - kobierce barwnych kwiatów sąsiadują z płatami śniegu.


Do chaty najłatwiej można się dostać od Chopoka (przy pomocy kolejki linowej) albo od przełęczy Czertowica (gdzie można dojechać samochodem lub autobusem). Oba punkty łączy główny szlak Słowacji, Szlak Bohaterów Słowackiego Powstania Narodowego. Oczywiście, honorniej jest dojść z daleka grzbietem albo doliną, ale zachęcam wszystkich: chodźcie po górach po swojemu. To ma nam wszystkim sprawiać przyjemność. Jeżeli i w górach, gdzie swoboda czeka na cię, będziemy się ciągle porównywać z innymi, to przepadliśmy.


Jak już wspomniałem, tym razem do Sztefaniczki doszedłem niebieskim szlakiem wzdłuż Jańskiej Doliny. Raz już tędy schodziłem. Wizja stromego podejścia na przełęcz ze schroniskiem trochę mnie przerażała, jak się okazało, niepotrzebnie.

Sasanka alpejska (Anemone alpina)
A widoki - warte wysiłku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz