piątek, 26 kwietnia 2019

Wschody słońca, cz. 30. Großer Arber albo Wielki Jawor. Cz. 2

W drodze na smagany wiatrem szczyt Wielkiego Jawora zobaczyłem na horyzoncie jakby odległe wierzchołki gór. Ale przecież Alpy były za daleko, przeszło sto pięćdziesiąt kilometrów ode mnie...


A jednak po chwili wątpliwości rozwiały się, a dokładniej rozwiał je panujący na szczycie huraganowy wiatr. To, co było chmurami skłębiało się, rozrywało i znikało, a Alpy tkwiły nieruchomo na horyzoncie. Tak jak rok temu na hiszpańskim Abantosie, patrzyłem na góry prawie mi nieznane. Dopiero w Warszawie poznałem ich nazwy i skalę odległości, jaka mnie od nich dzieliła. A jest imponująca! Na zdjęciu powyżej można zobaczyć wyraźnie odcinające się na jasnym tle szczyty w Alpach Ennstalerskich (Ennstaler Alpen). Pierwszy, samotny jeszcze szczyt to Tamischbachturm. Ma 2035 metrów i od szczytu Wielkiego Jawora dzielą go - uwaga - 203 kilometry. Ciut bardziej w prawo leży masyw Lugauera (2217 metrów). Tu odległość wynosi już 210 kilometrów (to jak na razie mój rekord patrzenia na góry). Wśród wyrastających jeszcze bardziej w prawo, trudnych do rozróżnienia szczytów jest również Hochtor (2369 metrów), najwyższy szczyt Alp Ennstalerskich.


Przesuńmy się w prawo, za zasłonę Großer Seeriegel, bocznego wierzchołka Wielkiego Jawora. W środkowej części zdjęcia wyróżnia się jasno oświetlone gniazdo Hoher Dachstein (2995 metrów n.p.m.), odległe o 185 kilometrów. Sam Hoher Dachstein to drugi co do wysokości szczyt całych Północnych Alp Wapiennych i, jeżeli się nie mylę, najwyższy szczyt widoczny na pokazywanych zdjęciach. Z prawej strony zwraca uwagę ostro ucięte przez dolinę Salzachu pasmo Gór Tennen (Tennengebirge). Jest tam gdzieś ich najwyższy szczyt, czyli Raucheck (2430 metrów). Z pasmem Tennen zlewa się nieco bliższe pasmo Alp Salzkammerguckich (Salzkammergut-Berge).


Przesuńmy spojrzenie znowu trochę w prawo. Dobrym punktem orientacyjnym jest ostro opadająca krawędź gór Tennen. Dalej wyrasta potężna masa Hochköniga (2941 metry) w Alpach Berchtesgadeńskich (Berchtesgadener Alpen). Trudno tam rozpoznać poszczególne szczyty. Zupełnie inaczej jest jeszcze kawałek dalej w prawo: trzy wielkie piramidy w środku zdjęcia tworzą razem coś na kształt korony górującej nad miastem Berchtesgaden. Pierwsza piramida to masyw Watzmanna (2713 m), druga to Großer Hundstod (2593 m), trzecia - Hochkalter (2607 m). Wraz z otaczającymi szczytami tworzą Steinernes Meer, Kamienne Morze, rozległy płaskowyż na granicy Austrii i Niemiec. Szczyty położone dalej ku zachodowi niknęły już za chmurami.


Mniej ciekawie prezentowało się najbliższe sąsiedztwo. A może to urywający głowę, lodowaty wiatr utrudniał podziwianie? W panoramie w kierunku wschodnim wyróżniała się - na powyższym zdjęciu z prawej strony - sylwetka Großer Rachel. Ze swoimi 1453 metrami przegrywa rywalizację z Arberem tylko o trzy metry. Widać całą wspaniałą rozległość lasów i masywów Szumawy.


Samego wschodu nie było. To ciekawe, bo widoczne w oddali góry dzieliło ode mnie niemal dwieście kilometrów. Jednak słońca nie dało się zobaczyć.


Na szczycie spędziłem kilkanaście minut. Co oczywiste, przy zejściu mogłem już widzieć otoczenie znacznie lepiej, niż w drodze na górę. Mogłem więc uważniej przyjrzeć się przeróżnym instalacjom i budowlom. Na samym szczycie wyrastają kopuły radarów, służące niemieckim siłom powietrznym.


Großer Arber to jednak przede wszystkim ośrodek narciarski. Narciarzom służą liczne wyciągi, stoki, a także schronisko (Arberschutzhaus).


Wkrótce okazało się, że nie pierwszy raz miałem w czasie wyprawy na wschód słońca szczęście. Niedaleko poniżej szczytu zaczął padać śnieg, a wierzchołek zaczęły spowijać chmury. Gdybym wybrał się na górę znowu, o Alpach nie byłoby już mowy.


A przyznaję, że widok był niezwykły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz