poniedziałek, 11 września 2017

Kilometr 1128, Wittenberga (cz. 5 i ostatnia)

Do rocznicy wystąpienia Lutra zostało pięćdziesiąt dni. Moja tegoroczna wycieczka to droga przez krajobrazy i zabytki, ale też historię i niepamięć. Zaryzykuję stwierdzenie, że Reformacja nie istnieje w polskiej świadomości. Jej wielką rolę w polskich dziejach zatarto i przykryto sformułowaniami, które albo zupełnie nie pasują do XXI wieku, albo są zwyczajnymi kłamstwami. Przypomnę tylko, że powszechne jest nazywanie braci polskich "kacerzami" czy "heretykami".


Marcin Luter na witrażu w farze w Torgau. Spotkałem po drodze wielu katolików, którzy wzdragali się przed poznaniem innych wyznań i ich współtwórców. To ciekawe, bo jednocześnie powszechne jest określanie Jana Pawła II - wielkiego zwolennika ekumenizmu - mianem autorytetu
Oczywiście, luteranizm czy kalwinizm nigdy nie stały się wiarą większości naszych przodków. Gdyby tak było, żadna decyzja Zygmunta Augusta nie byłaby potrzebna. Według W. Urbana w szczytowym momencie, tj. właśnie w chwili śmierci ostatniego Jagiellona różne wyznania protestanckie wyznawało ok. połowy magnaterii, jednej czwartej szlachty i mieszczaństwa, jednej dwudziestej chłopów1. Niby niewiele, ale to szlachta była decydującą siłą ówczesnej Polski. W tym krótkim czasie znaczenie protestantów dla kultury czy polityki polskiej było bardzo znaczące. Rok Reformacji jest świetną okazją, by o tym przypomnieć i pamiętać.

Ulice Ariańskie w Pińczowie czy Krakowie to jedne z niewielu neutralnych upamiętnień Zboru Mniejszego w naszym krajobrazie

Jesteśmy to winni tym ludziom. Jest niesprawiedliwością używać znanego powiedzenia Mikołaja Reja o nie gęsim, a swoim języku, a nie wiedzieć, lub co gorsza, świadomie pomijać fakt, że Mikołaj Rej był protestantem. Nie byle jakim - był jednym z organizatorów polskiego Zboru Pańskiego. Jego postać upamiętniają tablice w warszawskim kościele ewangelicko-reformowanym czy u krakowskiego św. Marcina. To samo tyczy się jednego z największych pisarzy politycznych w dziejach Europy, Andrzeja Frycza-Modrzewskiego. Był on zwolennikiem ogłoszenia w Polsce kościoła narodowego, podobnie jak prymas Uchański. Wiele innych postaci jest mniej znanych, ale też godnych pamiętania. Skoro reformatora Jana Łaskiego młodszego upamiętniono nawet na Pomniku Reformacji w Genewie czy witrażu w Wittenberdze wypada, by nie wypierała się go własna Ojczyzna.

Wieża kościoła ewangelickiego w Zawidowie, na polskich Łużycach. Co ciekawe, opuszczony kościół rozebrano w latach 70-tych. Zlikwidowano wówczas na Ziemiach Zachodnich wiele cmentarzy i wyburzono wiele świątyń. W tym samym okresie władze państwowe starały się zatrzeć również pamięć o przeszłości południowo-wschodniej Polski, czego przykładem była zmiana nazwy szeregu wsi, np. bieszczadzkich Stuposian na Łukasiewicze

Ta wiedza i pamięć jest też należna miejscom. Mapa polskiej Reformacji to mapa niepamięci: jaśnieją na niej pojedyncze punkty, jak Cieszyn czy Świdnica, ale wokół nich rozciąga się morze ciemności. Ta ciemność to dzieło żywej wciąż w naszych umysłach kontrreformacji i niewiedzy, czasem nawet ignorancji, ale również strachu. Jak inaczej wytłumaczyć nieprawdziwy obraz Zboru Mniejszego, czyli braci polskich bijący z tablic informacyjnych czy broszurek? Mówimy o ruchu, którego już nie ma i nie będzie. A jednak pisze się śmiało tylko o zdewastowaniu kościołów katolickich przejmowanych przez arian. Była przecież druga strona: fałszywe oskarżenia, niszczone zbory, palone Biblie, rozwlekane po błotnistych drogach skarby europejskiej wiedzy. Bądźmy odważni: niemal każda miejscowość znajdzie w swoich dziejach fascynujące historie z czasów Reformacji. Może nie tylko Raków może odkryć w sobie przykryte kurzem niepamięci czasy, gdy interesowała się nim cała intelektualna Europa?

Jeżeli nie obowiązek wobec przeszłości, to może argument o wpływach z turystyki zadziała?

"Górka Luterska" w Rakowie - zniszczony, piaszczysty pagórek po prawej stronie. To cmentarz, na którym spoczywają setki profesorów, absolwentów, uczniów Akademii Rakowskiej

Jesteśmy to wreszcie winni sami sobie jako wspólnocie. Nasza reformacyjna dziura w wiedzy to nie tylko jeden brakujący rozdział z podręcznika. To szereg trwających do dzisiaj, bolesnych ograniczeń i niepotrzebnych granic. Weźmy stereotyp Polaka-katolika. Ile wielkich postaci przeszłości i teraźniejszości nie mieści się w nim! Luterańscy księża wciąż łączeni są z niemiecką narodowością (usłyszałem po drodze niejedną śmieszno-straszną anegdotę). Jest to tym bardziej absurdalne, że kościoły protestanckie - o czym już była mowa - były w XVI i XVII wieku bardziej polskie niż łaciński katolicyzm. Reformacja włożyła w XVI wieku olbrzymi wkład w rozwój naszego języka. Była już mowa o Mikołaju Reju. Lepiej działają jednak na nas nazwiska wielkich postaci naszych czasów. Czy wiecie, Czytelnicy, że Adam Małysz jest luteraninem? Żywy w wielu umysłach stereotyp powinien go wykluczyć z naszej wspólnoty narodowej. Ci, którzy szczerze w w ten mit wierzą nie robią tego tylko dlatego, że stosują go tylko wtedy, kiedy to wygodne. Gdy nie pasuje - po prostu się dany element biografii pomija. To niesprawiedliwe i małe. My, Polacy i Europejczycy nie możemy być ani niesprawiedliwi, ani mali.

Dawny kościół ewangelicki w Dzierżoniowie. To temat do głębszych badań, ale odniosłem wrażenie, że przejmowanym przez katolików kościołom ewangelickim nadawano takie wezwania, by katolicyzm symbolicznie zatryumfował nad protestantyzmem. W tym wypadku jest to dziś kościół Maryi Matki Kościoła

Krzywdzące konsekwencje wyparcia Reformacji sięgają przecież dużo dalej. Setki tysięcy polskich prawosławnych musi się borykać ze zbiorowym uznawaniem ich za "ruskich". Nawet w Białymstoku budowa nowej cerkwi (np. św. Ducha w latach osiemdziesiątych) wywołuje kontrowersje. A to miasto chyba wszystkich wyznań i religii. Ofiarami stereotypu padają również polscy muzułmanie i żydzi. A idąc dalej - my wszyscy, także katolicy. Łączący wspólnotę wiernych i narodu mit każe nam widzieć dawne konflikty (np. ze Szwecją czy Turcją) w kategoriach religijnych; spora w tym wina Sienkiewicza. Niestety, te mity tworzą później politykę państwa. Pomogłoby szukanie przez Polaków wiedzy, ale, niestety, większość z nas nic nie czyta. My musimy więc czytać jeszcze więcej.

Pomniki Melanchtona i Lutra w Wittenberdze. Warto, by katolicy w Polsce przestali postrzegać Reformatorów jako wrogów Kościoła, a zaczęli widzieć w nich teologów i filozofów. Nie ma obowiązku zgadzania się z tym, co czytamy

Polska Reformacja to również ważne do dzisiaj myśli. Ariańska idea wyższości etyki nad dogmatyką: ile konfliktów dałoby się rozplątać, gdyby z poziomu bezrozumnie przyjmowanych dogmatów przejść na spokojne, etyczne spojrzenie? Nauka ekumenicznej sandomierskiej Zgody: wystrój świątyni, organizacja czy pieśni to sprawy drugorzędne wobec zgody w najważniejszych kwestiach wiary. Z tego wyrosła też tolerancyjna konfederacja warszawska; szlachta przyznała sobie wzajemnie prawo do wyznawania dowolnej wiary. Dlaczego? Bo jej obowiązkiem nie była modlitwa, a obrona Ojczyzny. Na Sejmie zbierała się dla rozwiązywania problemów państwa, a nie kościołów. Minęło prawie pół tysiąclecia, a to wciąż dla wielu z nas niezrozumiałe.

Przypominajmy o Reformacji sobie i innym: to kwestia nie tylko sprawiedliwości, ale też jakości naszego wspólnego życia w Małych Ojczyznach, w Polsce i w Europie. To chyba najważniejsze, co mogę napisać po tych setkach kilometrów.

1 - Urban Wacław, "Epizod reformacyjny", Kraków 1988, s. 30

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz