Ostatni raz w tym cyklu zapraszam w Niżne Tatry. Chcę się podzielić drobnym wspomnieniem z dnia, w którym wszedłem na Królewską Halę, a później z wysiłkiem uciekałem przed burzą. Wysiłkowi towarzyszyła niebywała cisza, przerywana tylko przez pomruki żywiołu. Raz czy drugi wydawało mi się, że ktoś gwizdnął. Ale kto mógł gwizdać na pustym szlaku? Głupie przywidzenia.
Pointa jest nietrudna do odgadnięcia. Nie wiem tylko, kto był bardziej zaskoczony i kto zrobił głupszą minę. W tej konkurencji świstaki są naprawdę mocnymi zawodnikami.
I wiecie co, szanowni Czytelnicy? Wykorzystam tę okazję, by wyrazić swój wstręt dla ludzi, którzy zabijają dzikie zwierzęta dla przyjemności. Wiem, że namieszaliśmy w przyrodzie i dobro wielu gatunków zależy od dalszego mieszania, w tym także od koniecznej selekcji. Tej niech dokonują profesjonaliści, świadomi tego, co robią. Ale polowania na ptaki, cyrk "Hubertusów" (wiecie, że św. Hubert został świętym, ponieważ przestał polować?), nabożeństw z zakrwawionym dzikiem czy często ohydny żargon to nie kultura i chluba - to barbarzyństwo. Myśliwych, którzy uważają, że strzelając do kaczek czy saren dają wyraz swojej miłości do zwierząt proszę uprzejmie o opuszczenie tego bloga.
Ja wolę takie niezwykłe spotkania. W górach czeka ich na Was całe mnóstwo - w każdych, nie tylko w pięknych Niżnych Tatrach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz