Mam nadzieję, że pamiętacie jeszcze Sławetną Wyprawę Wzdłuż Smródki, to jest wieloodcinkową opowieść o warszawskim Potoku Służewieckim. Kto z Czytelników chciałby uzupełnić zaległości, zapraszam serdecznie: cykl zaczyna się tutaj. Dzisiaj drugi aneks do tamtego cyklu, z okazji nie byle jakiej. Kilka dni temu ruszyła wreszcie elektrownia wodna na Stawie Służewieckim!
Celowo przedstawiam zdjęcia nocne, ponieważ inaczej nie dałoby się wyraźnie zobaczyć danych na wyświetlaczu. Ma to rozwiązanie plusy dodatnie i plusy ujemne, jak mawiał klasyk. Do tych drugich należy konieczność wyobrażenia sobie obracającej się z całkiem głośnym hukiem śruby, której widomym objawem jest spieniona woda.
Obecnie stan wody w Stawie Służewieckim i całym Potoku jest niski, w związku z czym elektrownia nie działa stale. Przez ostatnie kilka dni wykres jej działalności prezentuje się tak, jak widać powyżej. Elektrownia działa przez kilkanaście minut, po czym następuje ok. półtorej godziny przerwy. Czemu tak? Odpowiada widoczna w środkowej części wykresu niebieska linia. To poziom wody, który w czasie pracy elektrowni oczywiście spada, a po osiągnięciu zbyt niskiego poziomu automat wyłącza przepływ. Następnie trzeba poczekać cierpliwie na podniesienie się lustra wody do wymaganego poziomu, to jest 95 metrów i 29 lub 30 centymetrów nad poziomem morza.
W czasie tych obecnych, krótkich okresów pracy elektrownia produkuje około 2 kilowatów energii. Mało? Owszem, ale każda zielona energia jest teraz na wagę złota, a wartości służewieckiej elektrowni dla popularyzacji wiedzy o energetyce wodnej nie da się zmierzyć. Ciekawe, jak wykres produkcji energii będzie wyglądał przy deszczowym przyborze, takim jak na przykład pod koniec czerwca?
Nad Potok Służewiecki na pewno będziemy jeszcze wracać. Do usłyszenia!
Dziękuję za opinię!
OdpowiedzUsuń