wtorek, 8 lutego 2022

Gotyk w neogotyku

Pamiętacie Orłową? Miasto na Śląsku Cieszyńskim, w którym jest wielki, neogotycki kościół z bardzo długą i bardzo ciekawą historią? Pytania trochę retoryczne, bo nawet jak pamiętacie, to i tak Wam opowiem. Pierwszy raz byłem w Orłowej w czasie spaceru w 2017 roku (ta część relacji tutaj), potem odwiedziliśmy go przy okazji premiery filmu "Kler", w którym kościół występował (tutaj). Ale mimo kolejnych odwiedzin wciąż nie byłem w jego wnętrzu - aż do niedzieli.


Orłowa (Orlová) leży na czeskim Śląsku Cieszyńskim, w tej jego części, którą polska historia określiła mianem Zaolzia. Sto lat temu Polaków było tu bardzo dużo, na tyle dużo, że to właśnie w Orłowej uruchomiono w 1909 roku zasłużone polskie gimnazjum. Dzisiaj Polaków na Zaolziu zostało już niewielu - według najnowszego spisu powszechnego w całej republice jest ich 26 tysięcy - ale akurat w Orłowej w niedzielę są nadal obok siebie czeska i polska msza.


Ponieważ traktuję tę notatkę jako aneks czy uzupełnienie do poprzednich, nie będę się rozpisywał o historii kościoła. Krótkie streszczenie wygląda tak. W średniowieczu wieś była własnością benedyktynów z Tyńca, pod których opieką w 1268 roku założono tu odrębny klasztor. Orłowa nigdy nie stała się wielką i sławną mniszą placówką; większość historii klasztoru to problemy finansowe i spory własnościowe. Pięć minut powodzenia miał w drugiej połowie XV wieku, gdy wystawiono większy kościół i nawet przyciągano do niego lokalne pielgrzymki. Ale niedługo potem przyszła Reformacja i wszystkie klasztory w Księstwie Cieszyńskim (były trzy) skasowano. Klasztor rozebrano, kościół służył parafii. Która nawet wróciła na jakiś czas pod opiekę benedyktynów, ale już tych z praskiego Brzewnowa. Stary kościół starzał się i starzał...


...a tymczasem wokół wyrósł zupełnie nowy, górniczo-przemysłowy świat. Ten świat potrzebował nowego, godnego kościoła, zapadła więc decyzja o wyburzeniu starej i postawieniu nowej świątyni. I to nie byle jakiej! Na dawnym klasztornym wzgórzu zbudowano w latach 1903-06 dwuwieżową, neogotycką świątynię. Było przy tym w inicjatorach i architektach (na czele z Miloslavem Martincem) sporo szacunku do przeszłości, bo postanowiono w nowy kościół wkomponować gotyckie prezbiterium tego dawnego. 


To zostawione prezbiterium dobrze widać na zdjęciu z tablicy informacyjnej w kruchcie kościoła. Szkoda, że tego typu mądrością nie wykazał się na przykład farorz z podpruszkowskiego Żbikowa... Na marginesie dodam, że ten nowy, przemysłowo-górniczy świat najpierw stworzył nową Orłową, a potem ją pochłonął wraz z wyburzeniem prawie całego śródmieścia z powodu szkód górniczych. Kościół się, na szczęście, ostał.


Robiłem do wnętrza orłowskiego kościoła pw. Narodzenia NMP kolejne podejścia, i nic, zamknięte. Cóż było zrobić - wybrałem się w niedzielę na mszę. Właściwie to na msze, ale o tym w następnym odcinku. Przez portal z podwójnym herbem brzewnowsko-broumowskich benedyktynów wejdźmy do środka.


W kruchcie wiszą dwie pamiątkowe tablice. Po czesku, krojem neogotyckim, jak przystało na neogotycki kościół zapisano, że 

Ta świątynia Pańska została zbudowana na cześć i chwałę Bożą 
w latach 1903-1906
za panowania
Jego Świątobliwości papieża Piusa X
i Jego Wysokości cesarza i króla
Franciszka Józefa I
(etc., etc.)


Okazuje się, że nie tylko z zewnątrz, ale i w środku to jest kawał porządnego kościoła! Zbudowano go na planie krzyża łacińskiego, z trzema równej wysokości nawami, z solidnie szerokim transeptem. Wysokie nawy boczne przegrodzono emporami, mogącymi - tak na oko - pomieścić setki wiernych. Przypuszczam, że obecnie rzadko jest ku temu okazja. Na zdjęciu wyraźnie widać, jak niskie w porównaniu z resztą budowli jest prezbiterium, pamiątka XV-wiecznego, gotyckiego kościoła.


Do prezbiterium jeszcze zajrzymy, najpierw te empory. To dla mnie chyba najbardziej zaskakujący element orłowskiego kościoła. Przychodzące mi do głowy katolickie kościoły neogotyckie (np. warszawska katedra pw. św. Floriana, krakowski kościół pw. św. Józefa, wiedeński Votivkirche) mają układ bazylikowy lub pseudobazylikowy, z wyraźnie niższymi nawami bocznymi i bez empor. A już na pewno bez tak otwartych i przestronnych, kojarzących się raczej z kościołem protestanckim. Ciekawe, czy to neogotyckie nawiązanie do jakiegoś nieznanego mi kościoła czy wręcz grupy kościołów (to niewykluczone, znam przecież ich niewielki procent), czy też oryginalny pomysł architekta? Z elementów typowych są, jak widać, organy. Ale już ich wielkość taka typowa nie jest. Zdaje się, że mają (miały?) 2700 piszczałek. 


Skoro są empory, to pod nimi nawy boczne zmieniają się w ciasne przejścia w stronę transeptu. W którym, jak widać, stoją nieciekawe, neogotyckie ołtarze. No, okej, może nie tak nieciekawe, bo tam z lewej strony jest św. Jan Nepomucen.


A, i byłbym zapomniał: witraże też są.


Czas na to, co w kościele najcenniejsze, czyli gotyckie prezbiterium. 


Na jego północnej stronie w łuki sklepienia wkomponowano obraz przedstawiający - chyba - opowieść o powstaniu Orłowej. Chyba, bo mi jakby brakuje na obrazie orła. Legenda jest w skrócie taka: książę Mieszko Plątonogi (jeden z Piastów śląskich, godny zapamiętania z racji urokliwego przydomka) miał polować w okolicznych lasach z małżonką, księżną Ludmiłą, i licznym dworem. Odpoczywali sobie właśnie na pagórku, rozmyślając pobożnie o tym i owym, gdy - wtem! - zleciał przed nich orzeł z hostią w dziobie. Ludmiła tak się ulękła, że aż z tego lęku urodziła syna (...ja tylko opowiadam, proszę o spokój), przyszłego księcia Kazimierza, a Mieszko postanowił zbudować w tym miejscu kaplicę. Bo co miał w sumie, biedny, zrobić po takim wydarzeniu?

Ale, jak wspomniałem, ja na tym obrazie widzę ulęknioną księżną, ale orła jakoś nie. Może tam się za rogiem schował, a ja nie miałem śmiałości wchodzić pod sam ołtarz? 


Największym skarbem Orłowej i głównym powodem, dla którego tak bardzo chciałem wejść do środka jest ołtarz główny. Stoi w kościele neogotyckim, ale on sam jest, oczywiście, gotycki. To znaczy: gotycka jest szafa ołtarzowa w środku, to na górze i na dole to neogotyckie dodatki już są. Ma więc Orłowa piękny, świeżo odrestaurowany późnogotycki tryptyk. W głównym polu Matka Boża Bolesna, Chrystus i Jan Chrzciciel. Na polach bocznych Zwiastowanie, Boże Narodzenie (to z lewej), Chrzest w Jordanie i Zaśnięcie Najświętszej Marii Panny (to z prawej). Piękna rzecz, godna poszukania okazji na wejście do kościoła.


I tak po kilku latach domknął się cykl o kościele w Orłowie. Ale coś tak czuję, że będę tu jeszcze wracał.

* * *

Znowu mam okazję zaprosić na moje zbliżające się prezentacje:
  • w czwartek, 17 II o 17:30 miałem planowaną prezentację o "Budziejowickiej anabasis" w Stołecznym Klubie Tatrzańskim. Jednak w międzyczasie SKT straciło gościnę w siedzibie głównej PTTK na Senatorskiej, na razie nie mogę więc Was zapewnić, że prezentacja się odbędzie. I rzeczywiście, nie odbędzie się.
  • we środę, 23 II o 16:30 w Domu Kultury Śródmieście przy ul. Smolnej 9 w Warszawie będę wspólnie z Jackiem Dudą opowiadał po raz pierwszy o naszej wyprawie wzdłuż Utraty. Prezentacja nosi tytuł "Od Chełmońskiego do Chopina, czyli Sławetna Wyprawa wzdłuż Utraty".
  • we czwartek, 10 III o 19:00 w klubokawiarni "Jaś i Małgosia" przy al. Jana Pawła II 57 w Warszawie będę wspólnie z Jackiem Dudą opowiadał po raz drugi o naszej wyprawie wzdłuż Utraty. Prezentacja nosi tytuł "Od Chełmońskiego do Chopina, czyli Sławetna Wyprawa wzdłuż Utraty". Gospodarzem spotkania będzie Studenckie Koło Przewodników Turystycznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz