sobota, 18 stycznia 2020

Wschody słońca, cz. 37. Laskomer, pierwsze pół

Gwoździem mojego krótkiego początkoworocznego programu na Słowacji miał być wschód słońca na Dziumbierze. Najwyższy szczyt Niżnych Tatr odwiedzałem już wiele razy, co dobrze widać po liczbie tekstów i galerii z jego nazwą w słowach kluczowych. Choć byłem na szczycie, pogoda nie dopisała - padał śnieg, była gęsta chmuromgła. Na szczęście dzień wcześniej wybrałem się na wschód na jedno z otaczających Bańską Bystrzycę wzgórz.
 

Już z dawna miałem wytypowane miejsce na ten bańskobystrzycki wschód: górujące nad miastem piękne wzgórze Urpin. Nie jest wysokie, bo ma tylko około 150 metrów więcej, niż otaczająca szczyt od północy i zachodu dolina Hronu, ale z pięknej hali na jego zboczu otwiera się wspaniały widok w stronę Niżnych Tatr. Na krawędzi lasu wznosi się też niewielki kościółek bańskobystrzyckiej kalwarii.


Widok drugiego stycznia był rzeczywiście wspaniały. Ku północy i północnemu wschodowi nad doliną Hronu górowały dobrze mi znane, ośnieżone szczyty Niżnych Tatr: Wielkiej Chochuli, Skałki, Chopoka i Dziumbiera.


A ku samej północy, schowane nieco za drzewami i sylwetką Pańskiego Działu dało się dostrzec najwyższe szczyty Wielkiej Fatry. I wszystko było pięknie, gdyby nie jeden feler: z Urpina nie ma rozległego widoku na wschód, bo ten zasłaniają kolejne wzgórza Pogórza Bystrzyckiego. W lecie to nie byłby problem, w końcu słońce wstałoby elegancko gdzieś nad Chopokiem. Ale w najkrótsze dni w roku wzniosłoby się właśnie gdzieś za lasem.


Pomyślałem, poszukałem na mapie i znalazłem Laskomer, wznoszący się nad miastem od przeciwnej strony. Na sam szczyt nie da się wejść, jest tam nadajnik słowackiego radia. Ale już na halę pokrywającą południowe i wschodnie zbocza się da. Poszedłem tam na wieczorny zwiad i stwierdziłem, że się nada.


I było warto. Na szczęście na początku stycznia wschód słońca jest w naszych okolicach około 7:30, można więc wstać o ludzkiej porze. Przed siódmą przeszedłem się przez budzącą się do życia Bańską Bystrzycę i mogłem zacząć się rozglądać.


Szczególnie liczyłem na panoramę ku wschodowi. Kotlina górnego Hronu ułożyła się eleganckim, łagodnym łukiem między zachodem a wschodem, po południowej stronie podobnie rozłożonych Niżnych Tatr. Miałem nadzieję, że uda mi się zobaczyć te piękne szczyty z nieznanej mi jeszcze perspektywy.


I tak też się stało. Widoczność była znakomita, można było objąć wzrokiem wszystkie najważniejsze szczyty długiego łańcucha Niżnych Tatr. Spójrzmy na to w zbliżeniu.


Cdn.

* * *

Zapraszam na moje zbliżające się prezentacje:

  • we czwartek, 30 I o 19:00 w klubokawiarni "Jaś i Małgosia" przy al. Jana Pawła II 57 w Warszawie będę opowiadał o "Podniesionej kurtynie". Gospodarzem spotkania będzie Studenckie Koło Przewodników Turystycznych;
  • we czwartek, 19 III 2020 r. o 17:00 w siedzibie Zarządu Głównego PTTK przy ul. Senatorskiej  11 w Warszawie będę po raz pierwszy opowiadał o "Budziejowickiej anabasis". Gospodarzem spotkania będzie Stołeczny Klub Tatrzański.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz