Wciąż trwa strajk nauczycieli - i wciąż zachęcam do poparcia go.
Tymczasem znowu jesteśmy w Czechach, ale tym razem nie na południu. Do budziejowickiej drogi jeszcze wrócimy. Na razie coś z aktualności: niedzielna wycieczka na Godulę.
Weekend spędziłem na Śląsku Cieszyńskim. Było już o nim wiele razy mowa. Tym razem nocleg w Ligotce Kameralnej (Komorní Lhotka) umożliwił mi poranny spacer na Godulę. To wysunięty najdalej na północ szczyt Beskidu Śląsko-Morawskiego, ostatni wierzchołek na długim na ponad 20 kilometrów grzbiecie odgałęziającym się od głównego grzbietu karpackiego w zworniku Małego Połomu. Godula ma 738 metry wysokości, więc w sam raz, by wyjść na nią z rana.
Zapowiedzi bezchmurnego nieba okazały się być nieco przesadzone. Zresztą niewysoki, zalesiony szczyt i tak nie oferowałby szczególnie wspaniałych widoków. Dało się spojrzeć na Frydek-Mistek (na pierwszym zdjęciu), trochę na Cieszyn i Trzyniec (później). Ponad obejmującym dolinę Roztoki od drugiej strony grzbietem Czupla górowała nieodległa Łysa Góra, najwyższy szczyt Beskidu Śląsko-Morawskiego oraz całego Śląska Cieszyńskiego.
No, ale do pomników. Na Goduli lub w jej bliskim otoczeniu leżą dwie bardzo ciekawe pamiątki dawnych czasów. Pierwszym z nich jest leżący tuż pod szczytem kamień upamiętniający 10-lecie powstania Czechosłowacji. Wystawili go w 1928 roku członkowie Klubu Czechosłowackich Turystów. Podobnie jak na starych kamieniach granicznych, autor włożył sporo wysiłku w eleganckie skomponowanie liter Č, S i R (od Československá Republika). Na marginesie zwrócę uwagę, że na przestrzeni kilku tygodni to już drugi wspomniany przeze mnie pomnik 10-lecia wspólnego państwa Czechów i Słowaków: pierwszym był Pawilon Jubileuszowy sanatorium we Vrážu.
Drugi pomnik minąłem najpierw w drodze na szczyt w ciemnościach. Chciałem go jeszcze raz obejrzeć za dnia. To w końcu kolejny z Leśnych Kościołów, śląskocieszyńskiego fenomenu. Wspominałem o tym wiele razy, przede wszystkim z drogi do Wittenbergi. Do tej pory na łamach tego blogu pojawiły się upamiętnienia na bielskich Błoniach, na Równicy, na Zakamieniu oraz na Spowiedzisku. To kolejne z nich. W 1931 roku wystawiono pod Godulą pomnik z okazji 150-lecia wydania patentu tolerancyjnego cesarza Józefa II. Choć najgorsze czasy prześladowań luteranie cieszyńscy mieli po 1709 roku za sobą - traktat z Altranstädt przyniósł zgodę na budowę kościoła Jezusowego w Cieszynie - to aż do 1781 roku czekali na pełne zrównanie w prawach z katolikami.
Napis na pomniku przypomina, że choć wierni pochodzili ze Śląska, to duchowni przekradali się do górskich kościołów z terenu dzisiejszej Słowacji. Droga z bałtyckiej na dunajską stronę Karpat była również drogą Jerzego Trzanowskiego, jednego z największych kaznodziejów i pisarzy protestanckich przełomu XVI i XVII wieku. Choć urodził się w Cieszynie, prześladowania religijne wypchnęły go na ówczesne Węgry. Zmarł w Liptowskim Mikulaszu (o którym z kolei wspominałem kiedyś w kontekście pięknej synagogi).
Choć śląskie Beskidy nie są popularne, a wręcz bywają traktowane z pewną pogardą przez ceniących wschodnie pustki przewodników, ja bardzo je lubię. Dla takich kontrastów, jak widoczne na ostatnim zdjęciu. Są góry, są Beskidy, więc są i owce. Ale jest też Śląsk - więc w oddali mimo wczesnej pory dymią niezliczone kominy trzynieckiej huty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz