Gwoździem mojego krótkiego początkoworocznego programu na Słowacji miał być wschód słońca na Dziumbierze. Najwyższy szczyt Niżnych Tatr odwiedzałem już wiele razy, co dobrze widać po liczbie tekstów i galerii z jego nazwą w słowach kluczowych. Choć byłem na szczycie, pogoda nie dopisała - padał śnieg, była gęsta chmuromgła. Na szczęście dzień wcześniej wybrałem się na wschód na jedno z otaczających Bańską Bystrzycę wzgórz.
Już z dawna miałem wytypowane miejsce na ten bańskobystrzycki wschód: górujące nad miastem piękne wzgórze Urpin. Nie jest wysokie, bo ma tylko około 150 metrów więcej, niż otaczająca szczyt od północy i zachodu dolina Hronu, ale z pięknej hali na jego zboczu otwiera się wspaniały widok w stronę Niżnych Tatr. Na krawędzi lasu wznosi się też niewielki kościółek bańskobystrzyckiej kalwarii.
Widok drugiego stycznia był rzeczywiście wspaniały. Ku północy i północnemu wschodowi nad doliną Hronu górowały dobrze mi znane, ośnieżone szczyty Niżnych Tatr: Wielkiej Chochuli, Skałki, Chopoka i Dziumbiera.
A ku samej północy, schowane nieco za drzewami i sylwetką Pańskiego Działu dało się dostrzec najwyższe szczyty Wielkiej Fatry. I wszystko było pięknie, gdyby nie jeden feler: z Urpina nie ma rozległego widoku na wschód, bo ten zasłaniają kolejne wzgórza Pogórza Bystrzyckiego. W lecie to nie byłby problem, w końcu słońce wstałoby elegancko gdzieś nad Chopokiem. Ale w najkrótsze dni w roku wzniosłoby się właśnie gdzieś za lasem.
Pomyślałem, poszukałem na mapie i znalazłem Laskomer, wznoszący się nad miastem od przeciwnej strony. Na sam szczyt nie da się wejść, jest tam nadajnik słowackiego radia. Ale już na halę pokrywającą południowe i wschodnie zbocza się da. Poszedłem tam na wieczorny zwiad i stwierdziłem, że się nada.
I było warto. Na szczęście na początku stycznia wschód słońca jest w naszych okolicach około 7:30, można więc wstać o ludzkiej porze. Przed siódmą przeszedłem się przez budzącą się do życia Bańską Bystrzycę i mogłem zacząć się rozglądać.
Szczególnie liczyłem na panoramę ku wschodowi. Kotlina górnego Hronu ułożyła się eleganckim, łagodnym łukiem między zachodem a wschodem, po południowej stronie podobnie rozłożonych Niżnych Tatr. Miałem nadzieję, że uda mi się zobaczyć te piękne szczyty z nieznanej mi jeszcze perspektywy.
I tak też się stało. Widoczność była znakomita, można było objąć wzrokiem wszystkie najważniejsze szczyty długiego łańcucha Niżnych Tatr. Spójrzmy na to w zbliżeniu.
Cdn.
* * *
Zapraszam na moje zbliżające się prezentacje:
- we czwartek, 30 I o 19:00 w klubokawiarni "Jaś i Małgosia" przy al. Jana Pawła II 57 w Warszawie będę opowiadał o "Podniesionej kurtynie". Gospodarzem spotkania będzie Studenckie Koło Przewodników Turystycznych;
- we czwartek, 19 III 2020 r. o 17:00 w siedzibie Zarządu Głównego PTTK przy ul. Senatorskiej 11 w Warszawie będę po raz pierwszy opowiadał o "Budziejowickiej anabasis". Gospodarzem spotkania będzie Stołeczny Klub Tatrzański.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz