niedziela, 1 marca 2020

Z okazji wyborów na Słowacji (tym razem parlamentarnych)

Rok temu dzieliłem się kilkoma wrażeniami po zwycięstwie p. Zuzany Čaputovej w słowackich wyborach prezydenckich. Jak Czytelnicy wiedzą, interesuje się Słowacją, także jej polityką. Moim zdaniem my, Polacy powinniśmy przyglądać się Słowacji z dużą uwagą, by dostrzegać tam problemy i rozwiązania, zagrożenia i szanse stojące również przed nami. Z taką myślą śledziłem kampanię wyborczą i przeprowadzone wczoraj, w setną rocznicę uchwalenia czechosłowackiej konstytucji wybory do Rady Narodowej. Wybory przyniosły triumf prawicy i zakończenie trwającej od półtorej dekady epoki socjaldemokratyczno-populistycznego SMERu: ze znaczną przewagą wygrała gnająca od wielu tygodni w sondażach koalicja OĽANO. Jej lider, Igor Matovič stanie teraz na czele nowego słowackiego rządu. Kto jeszcze wszedł do parlamentu, z czego to się wzięło i co to moim zdaniem może oznaczać? Zapraszam na wprowadzenie do słowackiej polityki.

Polityczne serce Słowacji: budynek Rady Narodowej. To jedno z ostatnich dzieł czechosłowackiej architektury miało służyć parlamentowi autonomicznej Słowacji, niespodziewanie wprowadził się tam parlament już suwerennej Republiki

Pierwszy raz na drugim miejscu

W telegraficznym skrócie: Słowacja jest, podobnie jak Polska, demokratyczną republiką parlamentarną1. Obywatele wybierają w jednych wyborach parlament, w drugich prezydenta. Większość parlamentarna wyłania następnie rząd, który we współpracy z prezydentem rządzi państwem. Poważniejsza różnica jest taka, że parlament słowacki jest jedno-, a nie dwuizbowy, jak nasz. Rada Narodowa liczy 150 posłów i wybierana jest - to znowu jak u nas - na czteroletnią kadencję. Ciekawą cechą słowackich wyborów parlamentarnych jest istnienie, podobnie jak w Izraelu (jutro wybory!) tylko jednego wielkiego okręgu wyborczego obejmującego cały kraj (w Polsce jest 41 okręgów w wyborach do Sejmu i Senatu). Tradycyjnie wychodzi i teraz też wyszło tak, że w Radzie Narodowej jest sześć partii. W 2016 roku było inaczej: w wyjątkowo rozdrobnionym parlamencie było osiem partii. Wybory wygrała wtedy po raz kolejny z rzędu partia SMER-SD (SMER – sociálna demokracia, "Kierunek - socjaldemokracja"), zdobywając 49 mandatów. To było dużo, ale to był sygnał kryzysu partii, która cztery lata wcześniej, w 2012 roku miała z 83 mandatami samodzielną większość. Z wczorajszych wyborów SMER wyszedł z drugim miejscem i 38 mandatami. To już tylko cień dawnej potęgi. Wszystko przez chmury oskarżeń, które zgromadziły się nad głową przywódcy, czyli Roberta Fico. Rządy Fico wyznaczyły całą, liczącą ponad dekadę epokę w politycznej historii Słowacji. W skrócie można podzielić trzy dekady niepodległej Słowacji na trzy epoki: Mečiara, Dziurindy i Fico. Pierwszy był tym, który doprowadził do uzyskania suwerenności przez Słowację, ale jego autorytarny i mafijny sposób rządzenia doprowadził do międzynarodowej izolacji państwa. Można przypomnieć na przykład, że Słowacja przystąpiła do NATO z pięcioletnim opóźnieniem w porównaniu z Polską i Czechami. Pod kierunkiem Mikuláša Dzurindy Słowacja nadrobiła większość zaległości, ambitne reformy i jasne cele doprowadziły do "słowackiego cudu gospodarczego" oraz triumfów międzynarodowych - przystąpienia do NATO i Unii Europejskiej wraz ze strefą euro. Wreszcie Fico: rządził Słowacją w latach 2006-2018, z tylko jedną krótką przerwą. Trochę socjaldemokrata, trochę populista; jego rządy miały jasne (wprowadzenie wspomnianych kiedyś bezpłatnych przejazdów kolejowych dla studentów), ale też dużo ciemnych stron. Fotela premiera pozbawił go kryzys polityczny, którego echa wyniosły właśnie do władzy nowy układ polityczny. Źródłem kryzysu był dramat sprzed dwóch lat.

Kwiaty zawieszone na ogrodzeniu pałacu letniego arcybiskupów ostrzyhomskich - siedziby słowackiego rządu - w hołdzie zamordowanemu dziennikarzowi Jánowi Kuciakowi i jego narzeczonej Martinie Kušnírovej. Bratysława, marzec 2018

Koniec trzeciej epoki

Tym wydarzeniem było dokonane 21 lutego 2018 roku zabójstwo dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej. Szybko stało się jasne, że zabójca nie działał sam, a na zlecenie ludzi, których interesy były zagrożone przez dziennikarskie śledztwo Kuciaka. Wątki wnikliwej pracy zamordowanego sięgały wysoko i daleko: nie tylko włoskiej mafii, ale przekrętów z funduszami unijnymi i co wstrząsnęło narodem najbardziej - polityków rządzącej partii SMER-SD. Słowacy w jednej chwili zobaczyli, jak krok po kroku odbierano im ich państwo. Uważnie śledząc poczynania faszystów Kotleby przegapili elegancko ubranych mafiozów i oligarchów. To wniosek, który warto zapamiętać: lęk przed faszystami nie powinien nam przesłaniać innych zagrożeń. Skutkiem zabójstwa Kuciaka był kryzys polityczny porównywalny w najnowszej słowackiej historii tylko do tego, w którym upadł premier-gangster Vladimír Mečiar. Trzy tygodnie po zabójstwie Kuciaka i Kušnírovej, 15 marca 2018 roku premier Robert Fico podał się do dymisji. Na tej samej fali poruszenia i odnowy Zuzana Čaputova pokonała w walce o prezydenturę popieranego przez SMER Marošem Šefčovičem. Wpływ Čaputovej okazał się jednak ograniczony: współtworzona przez nią partia Progresívne Slovensko poniosła w wyborach spektakularną klęskę. Uzyskała 6,9% głosów, ale poszła do wyborów - jak nasza Lewica w 2015 roku - w koalicji z partią SPOLU-občianska demokracia ("RAZEM-obywatelska demokracja") i nie przekroczyła wymaganego od koalicji progu 7%. Choć prezydentka zajmuje wciąż pierwsze miejsce w rankingu wiarygodności polityków2, "od Tatr do Dunaju"3 nie powiał proeuropejski i liberalny światopoglądowo wiatr.

Widok na spiskie Ihľany. To jedna z bardzo wielu słowackich miejscowości, gdzie znaczną część mieszkańców tworzą Romowie. Z prawej strony widać półdziką część wsi

Pytania o Romów


Sprawa jawności i walki z korupcją była dominującym wątkiem wyborczej dyskusji na Słowacji. Drugim była sprawa romska. Gdyby wierzyć prostej statystyce, sprawy w zasadzie powinno nie być: według spisu powszechnego z 2011 roku Romów jest na Słowacji 106 tysięcy, czyli niecałe 2% całej ludności4. Każdy, kto był dłużej na Słowacji wie, że ta liczba jest znacznie zaniżona. Wskazówką może być dużo - 7% - ludzi, którzy nie podali swojej narodowości. Część Romów podaje również narodowość słowacką. Mówi się, że łącznie na Słowacji żyje ok. pół miliona Romów. Te statystyczne problemy sygnalizują obawy i problemy społeczności, którą w XX wieku spotkały wielkie, przez nas wciąż mało znane krzywdy. Romowie na równi z europejskimi Żydami padli ofiarą Holokaustu. Porajmos, jak tę zbrodnię nazywa się w języku romskim pochłonął co najmniej kilkaset tysięcy ofiar w całej Europie. Zginęła wówczas niemal cała społeczność Romów czeskich, ci słowaccy mieli więcej szczęścia. Potem przyszła władza komunistyczna, która w latach 50-tych nakazała wędrującym Romom czechosłowackich się osiedlić. Nam może się wydawać dziwne, że można w takim ucywilizowaniu widzieć krzywdę. Zróbmy jednak prosty eksperyment myślowy: wyobraźmy sobie, że nakazem władzy mamy - powiedzmy - co dwa tygodnie zmieniać miejsce zamieszkania, przeprowadzając się to tu, to tam. Dla koczownika przymus osiedlenia się jest takim samym dramatem. Łączy się przecież ze stratą źródeł utrzymania, sposobów gospodarowania, zachowań tworzących kulturę i tożsamość. Na to wszystko nałożyła się niechęć Słowaków, silne stereotypy, niezrozumiałe zwyczaje, trudność w uzyskaniu pracy czy edukacji. Dziś Romowie stanowią przeciętnie bardzo ubogą i budzącą niechęć grupę obywateli. Niektórym Romom dzięki ciężkiej pracy się udaje; ozdobą Słowacji jest na przykład stały teatr romski Romathan w Koszycach (tutaj link do strony). Jednak ogólna sytuacja ludności romskiej jest marna. Widok ubogich, czasem nie zaznaczonych na mapach osiedli jest stale wpisany w krajobraz wschodniej Słowacji. Wśród Słowaków dominują negatywne opinie i stereotypy na temat ich romskich sąsiadów. W przeprowadzonym niedawno badaniu Słowackiej Akademii Nauk ze stwierdzeniem, że Romowie korzystają z nadmiernych przywilejów i nadużywają wsparcia państwa zgodziło się 80% respondentów5

Bratysławski zamek widziany z tarasu przed budynkiem Rady Narodowej. Z lewej strony - rzecz ciekawa - plac Alexandra Dubčeka

Faszyści bez zmian

Temat współżycia romskich obywateli ze słowacką większością był często poruszany w zakończonej kampanii wyborczej. Miało to dwa oblicza: jednym były głosy na rzecz wsparcia i integracji, czego przejawem było podpisanie przez wiele partii deklaracji inicjatywy "Opre Roma": kandydaci zobowiązali się, że w Radzie Narodowej będą wspierać działania na rzecz Romów. Niestety, drugim obliczem były wyrazy ksenofobii i żądania segregacji, w których przodowali faszyzujący, postulujący wystąpienie z NATO i z Unii Europejskiej Kotlebowcy (Kotlebovci – Ľudová strana Naše Slovensko). Szkicując ten tekst spodziewałem się, że ĽSNS pobije swój rekord z 2016 roku i sięgnie po 12-13% głosów. Na szczęście, tak się nie stało. Tej nienawistnej i chcącej poprowadzić Słowację w ślepą uliczkę nacjonalizmu partii zaufało 7,9% wyborców, co wskutek wyborczej arytmetyki da im o 3 mandaty więcej, niż w 2016 roku - ale wyniku z 2016 roku nie poprawili. Siedemnastu Kotlebowców będzie w parlamencie najpewniej izolowanych, bez szans na wejście do rządu. Warto pamiętać, by na wyborców ĽSNS się nie obrażać. Słowaccy nacjonaliści dostrzegli i wykorzystali zmartwienia i potrzeby wielu mieszkańców żyjących daleko od bogatej Bratysławy, będącej dosłownie i w przenośni przedmieściem Wiednia. Wielkim wyzwaniem dla zarówno słowackich jest zrozumieć te potrzeby i stworzyć taką ofertę, w której demokratyczne, otwarte i proeuropejskie państwo będzie źródłem nadziei, a nie lęku.

Letni pałac arcybiskupów ostrzyhomskich w Bratysławie, siedziba rządu Republiki Słowackiej

Zwycięzca-zagadka

Wiemy już, że SMER będzie miał w Radzie Narodowej około 38 mandatów, Kotlebowcy około 17, że Progresivne Slovensko nie weszło. Czas na przedstawienie zwycięzcy. OBYČAJNÍ ĽUDIA a nezávislé osobnosti - "Zwykli ludzie i bezpartyjne postacie" - to czarny koń tej kampanii i triumfator wyborów. Przy wysokiej frekwencji, wynoszącej 65,8% (to wyżej, niż w naszym rekordowym 2019 roku) na koalicję padło 25% głosów. Dzięki wyborczej arytmetyce i dużej liczbie głosów, które padły na partie poniżej progu wyborczego OĽaNO wprowadzi do Rady Narodowej aż 53 (35%) posłów. Kim są nowi liderzy słowackiej polityki i kim jest jej nowy premier, Igor Matovič? Obawiam się - mogę się oczywiście mylić - że dobrze znanym Polakom połączeniem konserwatyzmu i wartości chrześcijańskich z, niestety, sporą dawką populizmu. Partia nie jest nowa, choć nowa jest jej popularność. W wyborach z 2012 i 2016 roku wprowadziła do Rady 16 i 19 posłów; w wyborach do Parlamentu Europejskiego z 2014 i 2019 roku raptem jednego europosła. W latach 2014-2019 ten poseł (teolog Branislav Škripek) zasilał szeregi tej samej frakcji w Europarlamencie, do którego należy nasze Prawo i Sprawiedliwość. Uczciwość każe jednak zaznaczyć, że obecny europoseł OĽaNO, Peter Pollák to pierwszy poseł słowacki narodowości romskiej, a zasiada w szeregach tej samej frakcji, do której należą europosłowie PSL i PO, a przewodniczącym jest Donald Tusk. Nie zmienia to wszystko faktu, że OĽaNO, na ile się zdołałem zorientować wyniosła do władzy raczej surowa retoryka antykorupcyjna, niż konkretny światopoglądowo program. Przyszły premier Igor Matovič to katolik, przedsiębiorca, od 2010 poseł do Rady Narodowej. Przede wszystkim - zaangażowany działacz na rzecz walki z korupcją o opinii bezkompromisowego. Jednak zapamiętałem mu też głupawą, ocierającą się o znieważanie pamięci ofiar Holokaustu wypowiedź w parlamencie czy oskarżenia kierowane pod adresem jego ugrupowania za brak wewnątrzpartyjnych standardów demokratycznych. Odpowiedzi (lub ich brak) dostarczone przez tę partię do pomagającej zorientować się w programach wyborczych internetowej ankiety6 w wielu miejscach niepokoją: partia na przykład nie miała nic do powiedzenia wobec takich zdań jak to, że "miejsce Słowacji jest w sercu Unii Europejskiej", "na Słowacji powinno się zakazać budowy meczetów", "aborcja powinna być zakazana za wyjątkiem zagrożenia życia matki" czy "Słowacja powinna robić więcej wobec zmian klimatu". Jednoznacznie za to odmówiła poparcia postulatu wprowadzenia związków partnerskich osób tej samej płci. Wygląda na to, że praktyczny skutek tego mariażu konserwatyzmu, chadecji i populizmu z antykorupcyjną stanowczością dopiero poznamy. Tym bardziej, że OĽaNO wprowadziło do Rady Narodowej masę nowych (chyba nie tylko dla mnie) nazwisk i będzie musiało zawrzeć koalicję z dwiema innymi partiami. Może były prezydent Andrej Kiska wejdzie teraz do rządu wraz ze swoją partią ZA ĽUDÍ? To ciekawe, że raptem dzisiaj rozmawiałem ze swoimi uczniami o byłych prezydentach wchodzących później do parlamentu i rządu.

Gmach Rady Narodowej w Bratysławie

Cztery wnioski

Mam nadzieję, że tym omówieniem wprowadziłem Czytelników trochę w realia słowackiej polityki. My w Polsce mało się nią interesujemy (wystarczy zorientować się w randze powyborczych artykułów na polskich portalach), a szkoda. Słowacka polityka ostatnich lat przynosi według mnie kilka cennych rad i nauk, które szkoda przegapić. Pierwsza: obok widocznego zagrożenia niesionego przez nacjonalistów i faszystów jest to drugie, pomijane, bo trudniej ilustrowane łatwymi historycznymi analogiami. To zagrożenie oligarchizacją i przetrąceniem kręgosłupa demokracji kolejnymi, małymi krokami rządzącej partii. Można powiedzieć, że to scenariusz węgierski, realizowany obecnie w Polsce; Słowakom chyba udało się z niego wyłamać. Druga: popularność pojedynczego polityka nie musi przekładać się na wynik wspieranego przez niego stronnictwa. To nauka płynąca z klęski Progresivnego Slovenska. Trzecia: trzeba dostrzegać głosy inne, niż dobiegające ze studiów telewizyjnych Bratysławy czy Warszawy. Poparcie dla Kotlebowców nie wzrosło - to ważne - ale jest i nie wzięło się przecież znikąd. Stwierdzenie, że wyborcy Našego Slovenska to głupcy do niczego Słowaków nie doprowadzi. I wreszcie, po czwarte - to ryzyko, jakim jest oddawanie władzy w ręce partii bez jednoznacznego programu. Trzeba teraz poczekać na rozwiązanie zagadki, którą jest OĽaNO i nowy słowacki premier.

[Upłynęło kilka miesięcy i jedne sprawy się wyjaśniły, a inne się skomplikowały. W skład rządu z Matovičem na czele weszły obok OĽANO nie dwie, a trzy partie: SME RODINA, Sloboda a Solidarita (SaS) i ZA ĽUDÍ. Co ciekawe, dwóch z trzech przewodniczących mniejszych partii koalicyjnych nie weszło do rządu. Były prezydent Kiska nie został więc wicepremierem, a szef SME RODINA Boris Kollár został przewodniczącym parlamentu. Ta ostatnia postać zyskała zresztą chwilowe zainteresowanie polskich mediów, gdy doczekał się jedenastego dziecka z dziesiątą partnerką. Tym, co może znacznie skrócić karierę Matoviča jest oskarżenie go o plagiat przy pisaniu pracy magisterskiej. Na razie (25.7.2020) premier wybronił się przed wotum nieufności (47:78).]

[Kolejny aneks dopisuję bo upływie dalszego roku. Matovič nie jest już premierem - zrezygnował w atmosferze skandalu wywołanego przez potajemne negocjacje z Rosją w sprawie zakupu szczepionki Sputnik. Ale rezygnacja była umiarkowanie bolesna: Matoviča zastąpił w fotelu premiera Eduard Heger z tej samej partii, a sam Matovič został wicepremierem i ministrem finansów. Reszta koalicji bez zmian: OĽANO, SaS, SME RODINA, ZA ĽUDÍ. Dopisałem 30.6.2021]

* * *

1 - polski tekst słowackiej konstytucji opublikowano na stronach naszego Sejmu, link
2 - Przeprowadzony przez agencję FOCUS ranking ze stycznia br., link. W tym samym rankingu były premier Fico zajmuje bardzo dalekie miejsce
3 - Veje vietor, veje/od Tatry k Dunaju:/[Smutné hlasy idú/po slovenskom kraju]: to pierwsze słowa wiersza romantyka Samo Chalupki pt. "Bolo i bude". To jeden z najpopularniejszych tekstów literatury słowackiej
4 - Sčítanie obyvateľov, domov a bytov 2011, link
5 - Slovenská akadémia vied, Ústav výskumu sociálnej komunikácie, link
6 - Volebná kalkulačka, link

* * *

Zapraszam na moje zbliżające się prezentacje, z których jedna na prośbę organizatora zmieniła datę:
  • tu zmiana: we wtorek, 10 III o 17:30 w Piwnicy pod Regałami, przy ul. Świętojańskiej 5 w Warszawie będę (jednak tutaj po raz pierwszy) opowiadał o "Budziejowickiej anabasis". Gospodarzem spotkania będzie Polski Klub Górski i Czytelnia Naukowa nr VII;
  • we czwartek, 19 III 2020 r. o 17:00 w siedzibie Zarządu Głównego PTTK przy ul. Senatorskiej  11 w Warszawie będę opowiadał o "Budziejowickiej anabasis". Gospodarzem spotkania będzie Stołeczny Klub Tatrzański.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz