czwartek, 31 stycznia 2019

Poslušně hlásím! Kilometr 34, to jest Milevsko

Tak samo wszystkie drogi prowadzą do Czeskich Budziejowic, o czym głęboko był przekonany dobry wojak Szwejk, gdy zamiast okolic budziejowickich ujrzał przed sobą Milevsko.


Pierwsze zaskoczenie czekające wyposażonego w mapę czytelnika powieści Haška to odległości, ale o tym będę jeszcze pisał. Na razie na pewno trasy nadłożyłem. Szwejk szedł zaśnieżoną szosą, a ja nie chcąc iść asfaltem połowę dzisiejszej trasy pokonałem piękną ścieżką nad rzeką Łużnicą (Lužnice). Prześledziłem ją z ciekawości na mapie: źródła ma w Górnej Austrii, na stokach Eichelbergu w górach Graceńskich albo Nowohradskich (Gratzener Bergland lub Novohradské hory), pięknym łukiem przepływa przez Morawy i kończy swój bieg w nurtach Wełtawy. Co oznacza, że spotkam się z jej wodami jeszcze, konsekwentnie idąc do Budziejowic. Choć dotarłem pod wieczór do Milevska, tekst ilustruję zdjęciem zabytkowego mostu, po którym przekroczyłem dzisiaj drugi raz Łużnicę. Kiedyś stał nad Wełtawą, pół wieku temu przeniesiono go tu.

W zasadzie nie jest jasne, czy Szwejk był w Milevsku. Cóż bowiem znaczy: ujrzał przed sobą? Skoro potem znalazł się w Kvietovie, to mógł Milevsko równie dobrze ominąć od południa, przez Líšnice chociażby. Jednak zabytki Milevska, na czele ze wspaniałym klasztorem norbertanów i towarzyszącym mu romańskim kościołem św. Idziego każą mi tu przenocować i rano trochę pozwiedzać. 

Szedł wszakże bez odchyleń dalej, bowiem żadnemu dobremu żołnierzowi nie może Milevsko zagrodzić drogi tak dalece, aby się wreszcie nie dostał do Budziejowic. I ja pójdę dalej, bo przecież obowiązek wzywa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz