wtorek, 6 lutego 2018

Z Lizbony do Warszawy

Jako się rzekło, spędziłem pół stycznia na kolejowym objeździe Europy. Do Lizbony poleciałem samolotem, wracałem dwa tygodnie kolejnymi pociągami. Pokazałem już wschód słońca w Cascais i kilka zdjęć świętego Marcina. To były takie zawody przed oficjalnym otwarciem igrzysk. Teraz dwa słowa wstępu o całej wycieczce.


Na powyższej mapce zobaczyć można moją trasę nałożoną jak zwykle na zdjęcie z nieocenionego Google Earth. Niebieska linia zaczyna się na zachodzie w Cascais, na zachodnim krańcu sieci kolejowej naszego kontynentu. Biegnie przez Lizbonę, Coimbrę, Avilę, Madryt, Toledo, Nimes, Saint-Gilles, Awinion, Arles, Marsylię, Niceę, Genuę, Reggio Emilia, Bolonię, Wenecję, Villach, Ossiach, Zagrzeb, Fonyod, Somogyvár, Székesfehérvár, Budapeszt, Bratysławę, Ostrawę do Warszawy. Uf.

Kwiaty aloesu porastające wały jednego z lizbońskich fortów

Wśród kilkudziesięciu przejazdów kolejowych były takie bardzo krótkie (z przyjemnością jeździłem dwa razy z lizbońskiego dworca Cais do Sodré do Belem) i bardzo długie (ponad tysiąc kilometrów skoku szybkim pociągiem AVE z Madrytu do Nimes). Były wspaniałe widoki nadmorskie (niezwykła jazda z Ventimiglia do Genui) i górskie (z Udine do Villach). Na potrzeby tej trasy skorzystałem z bardzo ciekawej, choć wymagającej dokładnego przeliczenia oferty europejskiego biletu kolejowego Interrail. Myślę, że w którymś momencie spróbuję zebrać do kupy przemyślenia i rekomendacje na temat tego biletu. [i tak też się stało, tekst dostępny jest tutaj: część pierwsza, część druga]

Bociany na wieży kościoła św. Jakuba Apostoła w Avila 

Oczywiście, poza pojeżdżeniem sobie pociągami miałem kilka szczególnie interesujących mnie celów. Ciekawiła mnie niezmiennie architektura romańska. Podobnie jak na Węgrzech rok temu, odwiedziłem kilka fantastycznych zabytków. Szczególnie zapadły mi w pamięć pogrążona w mroku stara katedra w Coimbrze, portal dawnej katedry św. Trofima w prowansalskim Arles i malownicza apsyda kościoła św. Donata i Najświętszej Marii Panny na weneckim Murano. Był też wątek Galla Anonima. Nie wiemy o nim wiele, ale da się prześledzić nici łączące go z opactwami benedyktynów w Saint-Gilles i węgierskim Somogyvár. Był wątek górski na czele z pokazywanym na fejsbuku wejściem na wschód słońca na hiszpański Abantos. I oczywiście dużo sztuki, dużo ewangelistów, dużo zdjęć i wrażeń. Zapraszam niezmiennie do śledzenia bloga!

Pociąg Regionale Veloce do Piacenzy wjeżdża na peron ruchliwego dworca Genua Piazza Principe

Przy tej okazji zapraszam na mój najbliższy pokaz zdjęć:
  • 15 marca o 17:30 w siedzibie Zarządu Głównego PTTK w Warszawie, przy Senatorskiej 11: "Między Babią a Dziumbierem: trzy razy wokół Tatr". Gospodarzem spotkania jest Stołeczny Klub Tatrzański

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz