środa, 3 maja 2017

C. i k. obrazki różne, zbiór czwarty

Najpiękniejszy i jedyny prawdziwie słoneczny dzień mojej wycieczki spędziłem na południu Węgier, nad serbską i rumuńską granicą. Leży tam Szeged, to jest po naszemu Segedyn - tak przynajmniej mówi Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych.


W Segedynie byłem w drodze do Kiszombor i Ópusztaszer; cieszyłem się jednak spotkaniem z eleganckim, zaplanowanym od nowa po XIX-wiecznych powodziach miastem i oddechem bałkańskiej wiosny.


Pamiątką wciąż bolesnej traumy pierwszej wojny światowej jest Brama Bohaterów, brama drogowo-tramwajowa w osi jednej z ulic miasta.


Admirał Horthy gniecie bolszewików. W rzeczywistości główny udział w stłumieniu Węgierskiej Republiki Rad miała armia rumuńska.


Węgry pełne są pomników pierwszej wojny światowej, a wielu Węgrów - pełnych niezrozumienia dla traktatu z Trianon i surowego potraktowania ich ojczyzny. Z zaskoczeniem podobne resentymenty odkryłem również u licznych polskich sympatyków Węgier.


Najciekawszym zabytkiem Segedynu jest kompleks uniwersytecki wokół placu Katedralnego. Uczelnię przeniesiono po Trianon z siedmiogrodzkiego Klużu, wznosząc dla niej rozległy kompleks w duchu zredukowanego, międzywojennego klasycyzmu. Podobnie jak w architekturze Polski tego okresu czytelne jest pokrewieństwo ze sztuką włoskiego faszyzmu.


Obiegające plac krużganki ozdobione są tablicami i popiersiami.


W tzw. rankingu szanghajskim uczelnia plasuje się w piątej setce uczelni świata.


W cieniu XX-wiecznej katedry wyrasta najstarszy zabytek miasta, romańska dzwonnica nieistniejącego już kościoła św. Demetriusza.



Synagoga w Segedynie, kolejna z ogromnych bożnic Węgier jest w tej chwili w remoncie.


Postaram się ją odwiedzić w najbliższych latach.


Niszczony kilkukrotnie przez powodzie Segedyn odbudowano jako eleganckie, europejskie miasto. Odnaleźć w nim można wybitne zabytki secesji, takie jak Dom Reöka.


"Jak to na wojence ładnie..."


Po Segedynie warto się posnuć. 


Budapesztański mural wspominający przyznanie Powstańcowi Węgierskiemu tytułu Człowieka Roku "Time'a".


Coraz rzadsza scena; warto ją fotografować ponad granicami. To akurat w romańskim Lébény.


"- Panie oberlejtnant, ja idę z pańskim listem do Királyhid!"


Rano Budapeszt, po południu Bruck, wieczorem Bratysława. W Dunaju przegląda się sylwetka Zamku i niewidoczny kniaź Świętopełk.


Obrazek staromiejski.


Rynek w Bratysławie.


W drodze na Zamek wkrótce po wschodzie słońca: Brama Zygmuntowska.


Pamiątka największego triumfu Napoleona: w trzy tygodnie po zwycięstwie pod Austerlitz w pałacu Arcybiskupim w Preszburgu - czyli Bratysławie - został zawarty pokój, kończący wojnę Francji z III koalicją.


Stolica Słowacji to piękne i urokliwe miasto w ludzkiej skali.


Zwardoń. Za nami Roztoka, Czerna, Soła, Wisła i Bałtyk; przed nami Skaliczanka, Czadeczka, Kisuca, Wag, Dunaj i Morze Czarne. W oddali Beskid Śląsko-Morawski.

Tym samym temat lutego zostaje zamknięty. Szykuję się powoli na kolejny duży spacer. Jak wszystko dobrze pójdzie, to obejścia Tatr będą w porównaniu z nim stosunkowo nieduże.

Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz