sobota, 20 kwietnia 2019

C. i k. obrazki kolejowe, część piąta

Dla porządku w moim katalogu podzieliłem ten tekst na dwa kawałki. Część o stacji na czesko-bawarskiej granicy jest po sąsiedzku.

Tymczasem w Czechach: ostatnią część kolejowego przeglądu zawiesiłem na dworcu w Taborze. Stamtąd wyruszyłem w bardzo miłą drogę do Budziejowic. Ci z Czytelników, którzy śledzili mojego bloga przez ostatnie miesiące mogli przejrzeć najpierw bieżącą relację z tej anabazy, a potem rozszerzone galerie. Teraz czas wrócić do przeglądu kolejowego.


Parę pociągów widziałem idąc majestatycznie szwejkowymi śladami. Trzeciego lutego sypnęło śniegiem i pozrywało w wielu miejscach trakcję: tu widać skład techniczny na linii nr 190 ze Strakonic do Czeskich Budziejowic.


Niedługo później, na tej samej linii kolejowej: pociąg osobowy pędzi na Strakonice.


Wreszcie dwa dni później, przy znacznie już lepszej pogodzie. Linia kolejowa nr 200, niedaleko przystanku Putim. "Nurek", czyli lokomotywa serii 754 z pociągiem do Czeskich Budziejowic.


Stacja kolejowa w Pisku. Jest dość typowa dla lokalnych stacji tak w Czechach, jak na Słowacji. Perony są bardzo wąskie (i niskie), więc na pociąg czeka się przy budynku. Przypominają o tym zresztą tabliczki i często powtarzane komunikaty. Dopiero po zatrzymaniu pociągu można przejść na peron. Wjeżdża skład ciągnięty przez wagon motorowy serii 854.


Takie same perony widać na stacji w Putimiu. 


Dworzec kolejowy w Czeskich Budziejowicach w całej swojej c. k. chwale. Zbudowano go w 1908 roku, więc zaledwie chwilę przed przybyciem tu Józefa Szwejka. Oczywiście, gmach jest podobny do niezliczonych innych dworców z epoki, choć jakby już o krok bliższy modernizmowi niż ten w Zagrzebiu.


Datę odszukać można na pokrytej zaciekami dekoracji sklepienia. 


Czeskie Budziejowice to wciąż, jak za dawnych czasów bardzo ruchliwa stacja. Wrażenie pogłębia fakt, że w Czechach istnieje zwyczaj odprawiania dwóch pociągów w dwóch różnych kierunkach z tego samego toru, a więc i z tej samej krawędzi peronowej. Pozwala to lepiej zrozumieć, jakim cudem pp. Baldini, Haber, Hładun, Kania i Szökölön mogli wejść do złego pociągu, choć na dobrym peronie i przy dobrym torze.


Dworzec w Klatowach (Klatovy). Choć mowa jest o kolei, to okazja do ostatniej już chyba w tej serii wzmianki o Szwejku. Babunia z Vráža powiedziała Dobremu Wojakowi, że dalsza droga w obranym kierunku zaprowadzi go na Klatow. Chyba chodziło o to miejsce, ale dowodzi to, że babunia nie tylko wędrowała z dalekiego kościoła, ale i dalekosiężnie myślała o pieszych wędrówkach - z Vráža do Klatowa (Klatowów?) jest około osiemdziesięciu kilometrów. Tymczasem sympatyczny dworzec i jak zwykle wygodna przesiadka. Do tego elegancka dekoracja z czasów szczęśliwie minionych, przedstawiająca zbiorową budowę socjalistycznej Czechosłowacji. W środku można zobaczyć panoramę kilku zabytków miasta. Są też życzenia dobrej podróży.


Skorzystałem i wybrałem się jeszcze w góry Szumawy (Lasu Bawarskiego), linią, której obejrzenie i którą przejechanie się miałem w planach od dawna. Obecną linię kolejową nr 183 ukończono w 1877 roku. Było to wielkie osiągnięcie techniki: linia połączyła austriackie Pilzno z bawarskim węzłem kolejowym w Plattling. O tym, jak i którędy, będzie jeszcze mowa. Na zdjęciu górska stacyjka kolejowa Hamry-Hojsova Stráž, położona na wysokości 740 metrów nad poziomem morza.


Ta sama linia nieco dalej, na łuku wokół znanego kurortu Železná Ruda.

A już za rogiem tekst i galeria o dworcu podzielonym granicą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz