poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Obejścia: te drugie Tatry. Cz. 3, a w niej Królewska Hala

"Cóż to za wspaniały widok! Przed nami Spisz cały od Magóry aż do Kralowej Holi, na której kiedyś król Maciej Korwin zwiedzając Karpaty z całym senatem obradował. Przed nami całe pasmo Gór Karpackich niższych, ciągnących się od źródeł Popradu równolegle z Tatrami"

To nie ja; to wrażenia z Łomnicy zapomnianego dziś powieściopisarza, Teodora Tripplina (cytat za: "Tatry i Górale w literaturze polskiej. Antologia", opr. Jacek Kolbuszewski, Wrocław 1992, s. 133). Że cytował Tripplin słowackiego romantyka, Jána Kalinčiaka, to już inna sprawa. Faktem jest, że Królewska Hala przyciągała i przyciąga wzrok tatrzańskich turystów.


Królewska Hala jest dla wschodniego, niższego i mniejszego pasma Niżnych Tatr tym samym, czym Dziumbier dla części zachodniej. Liczy 1947 metrów i góruje od południa nad Popradem. Ogrom Niżnych Tatr sprawia jednak, że od tego szczytu, widocznego na zdjęciu powyżej ze ścieżki rowerowej między Popradem a Svitem dzielą nas jeszcze 22 kilometry.


W 2014 roku na Królewską Halę wybrałem się z Liptowskiej Tepliczki, malowniczej wioski wtulonej między niżnotatrzańskie ramiona. Droga była daleka, ale konieczność wczesnego wstawania wynagrodziły snujące się po dolinie mgły. Po drodze spotkałem słowacką wycieczkę z mocno wstawionym przewodnikiem. Pytał mnie o drogę; w przedstawioną przeze mnie interpretację topografii nie uwierzył. Grupa ruszyła w słusznym kierunku, ale zwrot był już zgoła błędny. Nie spotkałem już ich więcej.


Droga, choć męcząca, cieszy niezrównanym pięknem i bogactwem przyrody. W czasie jednej wędrówki pokonujemy cztery piętra roślinne, wyraźnie widoczne i wspaniale wykształcone. Szczególnie górna granica lasu jest pięknie widoczna. Las rozpada się na coraz mniejsze płaty, karłowacieje, zanika. Wśród kosodrzewiny biją źródła Czarnego Wagu.

Na szczycie Królewskiej hali wznosi się potężny gmach telewizyjnej stacji przekaźnikowej. Ogrom budynku i wysokość wieży sprawia, że szczyt wydaje się być dużo bliżej, niż w rzeczywistości. Turystę, oczekującego herbaty lub zupy czeka jednak zawód. Obsługa zachowuje od lat swoje splendid isolation, udostępniając na wypadek burzy niewielki schronik.


Burza przyszła, gdy byłem już za daleko, by do tego schronu wracać. Mimo zagrożenia trudno było nie zachwycać się soczystą, wysokogórską zielenią. Niżne Tatry to trochę taka Babia Góra na sterydach.

Najbliższy nocleg na zachód to utulnia Andrejcová. Oj, nie było jej łatwo znaleźć w strugach deszczu.

[Królewską Halę widziałem i pokazałem jeszcze kilka razy. Na przykład przy okazji tego wschodu słońca z górującego nad Bańską Bystrzycą Laskomera - co dodałem 13.2.2020]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz