niedziela, 24 marca 2019

Widoki z Anabazy. Cz. 3, to jest od Wełtawy do Sedlic

Pracowicie wytuptane ścieżki od mostów na Wełtawie i Otawie do Strakonic były najpiękniejszym kawałkiem Szwejkowej drogi, i szerzej - jednym z najładniejszych kawałków moich dotychczasowych pieszych dróg.


Jak można zobaczyć na tym zdjęciu satelitarnym, aż do samej Pragi ciągnie się wzdłuż Wełtawy pas lasów. Czasami wąski i w kilku miejscach przerwany, czasami szeroki, pokrywający pasma nadwełtawskich wzgórz. Co ciekawe, obszar ten - może rzeczywiście po prostu typowy dla czeskiego krajobrazu - nie jest objęty żadną wielkoobszarową formą ochrony.


Nad Skalicą przechodziłem koło używanego w zimie przez owce ośrodka wypoczynkowego.


Pokryty lodem most na Skalicy. Przez dłuższą chwilę szedłem tutaj czerwonym szlakiem, będącym częścią dalekobieżnego szlaku E10. Za moimi plecami droga do Finlandii, przede mną do Francji.


Zbieg Skalicy (z lewej) i Łomnicy (z prawej).


I jeszcze jedna przeprawa, tym razem na Jesienickim Potoku. Dzień był piękny, ale męczący. Z wielką radością dotarłem późnym już wieczorem do Vráža. W myśliwskim pałacyku rodu Lobkowiczów i w otaczającym go parku mieści się sanatorium, w którym nocowałem. 


Pałacyk zbudowało według projektu wiedeńskiego architekta Bedřicha Flohra w latach 1869-1875. Niedługo po ukończeniu spłonął. Ponieważ Lobkowiczom parę milionów koron w te czy we wte nie robiło różnicy, odbudowano go ponownie. Już za niepodległej Czechosłowacji, w ramach reformy rolnej prowadzonej w latach 20-tych pałac sprzedano na potrzeby uzdrowiska. Sanatorium oficjalnie uruchomiono w 1936 roku, a od 1978 roku cała wieś ma status uzdrowiska5.


Pałac jest pięknym zabytkiem modnego przez prawie cały XIX wieku angielskiego neogotyku. Na szczęście, ani demokratycznej, ani komunistycznej Czechosłowacji nie przyszło do głowy "zmodernizowanie" wnętrz budynku, skucie ozdób czy pokrycie zielonymi lamperiami. Wystrój jest zresztą dopasowany do cen tutejszych pobytów - skierowanych raczej do zamożniejszych rekonwalescentów.


Jak wspominałem z drogi, pałac ma własną kaplicę. Odbywają się tutaj nawet msze.


Oczywiście, niezbyt duży dom jaśnie państwa nie mógłby pomieścić wszystkich szukających zdrowia. W parku wzniesiono szereg budynków i pawilonów, częściowo połączonych z pałacem łącznikami.


Najpiękniejszy z budynków, nazywany Pawilonem Jubileuszowym, wzniesiono w 1928 roku. Jego nazwa upamiętnia 10-lecie istnienia Pierwszej Republiki.


Drugą kaplicą Vráža jest ta stojąca w środku wsi. Jej fasadę zdobi rywalizujący na czeskiej prowincji ze świętym Janem Nepomucenem św. Wacław.


Vráž tworzy jakby enklawę pośród lasów. Wśród pól, wzgórz i lasów oznakowano wiele wariantów tras spacerowych. Chociaż na razie nie potrzebuję jeszcze pobytów w sanatorium, zapiszę sobie na pewno adres tutejszego uzdrowiska.


Na drodze biegnącej w kierunku Malčic natrafiłem na kilka pięknych, zamarzniętych stawów. To zdjęcie dość dobrze oddaje urok południowoczeskiego krajobrazu - do minionego lipca zupełnie mi nieznanego i przez to zaskakującego.


Przez podobne lasy szedłem w lecie w stronę granicy bawarskiej.


Z perspektywy raptem następnego poranka dziwnie wyglądała ta mglista, ale jakby już przedwiosenna pogoda. Rano całe Czechy spowiją śnieżyce.


Spojrzenie od strony Malčic w kierunku Vráža. Wśród lasów ukryte są całkiem solidne wzgórza. Widoczna na zdjęciu Čertova hora liczy 528 metrów. To wyraźnie pokazuje, że większość Czech tworzą wyżyny. Szczyt o wysokości 528 metrów położony w środkowej Polsce byłby fascynującym krajoznawców niebotykiem. Tutaj to nieco większa wypukłość terenu. Czego zdjęcie nie oddaje, to szum pobliskich samochodów. Zaraz za moimi plecami przebiega autostrada nr 4.


Kolejny Szwejkowski postój: Malčice. Budynek na zdjęciu to dawna karczma, najpewniej ta sama, w której sobie Szwejk kupił w Malczinie trochę wódki na drogę, bo do Radomyśla jest długa mila. Moje wątpliwości rozwiali obecni właściciele budynku, którzy zajechali chwilę po zrobieniu powyższego zdjęcia.


O, jak widać. Co ciekawe, nowszy, wzniesiony w okresie PRLu ČSSR pawilon gospody stoi dokładnie naprzeciw. Przypadek czy dowód na trwałość funkcji poszczególnych miejsc?


Malčice są okolnicą. To starodawny typ słowiańskiej wsi, gdzie gospodarstwa wznoszono promieniście wokół placu. Do środka wbiegała jedna, czasem dwie drogi, które łatwo było zamknąć na wypadek zagrożenia. Przy placu (nawsiu) zazwyczaj jest kaplica. Układ dobrze widać na zdjęciu satelitarnym. U nas takich wsi jest niewiele, głównie w zachodniej części kraju. W Czechach są typowe, spotkałem ich na swoich drogach kilkanaście. Wspomniałem o tym z drogi do Francji.


Droga na Sedlice wybiegała ze wsi w bardzo malowniczy sposób.


Była mowa o typowym krajobrazie, czas na typową zabudowę. Oczywiście, nie mam za sobą żadnych badań ani pogłębionych studiów. Jednak po przejściu paruset kilometrów przez południowe i południowo-zachodnie Czechy mogę wskazać kilka charakterystycznych elementów. Po pierwsze - bramy. To też element wspominany z letniej drogi, godny kolejnej prezentacji. W tej części Czech gospodarstwa są bardzo często zamknięte okazałymi bramami. Same wrota są zazwyczaj drewniane, ale oparte o murowane, godnie ozdobione filary. 


Czasem ich wielkość jest wręcz nieproporcjonalna w stosunku do skali budynków mieszkalnych czy gospodarczych. Na tym zdjęciu jednocześnie kolejna charakterystyczna sprawa, a przy tym różnica cywilizacyjna między Polską a Czechami: czynny przystanek autobusowy z czytelnym, jednolitym rozkładem jazdy.


Oczywiście, nie wszystkie bramy są w dobrym stanie. Choć pewne egzaminy z modernizacji Czechy zdały lepiej od Polski, prowincja również boryka się z wieloma problemami.


Oczywiście, kapliczki są i u nas, ale rzadko są tak okazałe. W polskim krajobrazie są albo niewielkie, często bardzo piękne kaplice czy przydrożne krzyże, albo wielkie kościoły, o których współczesnej architekturze lepiej nie mówić zbyt dużo. Brakuje stopnia pośredniego. Tymczasem prawie każda czeska wieś ma - dziś już z rzadka tylko używaną - dużą kaplicę, którą bardzo na upartego można by nazwać małym kościołem. W tym konkretnym przypadku, w Holušicach nosi ona niezbyt zaskakujące wezwanie św. Jana Nepomucena.


I jeszcze jedna typowa rzecz: wiejskie domy-kamieniczki, zwieńczone jakby-barokowym - albo naprawdę barokowym - szczytem. To konkretne gospodarstwo jest ciekawe przez swój czworoboczny układ, podobny na przykład do spiskich gospodarstw-twierdz w Ździarze.


W oddali było już widać wieżę kościoła w Sedlicach.

Cdn.

5 - więcej informacji o budynku na stronie czeskiego Państwowego Urzędu Zabytków (Národný pamiatkový ústav), dostępne tutaj. O samym sanatorium można przeczytać na jego stronie internetowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz