niedziela, 19 lipca 2020

Witraże u św. Krzysztofa, cz. 2

Jak wspominałem poprzednio, do kościoła św. Krzysztofa mogłem wejść dzięki uprzejmości proboszcza parafii, ks. Andrzeja Fobera. Serdecznie dziękuję za tę uprzejmość, tym większą, że ks. proboszcz przyjechał do kościoła specjalnie dla mnie (plebania znajduje się na Sępolnie, przy kościele Gustawa Adolfa). Dzięki tej uprzejmości mogłem się wiele dowiedzieć i zobaczyć współczesną dumę kościoła, czyli jego witraże.


Kościół św. Krzysztofa jest niewielką, jednonawową świątynią gotycką. Nawa ma około piętnastu metrów długości, prezbiterium około dziesięciu kolejnych. Pamiętacie, Czytelnicy, jak prosiłem o zwrócenie uwagi na wysoki, stromo opadający dach kościoła? Teraz możecie zobaczyć, dlaczego. Nawa jest dość niska, sklepienie nie daje tak cennego w gotyku wrażenia niebotyczności. Między sklepieniem a dachem jest oczywiście duża przestrzeń wypełniona konstrukcją dachu. Taką przestrzeń wykorzystywano kiedyś do różnych celów. Może, skoro użytkownikami kościoła był cech kuśnierzy, suszono tam skóry i futra?


W czasie oblężenia Wrocławia w 1945 roku kościół został w dużym stopniu zniszczony: spłonął dach i zawaliły się sklepienia [1]. Odbudowa i wyposażanie ciągnęła się długie dekady, choć jej najważniejszy etap - czyli zamknięcie naw nowym sklepieniem - zakończono w 1958 roku. Datę tę można przeczytać na zworniku sklepienia w prezbiterium.


Skoro mowa o zwornikach. Piękny, ozdobny zwornik można zobaczyć też na sklepieniu kruchty. Żółty orzeł w koronie w niebieskim polu - to oczywiście herb Księstwa Cieszyńskiego. Co łączy kościół z Cieszynem? To, co prawie każdą świątynię i parafię ewangelicko-augsburską w Polsce. Śląsk Cieszyński to serce polskiego luteranizmu (wspominałem o tym np. tutaj) i bardzo wielu księży ewangelickich pracujących w rozsianych po Polsce parafiach pochodzi właśnie stąd. Daleko nie szukać: tam urodził się gościnny proboszcz parafii, Andrzej Fober, do tego grona należy też Biskup Kościoła [2] ks. Jerzy Samiec oraz dwóch z sześciu biskupów diecezjalnych (księża Cieślar i Pytel, którego miałem zaszczyt poznać w Świdnicy). Bardzo ładny jest ten zwornikowy hołd. Na marginesie dodam, że spotkałem się też kilka razy z napięciem na linii: ewangelicy cieszyńscy vs ewangelicy reszty Polski. No, bywa.


Skoro kościół był spalony, trzeba było skompletować od nowa wyposażenie. Piękny renesansowy ołtarz z końca XVI wieku trafił tutaj z Masłowa koło Trzebnicy. Można by mu poświęcić osobny tekst, ale skorzystajmy już z okazji, by zobaczyć witraż za figurą Chrystusa. W ten sposób dotarliśmy wreszcie do tytułowej dumy kościoła i parafii.


Odtwarzanie dawnych okien i wypełnianie ich witrażami trwa od 2016 roku. Jest to więc całkiem serio dzieło bardzo współczesne, do tego wciąż powstające - brakuje jeszcze okien poświęconych muzykom związanym z parafią. Oglądanie zacząć chyba należy od trzech okien południowych, w których można zobaczyć herby śląskich rodów. Taką kolejność narzuca historia okien: te właśnie witraże są niemal oryginalne, to współczesne repliki oryginałów, które zdemontowano na początku XX wieku i złożono w magazynach wrocławskiego muzeum. Historia pokazała, że wyłącznie dzięki temu przetrwały. 


Te cztery współczesno-oryginalne okna mają swoje logiczne uzupełnienie w dwóch kolejnych. Pierwszym jest "okno holenderskie", w którym można zobaczyć herb niderlandzkiego Nijmegen (część Czytelników może kojarzyć, że to był drugi z trzech wielkich przystanków nieudanej operacji "Market-Garden" z 1944 roku) oraz herb rodziny van Beuningen. Ksiądz Ernst Rudolf Joachim van Beuningen był w czasie ostatniej wojny proboszczem parafii Gustawa Adolfa na wrocławskim Sępolnie. Dziś kościół należy do tej samej parafii, co św. Krzysztof. Sama rodzina van Beuningen - co podpowiada to "van" zamiast "von" - wywodziła się z Niderlandów, z Nijmegen właśnie. Jej nazwisko nosiło wielu kupców, polityków i dyplomatów, od okresu holenderskiego Złotego Wieku poczynając.


Drugie logiczne uzupełnienie to dwa okna wypełnione czternastoma herbami rodzin śląskich. Potomkowie tych rodzin utrzymują do dzisiaj żywy kontakt z wrocławską parafią. W sumie jest więc sześć okien wypełnionych herbami.  Jest to prawdziwa uczta dla heraldyka, choć przewodnik z centralnej Polski, przyzwyczajony do prostej heraldyki szlachty polskiej może dostać zawrotu głowy. Gdyby były tu tylko takie okna, zrobiłoby się też nieco arystokratycznie, ale przecież na tym nie koniec.


Najważniejszymi witrażami w kościele są te wokół ołtarza. Ukończono i poświęcono je (z udziałem ks. biskupa Samca) w grudniu 2018 roku, a zawierają wizerunki czterech dwudziestowiecznych męczenników. Wizja całościowa i przemyślana jako pomnik wiary i ekumenizmu: jest tu dwóch ewangelików i dwóch katolików, dwóch wrocławian, dwóch Niemców i dwóch Polaków, trzech mężczyzn i jedna kobieta. Okna po północnej stronie ołtarza wypełniają wizerunki ks. prof. Dietricha Bonhoeffera, wybitnego teologa, przez długie lata zaangażowanego w opór przeciwko nazizmowi (zginął w kwietniu 1945 roku w obozie we Flossenbürgu) oraz św. Edyty Stein, filozofki i karmelitanki, urodzonej w żydowskiej rodzinie we Wrocławiu (zamordowanej w 1942 roku w obozie zagłady w Birkenau). Dodam, że ks. Boenhoffer ma pomnik przed katolicką farą św. Elżbiety - powstał w ten sposób dialog dwóch dzieł i dwóch wyznań.


W oknie po południowej stronie ołtarza można obejrzeć wizerunki ks. biskupa Juliusza Bursche, biskupa Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP, gorącego polskiego patrioty (zamordowanego w 1942 roku w Berlinie) oraz św. Maksymiliana Kolbe (zamordowanego w 1941 roku w Auschwitz). Przyznaję, że obecność Maksymiliana Kolbe w tym zestawieniu budzi moją wątpliwość. Heroiczna śmierć nie przekreśla faktu, że wieloletnia działalność ks. Kolbe wspierała i budowała wśród polskich katolików bardzo prostą intelektualnie wizję wiary i świata, przesyconą antysemickimi uprzedzeniami (zresztą, nie tylko: w pismach ks. Kolbe znajdziemy też na przykład ostrą i raczej, delikatnie mówiąc, mało pogłębioną krytykę Świadków Jehowy). Uzasadnione wydaje mi się stwierdzenie, że ks. Kolbe przyczyniał się w ten sposób do wzmocnienia muru niechęci czy wręcz wrogości między polską większością a żydowską mniejszością. Czy nie miało to później wpływu na stosunek Polaków do Zagłady ich żydowskich sąsiadów? Rozumiem jednak, że za takim zestawieniem przemawiał fakt, że wszyscy przedstawieni, mimo różnicy wyznania, narodowości, płci czy wykształcenia zginęli za wiarę z rąk nazistowskiego totalitaryzmu. Ten obraz jest czytelny i z pewnością jest mocnym i bardzo potrzebnym sygnałem ekumenicznym.


Jak to z witrażami bywa, warto przyjrzeć się jeszcze szczegółom. Za postaciami można dostrzec wizerunki wybranych wrocławskich kościołów, a w zwieńczeniu każdego okna symboliczne przedstawienie jednej z cnot teologalnych: wiary, nadziei i miłości. Płonące serce, symbol znany dobrze z przedstawień św. Augustyna to oczywiście przedstawienie miłości.


Kotwica symbolizuje nadzieję. Brakującą cnotę - wiarę, przedstawioną pod postacią kielicha - można dostrzec na czwartym zdjęciu w tym artykule.


Informacje o autorach i dacie powstania zawiera ukryte za ołtarzem trzecie okno. Witraże wykonała pracownia dr. Marcina Czeskiego, szkice postaci wykonała Elisabeth Biron von Curland, nawiązujące do renesansu obramienia Zygmunt Łuniewicz, prace kamieniarskie wykonał Ryszard Zarycki. Wśród współpracowników napis wymienia Elżbietę Gajewską-Prorok, Tomasza Kmitę-Skarsgårda. Prace dofinansowało miasto Wrocław.


Jest sporo powodów, żeby odwiedzić wrocławskiego świętego Krzysztofa. Poza bogatą i zaskakującą historią (raz Polacy w niemieckim Wrocławiu - raz Niemcy w polskim Wrocławiu) naprawdę warto zobaczyć jego witraże. Są piękne, co we współczesnej sztuce sakralnej rzadkie, przemyślane i wysyłają jasny sygnał o jedności chrześcijan. A że niektóre wzbudzają wątpliwości i pytania? To już podstawa do bardzo potrzebnej rozmowy.

Za otwarcie kościoła i oprowadzenie dziękuję ks. Andrzejowi Foberowi.

1 - tak jak w pierwszej części, korzystałem przede wszystkim z: Czechowicz Bogusław, "Kościół św. Krzysztofa", w: Encyklopedia Wrocławia, Wrocław 2006, s. 427 oraz informacji na stronie parafii: https://schg.pl
2 - słowo "biskup" ma w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Rzeczypospolitej Polskiej podwójne znaczenie. Jest biskup-zwierzchnik całego Kościoła i są biskupi diecezjalni. Właściwe znaczenie zazwyczaj wynika jasno z kontekstu, albo np. z dodania słowa "zwierzchnik" czy "diecezjalny"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz