czwartek, 29 października 2020

Kurtynowe obrazki kolejowe, cz. 5

Wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom, niezależnie od tego, czy biorą udział w trwających protestach, czy nie, życzę codziennych bezpiecznych powrotów do domu.

* * *

A tymczasem dla oderwania się od nerwowej rzeczywistości zapraszam na piąty i ostatni odcinek przeglądu widoków kolejowych z mojego zeszłorocznego spaceru. Zaczynamy w sławnym z katolickiego sanktuarium Mariazell, na północnych krańcach Styrii.


Przez kilka dni, które dzielą zrobienie tego i ostatnich zdjęć z poprzedniego odcinka nie miałem okazji zobaczyć żadnych śladów pociągów. Za to w Mariazell jest kolejowych ciekawostek sporo. Jak na ważny cel pielgrzymek przystało, można tutaj dotrzeć pociągiem. I nie dość, że przez Alpy, to jeszcze wąskotorowym!


Jak zwykle, każda kolejna wycieczka przynosi pomysły i plany na kolejne wycieczki. Po wizycie w Mariazell bardzo chciałbym jeszcze raz dotrzeć tutaj właśnie koleją. Mariazellerbahn łączy Sankt Pölten z sanktuarium w Mariazell, liczy 91 kilometrów i jest koleją wąskotorową o rozstawie "bośniackim", czyli 760 milimetrów (to ciut więcej niż połowa rozstawu "normalnego", znanego z Polski). Dla mnie, należącego do tego pokolenia, dla którego wąskotorówki w Polsce to już tylko kolejki turystyczne widok normalnego pociągu wożącego ludzi po tak wąskich torach to spore zaskoczenie. Elektryczne zespoły trakcyjne NÖVOG ET zbudował specjalnie dla Mariazellerbahn Stadler. NÖVOG to nazwa przewoźnika samorządowego, należącego do rządu Dolnej Austrii.


Wąskotorówka do Mariazell nie jest jedynym ciekawym obiektem kolejowym w tym mieście-sanktuarium. Podobnie ciekawa, a może nawet ciekawsza jest budowana przez miłośników kolei... sieć tramwajowa. Wspominałem o niej drogi, oczywiście. Na początku myślałem, że to zwyczajnie tramwaj uzdrowiskowy, łączący miasto z brzegami jeziora Erlaufsee. Następnego dnia dowiedziałem się jednak, że jest to dzieło pasjonatów, układających po kawałku tory i obsługujących w sezonie niewielki ruch. Trochę przypomina to najkrótszą międzynarodową linię świata. Na zdjęciu powyżej jeden z końców tego ostatniego już na mojej trasie tramwaju, czyli jego pętla nad Erlaufsee.



Tak, z sześciu sieci tramwajowych na jakie natrafiłem po drodze (w Lipsku, Gotha, Naumburgu, Erfurcie, Linzu i właśnie Mariazell) ten ostatni jest zdecydowanie najciekawszy. Na stronie stowarzyszenia [1] można przeczytać, że początki dziejów mariazellskiego tramwaju sięgają 1968 roku, kiedy zaczęto zbierać zabytkowe wagony wycofywane z tramwajów w Wiedniu. Muzeum stacjonowało jakiś czas u boku tramwajów w dolnoaustriackim St. Pölten. Kiedy jednak w 1976 roku tamtejszą sieć tramwajową zlikwidowano, zdecydowano się przenieść zbiory i energię do Mariazell. Od tego czasu krok po kroczku budowane są kolejne odcinki tej niewielkiej sieci. Jak widać na powyższym zdjęciu, w niezbyt łatwym terenie, z użyciem całkiem poważnych robót ziemnych.


Na zdjęciu powyżej widać obecny koniec linii, nieopodal centrum i bazyliki. Spoglądamy w głąb doliny Salzy, widać w oddali masyw Staritzena należącego do grupy Hochschwab. Co dalej? Na razie tyle, choć pasjonatom marzy się dalsze przedłużenie linii, może nawet do samego centrum. Nie będzie łatwo, bo i teren, i zabudowa nie pomagają, ale kto wie, może? 


Od Mariazell wędrowałem przez piękne, wysokie i pozbawione kolei góry. Chociaż na czynną kolej natrafiłem dopiero koło Semmering, to jednak po drodze, przed wspięciem się w górę masywu Schneealmu spotkałem ślady linii zlikwidowanej. W górę doliny Mürzu, od węzłowego Mürzzuschlag aż do Neubergu wędrowały aż do 2000 roku pociągi. Linię skasowano i, zgodnie z modą znaną nam z Polski, śladem torów poprowadzono ścieżkę rowerową. Mam nadzieję, że przynajmniej nie przedstawiano tego kroku jako wielkiego sukcesu inwestycyjnego, jak to się zdarza u nas. Na zdjęciu powyżej wagon zostawiony na pamiątką przy dawnym dworcu w Kapellen, kilka kilometrów od Neubergu.


Najsłynniejszą alpejską linią kolejową, jaką spotkałem jest historyczna Semmeringbahn, pierwsza normalnotorowa górska linia świata. Pociągi przejechały pierwszy raz z Wiednia przez Gloggnitz, tunelem tuż pod przełęczą Semmering do Mürzzuschlag i dalej do Grazu w roku 1854. Na zdjęciu stacja Breitenstein, tuż przed najbardziej imponującym krajobrazowo i inżynieryjnie odcinkiem Semmeringbahn. 


Ten widok już widzieliśmy w tej notatce z drogi. Pociąg zbliża się do krótkiego tunelu Kleiner Krausel-Tunnel, za chwilę wjedzie na Krauselklauseviadukt, by wreszcie zniknąć w tunelu pod Pollereswand. Łącznie na linii jest czternaście tuneli i szesnaście dużych wiaduktów, nie licząc dziesiątków mostów, mostków i przepustów. Połączenie przyrody i techniki są jednym z powodów, dla których w 1998 roku Semmeringbahn została wpisana na Listę UNESCO.


Już prawie na krańcu Alp: Aspang-Markt. Dieslowski autobus szynowy typu ÖBB 5047 czeka na odjazd do Wiednia. Na dworcu w Aspang kończy się otwarta w 1881 roku linia Aspangbahn z Wiener Neustadt. Jak można się dowiedzieć z Wikipedii [2], linia miała być częścią ambitnego połączenia Wiednia z Bałkanami. Niewiele z tego wyszło, co trochę przypomina historię linii kolejowej przez Bayerisch Eisenstein.


A skoro jesteśmy w Austrii, to na budynku dworca w Aspang jest tabliczka z wysokością - nad poziomem Adriatyku, oczywiście.


W Aspang kończy się Aspangbahn, a zaczyna Wechselbahn. Na którym wieczorową porą spotkałem tego Siemens Desiro (OBB 5022).


I ostatnie kolejowe zdjęcie zeszłorocznego spaceru: Siemens Desiro w barwach ÖBB, z pokazywanym już kiedyś symbolem łasicy w drodze z granicznego węgierskiego Szentgotthárd do Jennersdorf. Do mojego docelowego trójstyku zostało już tylko kilkanaście kilometrów.

Do usłyszenia, trzymajcie się bezpiecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz