sobota, 2 stycznia 2021

Jeszcze sławetniejsza wyprawa wzdłuż drugiej Smródki. Cz. 1, to jest w poszukiwaniu źródeł

Przychodzi taki czas, kiedy trzeba postawić sobie prawdziwe podróżnicze wyzwanie. Wtedy nikną wszystkie spacery do Słowenii i budziejowickie anabazy, koła wokół Tatr i kolejowe objazdówki. Potrzeba czegoś szczególnego, czegoś odpowiednio dziwnego, na miarę dziwności ostatnich miesięcy. Czegoś tak sławetnego, jak wyprawa wzdłuż Potoku Służewieckiego, a najlepiej jeszcze sławetniejszego. I wtedy wyrusza się na wyprawę wzdłuż Utraty.


W lipcu przechodziłem sobie kawałek Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej spod Błonia do Zaborowa (nieciekawy). Do jego wykwintnych atrakcji należy przeprawa przez płynącą sobie przez mazowiecką nizinę Utratę. Pomysł na kolejny spacer pojawił się od razu. Od tego czasu zgłębiałem mapy i starożytne rękopisy (tak było, nie zmyślam), czekając na odpowiedni moment. Wreszcie w Międzynarodowy Przedostatni Dzień Roku ruszyłem w towarzystwie Jacka "Przewodnika na Postojowym" Dudy - którego przy okazji pozdrawiam i do śledzenia którego działalności bardzo zachęcam - na pierwszy odcinek tej nowej sławetnej wyprawy.


Ponieważ większość z Was pewnie nigdy nie słyszała o tej dostojnej rzece, parę słów wprowadzenia. Utrata ma 76,5 kilometra długości, płynie sobie dumnie przez zachodnie Mazowsze, przecinając m.in. Pruszków i Błonie. Na powyższej ilustracji opartej o guglowskie zdjęcie satelitarne można zobaczyć jej bieg i zlewnię (urocze słowo, prawda?). Ma ona około 792 kilometrów kwadratowych [1, 2]. W północno-wschodnim rogu widać Warszawę, na północy Puszczę Kampinoską, na północnym zachodzie Bzurę, do której Utrata uchodzi w Sochaczewie. Jest jeszcze jedna, nieduża niebieska linia w Warszawie - to Potok Służewiecki, trasa naszej wieloodcinkowej wycieczki z wiosny. Jak widać, zlewnie Utraty i Potoku są sąsiadkami. 

No, pięknie - ale gdzie są źródła tak wielkiej, liczącej - powtórzmy dla powagi - 76,5 kilometra rzeki? Gdzie zacząć wyprawę? Leksykon Wiedzy Wszelkiej a Pożytecznej św. Wikipediusza mówi: "Źródłami Utraty są dwie nikłe strugi na wysokości 160 m nad poziomem morza w okolicach Ojrzanowa". Poszukajmy więc tych strug. Na pierwszy rzut oka mapa topograficzna dostępna na Geoportalu tę informację potwierdza. Znajdujemy pośrodku wyraźną nazwę Utrata, można też zobaczyć te dwie rzeczone strugi, zaczynające się w punktach "B" i C". Wszystko jasne? Niestety nie, bo później robi się trochę bardziej skomplikowanie,. Bardziej współczesne mapy - i te papierowe, i te internetowe (np. mapy.cz, link) - pokazują jednak początek cienkiej niebieskiej kreski w punkcie "A". Trzeba więc przywdziać czapkę i poszukać w terenie.

("D" zostawiamy na później, ale zwróćcie proszę uwagę, że na mapie nic tam nie ma). 

A w terenie wygląda miejsce "A" tak. Wygląda na to, że w ciągu ostatnich paru dekad trochę w rejonie źródeł Utraty połopatowano i pokoparkowano. Powstał dość głęboki rów, który najwyraźniej zebrał w sobie tę wodę, która dawniej tworzyła te "dwie strugi". Wypełniony teraz wodą rów leży przy ulicy Fiołkowej, jak uroczo nazywa się droga łącząca Kaleń z Pieńkami Zarębskimi. 


Kilkadziesiąt metrów od drogi, u boku rowu znajduje się niewielki stawik. Widać go zresztą na mapie topograficznej. Wygląda na to, że właśnie tutaj - ok. 159,8 metrów nad poziomem morza - biją współczesne źródła Utraty (albo Mrowy, ale o tym będzie jeszcze kiedyś mowa). 


Wnikliwy obserwator dostrzeże na mostku ulicy Fiołkowej towarzysza wędrówki, czyli Jacka Dudę.

Choć trudno obiektywnie uznać Mazowsze za najbardziej urodziwą polską krainę, miewa ona momenty - i to jest na pewno jeden z nich. Szczególnie w chwili, gdy pośród łąk rozległ się donośny klangor i trzy żurawie zerwały się do lotu.


Co jest, na marginesie, kolejnym z niezliczonych dowodów na postępujące szybko zmiany klimatu: żurawie powinny być teraz w tzw. ciepłych krajach. O, może bym wrócił do archiwalnych zdjęć z izraelskiej Huli?


Tymczasem Utrata pokonuje przepust pod Fiołkową i rusza w daleką drogę do Sochaczewa. Nie jest wielka, ale i tak byłem zaskoczony: sądziłem, że przez pierwsze kilometry będzie to raczej rów melioracyjny z nielicznymi kałużami. A tu strumień! Do tego, jak piszą jedni z badaczy Utraty, "jest kapryśna, zmienna i dynamiczna" [2]. W jednym z następnych odcinków nawet zobaczymy górski odcinek! Co prawda sztuczny, ale jednak.


Nim ruszyliśmy dalej, poszukaliśmy jeszcze tych dawnych "dwóch nikłych strug". Jedną z nich widać wyraźnie: jest tu suchy rów, z którego wyrastają wysokie drzewa. 


Przed przerwą spójrzmy jeszcze na wschód: widzimy las, przez który płynie Utrata i zagadkowy dwór, do którego wkrótce dotrzemy.

Tak zaczęła się jeszcze sławetniejsza wyprawa wzdłuż drugiej Smródki.

Cdn.

1 - o powierzchni zlewni i długości: "Słownik geograficzno-krajoznawczy Polski", pod red. M. I. Mileskiej, Warszawa 1994, s. 779

2 - mapa zlewni na podstawie: Dąbkowski S., Ciepielowski A., Gutry-Korycka M., "Hydrologiczno-techniczne podstawy zabezpieczenia Pruszkowa przed wylewami Utraty", w: Woda-Środowisko-Obszary Wiejskie, 2004: t. 4 z. 2b (12), s. 304

2 komentarze:

  1. Moje dwa wspomnienia obejmujące Utratę, dotyczą moich lat pacholęcych, kiedy byłem jeszcze mieszkańcem Mazowsza. Kiedy to było? Ponad 40 lat... W opisie tej uroczo aromatycznej rzeczki nie wspomniałeś, że w końcowym biegu przepływa przez Żelazową Wolę, a dokładniej przez park koło domu urodzenia Fryderyka Chopina. Roku już nie pomnę, ale kiedyś w gorący, wiosenny lub letni dzień, byliśmy z Rodzicami i rodzeństwem w Żelazowej Woli. Chodziliśmy po parku. Był piękny i wspaniały. Miał tylko jeden mankament. Aromat, który wypełniał każdy zakątek parku. Obecnie już nie pamiętam, czy bardziej przypominał woń przepełnionej latryny, czy osiedlowego śmietnika dzień przed wywiezieniem śmieci. Stanąłem na parkowym mostku nad Utratą. Był uroczy. Spojrzałem na tę ciecz płynącą pode mną i nieopatrznie dokonałem inhalacji. Miałem do wyboru dwie opcje. Natychmiast spieprzać, gdzie pieprz rośnie lub puścić pawia do "wody" wzbogacając swoim udziałem bukiet aromatów unoszący się wokoło. Drugie wspomnienie dotyczyło wycieczki harcerskiej. Było to bardzo wczesną wiosną, więc oszczędzone były nam doznania węchowe. Stanęliśmy nad wodą dokładnie u ujścia Utraty do Bzury. Bzura zapewne też nie mieściła się w klasach czystości, ale kontrast pomiędzy wodami Bzury, a Utraty był porażający. Jeszcze kilkadziesiąt metrów od ujścia bez problemu można było rozpoznać, w którym miejscu dominują wody której rzeki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostawiłeś swoją pierwszą opowieść bez pointy: którą opcję wybrałeś? Do Żelazowej Woli kiedyś też dotrzemy w ramach tej wyprawy, chciałbym wiedzieć... Podobno teraz Utrata jest już dużo czystsza. Ktoś z Czytelników napisał na Fejsbuku nawet, że czysta, choć to chyba pewna przesada.

      Usuń