środa, 19 października 2016

W obronie Dworca Tramwajowego

Krytyka współczesnej architektury polskiej jest zazwyczaj słuszna. Tyczy się to również przeróżnych pomniejszych dzieł budownictwa, jak przystanki kolejowe czy latarnie. W ostatnim okresie fala krytyki wylała się również na łódzki Dworzec Tramwajowy (otwarty niemal równo rok temu). W mojej opinii niesłusznie.


Jak już wspominałem, od lat z trudem próbuję strząsnąć z siebie przy pobytach w Łodzi przygnębiającą aurę kryzysu. Skoro ta dotyka mnie, odwiedzającego Łódź parę razy do roku, jak odczuwać ją muszą przynajmniej niektórzy mieszkańcy? Dla nich właśnie zbudowano Dworzec Tramwajowy przy alei Mickiewicza. W sercu przysadzistego, składającego się z kamienic i fabryk miasta wzniesiono lekką, barwną konstrukcję, skrywającą w sobie cztery przystanki tramwajowe. Na strzelistych białych filarach rozpięty jest kolorowy strop (niewidoczny na nocnych zdjęciach). Całość nasuwa na myśl tak neogotyckie zabytki Łodzi (na czele z archikatedrą św. Stanisława Kostki), jak realizacje Santiago Calatravy (szczególnie dworzec w Lizbonie; ja pisałem kiedyś o jerozolimskim Moście Strun). Zarzut plagiatu odrzucam tu całkowicie. Chyba, że oskarżymy również Calatravę o plagiat ze średniowiecznych murarzy czy z Gaudiego?


Z ostrą krytyką łódzkiej inwestycji wystąpił znakomity znawca polskiej architektury, szczególnie zasłużony jako obrońca niedocenianego wciąż polskiego modernizmu, Filip Springer. W artykule pt. >>''Stajnia dla jednorożców''. Architektoniczna definicja przerostu formy nad treścią stanęła właśnie w Łodzi<< stwierdził m.in., że "nie pasuje tu dokładnie do niczego". O nieprawdziwości tego stwierdzenia przekona się każdy, kto przejdzie się Piotrkowską. Przecież wiele z tamtejszych kamienic pełnych jest neogotyckiej strzelistości i barw. Jest też kontrprzykład: wrocławski węzeł przy Stadionie Miejskim. Ten w środku miasta, tamten na obrzeżach. Ten lekki i wysoki, tamten ciężki i przysadzisty - betonowa estetyka atrakcyjnego tylko dla nielicznych brutalizmu. Widzę szereg zarzutów, które można postawić wrocławskiemu projektowi, a jednak autor czyni go wręcz wzorem współczesnej architektury. Porównania z Licheniem nie sposób komentować, bo stoi za nim chyba wyłącznie chęć groteskowego przerysowania. Czy chodzi o proporcje? Są prawidłowe. O krzykliwość? Nie ma jej. To o co? Że łatwo tak napisać, to fakt. Ale od red. Springera oczekiwałbym więcej, niż łatwej i nieprawdziwej kalki.


Z kolejnym zarzutem spotkał się fakt, że na tym przystanku, z faktyczną przesadą nazywanym Dworcem Tramwajowym, nie ma "poczekalni, punktów sprzedaży biletów, toalet, ani choćby kiosku z gazetami, o kawie nie wspominając". To już szczególnie dziwi w ustach kogoś, kto z taką mocą zaatakował ostatnią modernizację warszawskiego Dworca Centralnego, którego halę uzupełniono o antresole z poczekalniami oraz nowe punkty usługowe. To jak ma w końcu być? 

Może po prostu tak, by łódzki przystanek służył swoją elegancką i funkcjonalną formą samym łodzianom - i cieszył ich oko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz